Mierzyłam Alec'a wzrokiem gotując się w środku.
- Nie dość, że nie dajesz mi spokoju to jeszcze przymilasz się do Jake'a? Co Ty sobie myślisz?- warknęłam krzyżując ręce pod biustem.
- To on mnie zaprosił, zresztą chciałem Cię przeprosić za ten pocałunek. To nie powinno mieć miejsca. Chcę zacząć od nowa. Pytanie czy Ty też tego chcesz.
Czy chcę odnowić naszą znajomość? Spędzać z nim czas, chodzić do kawiarni, kina, na spacery? Czy jestem gotowa mu wybaczyć? Na chwilę obecną nie jestem tego pewna. Ale może warto? Znamy się od dziecka, zawsze świetnie się dogadywaliśmy, nie wliczając w to kilku lat rozłąki. Nadażyła się okazja by ponownie wszystko odbudować, dlaczego by nie spróbować?
- Chcę. - miałam wrażenie, że oddycha z ulgą.
- Mam piwo! - usłyszałam trzaśnięcie drzwi i kroki Jake'a. Spojrzałam na niego, kiedy podawał butelkę Alec'owi i zabierając na ręce Śnieżka powędrowałam na górę do sypialni.
Obudziłam się czując uganający się materac. Przetarłam zmrużone oczy i odwróciłam się na drugi bok. Moja twarz stykała się z twarzą Jake'a, który uśmiechał się do mnie szeroko. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach przyciągając do siebie. Jego ręka jeździła po moim udzie to w górę, to w dół a ja zatopiłam dłoń w jego włosy. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak wiele dla mnie znaczy, jak bardzo przyzwyczaiłam się do niego. Myśląc o najmniej znaczącej rzeczy, myślami powracam do niego, co on by zrobił, jakby zareagował. Jestem tu dla niego a on jest dla mnie. W życiu nie pomyślałabym, że będę darzyć kogoś tak silnym uczuciem. Że będę w stanie zrobić dla kogoś dosłownie wszystko.
- Która godzina?- zapytałam odrywając się od niego.
- Po dwudziestej.
- Zgłodniałam, może coś zamówimy?- zaproponowałam kładąc się na plecy.
- Chińszczyzna czy pizza?- wstał z łóżka kierując się do drzwi.
- Chińszczyzna.- odpowiedziałam słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości.
Od Alec: Mam nadzieję, że nie zmieniłaś numeru.
Do Alec: Nie.
Od Alec: Kawa w przyszłym tygodniu?
Do Alec: Z chęcią.
Odłożyłam telefon z powrotem na stolik nocny i ruszyłam na dół do salonu, a za mną podreptał Śnieżek.
Leżeliśmy na kanapie kończąc nasze jedzenie i rozmawiając o przyziemnych sprawach. Dawno nie spędziliśmy tak czasu i zaczęłam już za tym tęsknić. Za nicnierobieniem, wylegiwaniem się na kanapie w jego obecności. Odłożyłam puste pudełeczko na etażerkę i przytuliłam do bruneta.
- Nie mogę uwierzyć, że niedługo święta, sylwester i kolejny rok za nami.- stwierdził całując mnie w czoło.
- Tak, ja też jestem w szoku, że tyle z Tobą wytrzymałam.- zachichotałam.
- Ej, nie jestem w cale taki zły.
- Nie Jake, jesteś najlepszy.- odparłam łącząc nasze usta.
Cały weekend minął by nam na kanapie, ale niestety musieliśmy zrobić zakupy, bo nasza lodówka zaczynała świecić pustkami. Wykonałam jeszcze wiele innych obowiązków domowy jak sprzątanie, prasowanie i pranie. I tak skończyło się wolne a zaczął kolejny tydzień w pracy.
Siedziałam właśnie w bufecie razem z Ryan'em jedząc sałatkę i słuchając głupich i wcale nie śmiesznych żartów mojego kolegi.
- Nie wiem czemu się z tego śmieje. Chyba dlatego, że Ty to mówisz. A sama twoja twarz mnie śmieszy.- prychnęłam.
- Dzięki. Uwielbiam te Twoje komplementy.- przewróciłam oczami dalej się śmiejąc.
- Co z tym kolesiem, który był ostatnio u Ciebie w gabinecie, kiedy wszedłem bez pukania?
- Ty nigdy nie pukasz, Ryan.- stwierdziłam. Poczułam wibracje w kieszeni spodni, więc szybko wyciągnęłam telefon.
Od Alec: To co z tą kawą?
Do Alec: A może być obiad? Kończę o czwartej.
Od Alec: Tam gdzie ostatnio?
Do Alec: Tak. Do zobaczenia.
Od Alec: Już nie mogę się doczekać.
Uśmiechnęłam się na ostatniego sms'a czując na sobie czyjś wzrok. Podniosłam głowę patrząc na podejrzliwy wzrok Ryan'a.
- Co?
- Wymieniasz sms'y jak zakochana nastolatka. Co tym razem wysmyślił Jake?- przełknęłam głośno ślinę.
- Nie interesuj się.- rzuciłam odwracając wzrok.
Wyszłam ze szpitala chwilę po szesnatej, przebiegłam na drugą stronę ulicy i wparowałam do restauracji. Ujrzałam Alec'a popijającego sok i bawiąc się telefonem. Podeszłam do stolika ściągając kurtkę i szalik.
- Tym razem Ty się spóźniłaś.- posłał mi szeroki uśmiech chwytając za kartę dań.
- Przepraszam, trochę mi się przedłużyło.
- Nie szkodzi, to zrozumiałe.
Po chwili zjawiła się kelnerka, której złożyliśmy zamówienie, po czym pogrążyliśmy się w rozmowie nawet nie zauważając kiedy dziewczyna wróciła z naszymi daniami. Jedliśmy, śmialiśmy się i opowiadaliśmy co wydarzyło się przez te pięć lat. Było jak dawniej, jakby on nigdy nie wyjechał. Jakby nic się nie zmieniło. A jednak, zmieniło się wiele. W pewnym momencie zaczęłam żałować, że on wybrał staż, nie nas. Że nasz związek się zakończył. Ale odsunęłam od siebie te myśli. Gdyby nie to, nie poznałabym Jake'a, nie byłabym jego narzeczoną i najszcześliwszą kobietą na świecie, która ma przy sobie tak wspaniałego mężczyznę.
Około siódmej Alec zapłacił rachunek i wyszliśmy z knajpki.- Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać. Miło spędziłem czas.- staliśmy na zewnątrz a płatki śniegu spadały leniwie z nieba, przykryawając wszystko wokół.
- Ja również świetnie się bawiłam.
- W takim razie musimy to powtórzyć.- uśmiechnęłam się myśląc o kolejnym spotkaniu.
- Tak, zdecydowanie. Zadzwonię do Ciebie.
- Będę czekał na telefon.- przytulił mnie szybko i odszedł zostawiając w zimowej, miejskiej dżungli.
----------------
Pierwsze miłe spotkanie Alec'a i Any. Jak myślicie będzie więcej?
A może wolicie Jake'a?
Dajecie znać w komentarzach!Alex ❤
CZYTASZ
Zawsze do siebie wracamy✔
RomanceZnowu musieli się pożegnać. Rozpoczęli nowe życie, z nowymi ludźmi, nie chcąc już o sobie pamiętać. Lecz los ponownie chce ich połączyć. Czy będzie do czego wracać? Może nie będą chcieli odbudować relacji, która kiedyś ich łączyła? Druga część opo...