9# Kolacja

1.4K 45 14
                                    

Pov. Amber
Czasem kiedy leże tak w "moim" pokoju bo przecież jest to dom Nathana czuje się źle. Jak jakiś pasożyt. No bo nie płace mu a kasa na drzewach nie rośnie. Nathan musi przecież opłacać rachunki, robić zakupy, abonament itp. Więc źle się czuje biorąc od niego to wszystko. Ciekawe czy mnie kiedyś wyrzuci? Albo no nie wiem karze mi zapłacić za utrzymywanie mnie. I co ja wtedy zrobię? Nie mam nic.

Kiedy tak rozmyślałam do pokoju wszedł Nathan. Zaskoczyła mnie jego dziwnie poważna mina. Czyżby coś się stało?

- Amber, słuchaj musimy pogadać- trochę przeraził mnie jego ton, którego pomimo naszej dłuższej znajomości jeszcze nigdy nie słyszałam.

- Co się stało?

- Bo wiesz... Nie wiem jak ci to powiedzieć. Chyba wytłumaczę ci to w formie pewnej metafory. Więc eghem- odkaszlnął-kiedy kupujesz kablówkę to pierwsze miesiące są za darmo, no a potem już trzeba za nią płacić. Więc przyjmijmy, że to ty kupowałaś kablówkę i skończył ci się darmowy pakiet i przyszedł czas żeby zapłacić. Rozumiesz?

-Ale... ja przecież nie mam pieniędzy. Wiesz o tym. Poczekaj trochę znajdę jakąś pracę, zarobie i wszystko ci oddam.

-Amber, ale darmowego pakietu nie da się przedłużać bo odetną ci kablówkę.

- To co mam zrobić?

-😏 Jakoś się dogadamy...

-Co masz na myśli?

-Wiesz, zostają jeszcze inne formy płatności. Istnieje coś takiego jak zapłata w naturze.

-Czy ty chcesz...

-Tak... -powiedział to z cwanym uśmiechem który przeszedł później w poważny wyraz twarzy-Pójdziesz ze mną na kolację do moich rodziców jako moja dziewczyna?- ostatnie zdanie powiedział na jednym wdechu.

-Tylko o to ci chodziło serio? Nawet nie wiesz jak się przestraszyłam.

-Świetnie to idź się przebrać i wypindrzyć, a ja odpalam Beti kochanie.

*****

Pov. Nathan

Po dwu godzinnej przejażdżce samochodem dojechaliśmy w końcu na miejcie zamieszkania moich starych. Amber cała się trzęsła ze strachu, to przecież tylko moi rodzice. 

Zapukałem i po chwili drzwi otworzył mój...łysy ojczulek?

-Czego wy znowu kurwa chcecie wy jebane pijaki żerujące na ludzkich uczniach...wy pijaki stawowe?-spojrzał na mnie wymownie- Ooo...to ty Nathan-przeniósł swój wzrok na Amber-A skąd wytrzasnąłeś tą bladą panienkę?

-Ojciec...coś ty zrobił z włosami?-zapytałem patrząc na jego łysinę.

-Oddałem biednym, głodnym dzieciom w Afryce.

-Że co kurwa?! Ojciec co ty brałeś?

-Dzisiaj nic...jeszcze-posłał mi głupawy uśmiech.

-Dzień dobry- szepnęła nieśmiało Amber.

-No cześć kosteczko!

-Kosteczko? Serio?!

-No co? Nie widzisz jaka blada jak Kość obgryziona przez Nathana.

Nagle Amber wybucha niekontrolowanym napadem śmiechu i przybiera kolor dojrzałego pomidora. Spojrzałem na nich jak na debili.

-No co?! Brakowało nam cię synku.

Nagle zza drzwi wyskakuje moja matka w czerwonym sari z przewiązaną Bandamą na głowie.

-Ohh!! Natii!!! To twoja żona?! Ahh jaka ona jest piękna. A gdzie wasze dzieciaczki?!

-Mamo ale to moja dziewczyna.

-Ohh wybacz kochanie za bardzo wybiegłam w przyszłość.

-Przyszłość?-zapytała zaciekawiona Amber.

-No więc...yyy...tak moja matka pracuje w telewizji jako wróżka. Przepowiada ludziom przyszłość z kart tarota. 

-No to wchodźcie dzieci.

Weszliśmy do środka, a po chwili mój ojciec do mnie podszedł i szepnął mi na ucho niby szeptem ale i tak wszyscy to słyszeli.

-Synu, bo ty już jesteś wiesz, dorosły facet więc wiesz co się robi z kobietami. Rozbierz tą panią. Rozumiesz o co mi chodzi-- ... rozumiesz o co mi chodzi?

Spojrzałem razem z ojcem na zaskoczoną Amber.

- Oczywiście, że cie rozumiem mój ojczulku - posłałem dziewczynie jeden z moich zabójczych uśmiechów i zapytałem - mogę twój płaszcz Amber?

-... A tak, tak jasne, dziękuje.

Pomogłem jej ściągnąć płaszcz i razem udaliśmy się do salonu.

Do Nienawiści Jeden krokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz