Rozdział 29

3K 161 25
                                    



Moje powieki delikatnie się uniosły. Jasne białe światło raziło mnie w oczy, dlatego zamrugałam parę razy, by przyzwyczaić je do blasku. Czułam na sobie czyjeś ręce, a nad sobą słyszałam dobrze znane mi głosy, a chwilę potem ponad tym światłem zobaczyłam sylwetki. 

- Nora? Nora, słyszysz mnie? 

Otworzyłam szeroko oczy, a rozmazany jak dotąd obraz stał się teraz dobrze widoczny. Użyłam całej swojej siły, by przynajmniej usiąść. 

- T...tak. - Odparłam, z wielką chrypką.

- Dziewczyno! - Warknęła Teresa. - Nie strasz mnie tak już nigdy więcej! 

Spojrzałam na nią beznadziejnym wzrokiem, jeszcze nie bardzo do końca rozumiejąc fakty. Thomas złapał mnie za biodra i pociągnął do góry, przez co mocno się zachwiałam. Zanim jednak ponownie zdążyłam wylądować na ziemi, Minho sprawnie mnie podtrzymał. 

- Nie miotaj nią tak! - Ofuknął Thomasa, patrząc na niego spode łba. - Ledwo co stoi. 

- Nic mi nie jest. - Mruknęłam, ale  zobaczyłam zwątpienie na twarzy chłopaka. Wiedziałam, że nie byłam zbyt wiarygodna. - Minho, na prawdę wszystko jest w porządku. 

Azjata przytaknął głową i powoli zsunął swoje dłonie z mojego ciała. Przez ułamek sekundy nie czując już oparcia, jakie dawał mi Minho, lekko przechyliłam się w bok, ale w samą porę złapałam równowagę.

- No pewno dobrze się czujesz? - Zapytał troskliwym głosem.

- Tak. - Odparłam. - Jest ok. 

Przetarłam oczy i przejechałam wzrokiem po pomieszczeniu. Wciąż znajdowaliśmy się w grocie. Spojrzałam na panel kontrolny, teraz był ciemny i wyglądał tak, jakby był wyłączony. 

- Zemdlałam? - Zapytałam głupio, przerywając ciszę. 

- Nie. Po prostu z wrażenia zabrakło ci tchu. - Mruknął Winston. - Oczywiście, że zemdlałaś. 

Przeczesałam dłonią brudne i zlepione od potu i krwi włosy i przenosząc wzrok w stronę światła, cichutko pisnęłam, widząc rzeź, której nie chciałam za żadne skarby widzieć.

- Nie patrz. - Thomas zakrył mi dłonią oczy, mocno mnie przytulając. Czułam jego ciepły oddech na swojej głowie i jego usta, które złączyły się z moim czołem. - Już po wszystkim. 

Trzymał mnie tak jeszcze, dopóki nie przestałam się trząść i gdy szloch ustał odsunął mnie delikatnie od siebie. 

- W porządku? 

- Tak. - Odparłam, przecierając rękawem bluzki łzy, które nadal bezustannie moczyły moje policzki. 

- W takim razie pora się już stąd wydostać na dobre. - Poczułam czyjąś rękę na ramieniu, a gdy się odwróciłam, zobaczyłam Newta, który ze współczuciem wymalowanym na twarzy starał się dodać mi otuchy. 

Miał jedne wielkie rozcięcie na policzku, cała twarz była brudna od kurzu, a włosy, zwykle bosko ułożone, teraz były zlepione od brudu. 

- Chodźmy. - Pociągnął mnie za rękaw i wręczył mi moją latarkę oraz plecak. 

Zanim wyszliśmy, rzuciłam poległym przyjaciołom ostatnie spojrzenie i wymamrotałam tylko ciche "przepraszam". Następnie ruszyłam w dalszą drogę, trzymając się blisko Thomasa i Minho. 



***


Wszystko potoczyło się jak lawina, kiedy przekroczyliśmy próg drzwi, które miały być naszą wolnością. Znajdowaliśmy się w olbrzymim podziemnym pomieszczeniu, które od razu rozpoznałam. Właśnie tutaj rozgrywała się cała akcja moich snów, tutaj wszystko się zaczynało. Wszędzie było brudno, a całe pomieszczenie było wypełnione najróżniejszą elektroniką, zaczynając od komputerów, a kończąc na niezwykle skomplikowanych maszynach, które wielkością dorównywały naszej szopie na narzędzia w Strefie i prawdopodobnie sto razy cięższych niż my wszyscy razem wzięci. Na samym środku, znajdowały się stoiska w komputerami i szklana kabina z długim panelem za nimi. Wszystko to było przerażająco fascynujące, coś, co budzi lęk i zaciekawienie. Wszędzie walały się ciała ludzi w białych fartuchach. Skrzywiłam się trochę na ten widok. Wszystko było rozwalone, szklane kabiny, były stłuczone, rozbite w drobny mak. Nawet światło mrugało jak szalone. Zewsząd sypały się jarzące się iskry. 

Between worlds / Newt ( W TRAKCIE EDYCJI )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz