7•Spotkanie•

120 3 1
                                    

Poprawiłam swoją dość krótką, czarną sukienkę i weszłam do domu Sam'a zaraz za Hanną. Drugi semestr, pierwszego roku a to dopiero moja pierwsza impreza. Ale dopiero teraz czuje, że całkowicie odcięłam się od przeszłości. Razem z przyjaciółką udałyśmy się do kuchni, gdzie było już sporo osób w tym i Sam.

- Jesteście w końcu.- uśmiechnął się na nasz widok i mocno uścisnął. - Poznajcie Jake'a, mojego przyjaciela z liceum. Moim oczom ukazał się bardzo, ale to bardzo przystojny mężczyzna, może rok starszy ode mnie. Był wysoki, dobrze zbudowany, szczęka mocno zarysowana, brązowe włosy lekko zaczesane do tyłu i te oczy.. I przez chwilę miałam wrażenie, że skądś go kojarzę.

- Jake to Hanna i Ana. - brunet mocno ścisnął moją dłoń nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego.

- My się przypadkiem nie znamy? - powiedział a ja już wiedziałam.

- To ja jestem tą księżniczką z ulicy.- odpowiedziałam posyłając mu lekki uśmiech.

- Faktycznie. Nadal nie znalazłaś swojego księcia?

- Jak widać. - zaśmiałam się.

Nastał piątek, stety albo niestety. Z jednej strony niedługo miał zacząć się weekend, tak bardzo przeze mnie wyczekiwany, a z drugiej, zaraz miałam spotkać się z Alec'iem. Siedziałam w rogu restauracji popijając swój sok, kiedy ujrzałam Alec'a.

- Spóźniłeś się.- stwierdziłam przeglądając kartę dań.

- Nie bądź uszczypliwa, to tylko dziesięć minut.- przewrócił oczami i zajął miejsce na przeciw mnie.

- Tak więc, o czym tak bardzo chciałeś ze mną rozmawiać? - zapytałam, gdy złożyliśmy zamówienie.

- O nas, to chyba oczywiste. Nie mogę uwierzyć, że po takim czasie znowu udało nam się spotkać, to chyba przeznaczenie - chyba pech - bardzo chciałbym odnowić naszą relację i..

- Tak, no pewnie. Zostaw mnie samą na tyle lat, bo oczywiście Twoje sprawy są ważniejsze niż, to co między nami było i wróć po pięciu latach licząc, że wpadnę w Twoje ramiona. Po pierwsze jesteś w ogromnym błędzie, po drugie mam narzeczonego a ty masz dziewczynę.- dobrze, że byliśmy w miejscu publicznym, bo najchętniej wydłubałabym mu oczy.

- Wiem Ana schrzaniłem i to na całej linii. Powinienem wybrać Ciebie a nie ten cholerny staż. Nawet nie pomyślałem o związku na odległość, ale wiem jak bardzo by Cię to zraniło. Żałuję tej decyzji do teraz i pewnie do końca życia będę jej żałował. Ale nie cofnę czasu, choćbym nie wiem jak chciał.- patrzył prosto w moje oczy a ja zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że wierzę w każde jego słowo. Siedząc tu przed nim czułam się jak dawniej, a on tłumaczyłby mi się z jakieś błachostki.

- Niestety wybrałeś inaczej.- wstałam od stołu zostawiając pieniądze za swoje zamówienie i skierowałam się do wyjścia.

- Ana, proszę zaczekaj!

- Czego Ty..- poczułam jego usta na moich. Odepchnęłam go mocno.

- Czy Ciebie już do reszty popierdoliło Smith?! - scena na ulicy, brawo Ana. Będzie o czym mówić wnukom. Szybko przebiegłam na drugą stronę ulicy i zniknęłam w szpitalnym budynku.

Oczywiście przez zachowanie tego głupka mój humor totalnie się spieprzył i miałam ochotę pozabijać każdego. Na szczęście po trzeciej wyszłam z pracy i w ekpresowym tempie ruszyłam do domu.
Zaparkowałam samochód zabierając swoją torebkę, którą przewiesiłam przez ramię i weszłam do klatki. Ktoś właśnie schodził, kiedy byłam prawie pod drzwiami.

- Jake? Gdzie idziesz?

- Po piwo, właśnie wypiliśmy ostatnie a mecz się zaczyna.- odpowiedział dalej zbierając na dół. " Wypiliśmy"?

Otworzyłam drzwi, zdjęłam buty, szalik i kurtkę i weszłam do salonu.

- To jest chyba jakiś żart.- syknęłam widząc Alec'a siedzącego na mojej sofie, w moim mieszkaniu.- Co Ty tutaj robisz?!

- Oglądam mecz. Chcesz się przyłączyć?- na jego ustach pojawił się uśmieszek.

---------------------
Słabo z Waszą aktywnościa ostatnio. Za to ja się tutaj produkuje non stop, mam napływ weny 💪

Alex ❤

Zawsze do siebie wracamy✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz