Mrok przed sobą miał długi, praktycznie przezroczysty korytarz, z dwóch stron mijał sale laboratoryjne i małe salki, co do których przeznaczenia nie był pewien. Ponad sobą widział przez wysoko sklepiony sufit całkiem bliskie, przyjaźnie rozświetlone słońcem zwierciadło wody. Ten spokojny, sielski krajobraz nie zdradzał panującego w górze potwornego upału i sprawiał, że Mrok poczuł się jeszcze bardziej nieswój.
Idąc próbował zrozumieć, co się stało ze statkiem i dlaczego tak wielki habitat, w którym się teraz znajdowali był opuszczony. Rosnący niepokój sprawiał, że jego mięśnie są napięte jak postronki.
Korytarz w pewnej chwili się rozwidlał.
Szedł właśnie od dłuższej chwili jego odnogą, kiedy coś zwróciło jego uwagę.Cofnął się kilka kroków. W jednym z mijanych pokojów zauważył czarną, skomplikowaną aparaturę, która zdawała mu się znajoma. Kolejne drzwi bez życia. Mrok mocno naparł na nie ramieniem, ale nie drgnęły.
Maszyny stały nieporuszone i pokryte warstwą kurzu. Przez przezroczyste drzwi widział pulpity sterownicze opuszczone dawno temu. Przypomniał sobie, że już kiedyś widział coś podobnego tylko w dużo mniejszej skali. To była maszyna kriogeniczna. Służyła do mrożenia. Ta tutaj sądząc po ksztsłcie kapsuł służyła ....do mrożenia wodników.Ze zgrozą rozejrzał się wokół. Za szklanymi drzwiami, w równych rzędach stały kosze na kapsuły kriogeniczne. Puste kosze. Poczuł jak włosy stają mu dęba. Cała część habitatu, w której się znalazł została zmieniona w fabrykę mrożonego mięsa.
Nie poznawał Iona. Planeta tylko klimatem odpowiadała temu, co znał. Zupełnie nie przypominała gęsto zaludnionego, rojnego, kolorowego i różnorodnego miejsca, gdzie największym problemem było znalezienie pustej kapsuły mieszkalnej.
W końcu Ion jest siedzibą Konfederacji i skupia przedstawicielstwa wielu planet! Gdzie oni wszyscy się podziali?
Teraz było tu za cicho, zbyt pusto, robiło się strasznie. Mrok nie potrafił odnaleźć sensu w tym, co go otaczało i mimo, że starał się zachować spokój, czuł w głębi serca coraz bardziej narastającą panikę. A jedynym sposobem na panikę było w jego pojęciu działanie.
Odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę gdzie widział oznakowanie portu, wyszuka działającego skoczka i popłynie na zwiad. Może uda mu się namierzyć skąd dobiegał sygnał, który przesłał mu Faro przez komunikator?
Port był w opłakanym stanie, wysokie pirsy cumownicze były poprzewracane, kilka leżało na skoczkach, które podziurawione odłamkami nie nadawały się do pracy. W końcu, kiedy już w końcu zaczynała ogarniać go rezygnacja znalazł działający statek. Nie był ucieleśnieniem jego marzeń, przestarzały i połatany model jak z muzeum jednak miał działający silnik, osłony były szczelne, a wnętrze po jego wejściu rozjaśniło się zielonkawymi wykresami i panelami.
Sara była w miarę bezpieczna, czuwał nad nią zdrowiejący z każdą chwilą Cień. Mrok poruszył skoczkiem kilka razy, by sprawdzić jak się zachowa. Statek dobrze reagował na stery, paliwo wydawało się wzbudzać reakcję bez zastrzeżeń, więc wodnik obrócił go w stronę wyłamanych wrót i wypłynął na zewnątrz.
Skierował się w stronę miejsca, które wskazywał komputer jako najbardziej prawdopodobne miejsce, gdzie jest Oriana. Największym problemem było to, że ten skoczek był wypełniony w 100 procentach wodą. Nie wiedział jak przetransportuje Orianę kiedy ją znajdzie... Martwiło go to, ale nie mógł się skupiać na tym, bo na zewnątrz mijał prawdziwy labirynt zniszczonych budowli, do tego co i rusz uderzał płetwami skoczka w liny konstrukcyjne bezwładnie zwisające z góry. Płynął jednak uparcie dalej.
CZYTASZ
AQUARIUS
Science FictionUlga dla nerwów, oddech w pędzącym swiecie, goracy romans w klimacie science-fiction. Coś jak mleczna czekolada w ponury dzień, albo gorący pocałunek w najbardziej niespodziewanej chwili. Książka w trakcie reorganizacji rozdziałów, zmieniam kolejnoś...