Rozdział 2

1.3K 36 9
                                    

   Alicja, zgodnie z poleceniem ojca, wbiegła przestraszona na ścianę. Bała się tak bardzo, że zamknęła oczy przez co nie zauważyła tego, iż już znajduje się na peronie 9 i 3/4. Potknęła się o własne nogi, ale ktoś złapał jej ramię nim zdążyła się wywalić. Usłyszała zmartwione.

- Nic ci nie jest? - Obejrzała się i ujrzała wysokiego, opalonego, dobrze zbudowanego blondyna o przenikliwych szarych oczach. Złapała równowagę i wstała wyrywając mu się. Odpowiedziała, spuszczając wzrok i rumieniąc się.

- Nie. Dziękuje za pomoc. - Młodzieniec uśmiechnął się delikatnie i wyciągnął do niej dłoń. Kiedy niepewnie podała swoją, zamknął ją w silnym uścisku i przedstawił się.

- Jack Jennings. Miło mi cię poznać.

- Ali. Ty też jedziesz do Hogwartu?

- Tak. Pierwszy rok, a ty?

- Również. - Przyznała z nieśmiałym uśmiechem. Jack puścił jej rękę i z uśmiechem powiedział.

- Może będziemy w jednym domu. A nawet jeśli nie, może się zaprzyjaźnimy. Do zobaczenia

Ali. - Pożegnał się, machając dłonią i znikając powoli wśród tłumu. Alicja odmachała mu delikatnie. Przez to całe zamieszanie, zupełnie zapomniała o swym ojcu, który właśnie przypomniał jej o swojej obecności, kładąc swą dłoń na ramieniu córki.

- Alicja! - Dziewczynka odwróciła się zaskoczona ku niemu, po czym skrzyżowała ręce na piersi.

- Słucham?

- Może byś się łaskawie ruszyła. Myślisz, że pociąg będzie na ciebie czekał? - Ali jedynie westchnęła i nie czekając na Severusa ruszyła do przodu.

- Czekaj! - Zawołał jej ojciec, łapiąc jej nadgarstek. Wyrwała mu go i warknęła.

- Co?

- Z kim rozmawiałaś?

- Z Jackiem Jenningsem.

- Skąd wy się znacie?

- Złapał mnie, gdy upadłam.

- Posłuchaj niezdaro, nie życzę sobie byś się z nim zadawała.

- A obiecałam kiedyś spełniać wszystkie twe polecenia? - Zapytała z kpiną.

- Alicjo. Ostrzegam cię.

- A ja ci obiecuję. Nie będziesz mi wybierać przyjaciół. - Wyznała po czym szybko pobiegła przed siebie. W końcu dotarła do pociągu, gdzie znalazła wolny przedział. Położyła walizkę i zapadła się w swój fotel, zamykając oczy. Jakby to miało oczyścić jej umysł.


      W drzwiach pojawił się ciemnowłosy, zielonooki chłopiec w okularach. Był ciut niższy od Ali. Uśmiechnął się do niej i spytał.

- Hej. Mogę się tu dosiąść?

- Jasne. - Zgodziła się dziewczyna. Chłopak usiadł naprzeciw niej i wyciągnął do niej dłoń. Złapała ją jak wcześniej Jack jej. Uśmiechnęła się i przedstawiła.

- Ali.

- Harry Potter. - Ali uśmiechnęła się lekko, mówiąc.

- Wiele o tobie słyszałam. - Zachichotała - Jak chyba każdy.

- Chyba. - Zgodził się z nią, lekko zmieszany. Po kilku minutach do przedziału przyszedł także Ron Weasley i Jack, co bardzo uradowało Alicję. Dziwiło ją tylko, czemu? Przez przedział przewinęła się także Hermiona Granger i jej kolega Neville, szukając jego ropuchy, Teodory. W końcu dojechali na miejsce. Pierwszoroczni płynęli łódkami. Ali nigdy wcześniej tego nie robiła, więc była dość podniecona i szczęśliwa, dlatego iż polubiła już nieco Rona Harry'ego oraz Jacka i miała nadzieję, że wszyscy się zaprzyjaźnią, zatem radował ją fakt, że płynął całą czwórką.



   Przed zamkiem przywitała ich Minerva McGonagall. Opiekunka Gryffindoru oraz nauczycielka transmutacji. Weszli do Wielkiej Sali, gdzie przy czterech stołach siedzieli uczniowie starszych klas. Sala była piękna i naprawdę ogromna. Sufit był jak ze snu. Ali to nie zdziwiło. Wiedziała że jest zaczarowany. Przy stole nauczycielskim siedział dyrektor i nauczyciele. Dziewczynka dostrzegła nawet swego ojca, lecz szybko odwróciła od niego wzrok. W miejscu gdzie skierowane były oczy większości czarodziejów siedzących tu, był mały stołek i stara tiara. McGonagall wyjaśniła, iż jest to tiara przydziału. Zaczęła wyczytywać nazwiska uczniów, a tiara przydzielała uczniów ich do nowych domów. W każdym domu wybuchały gromkie brawa z okazji powiększenia się ich grona. Harry, Ron, Hermiona i Neville trafili do Gryffindoru, gdzie byli aż trzej starsi bracia Rona: Percy oraz bliźniacy George i Fred. Jack trafił do Slytherinu. Podobnie jak znajomy dziewczyny, Draco Malfoy, który zaczepiał wcześniej Harry'ego i obrażał Rona. Ali go znała, a on znał ją. Na szczęście ścisnęła się na tyle między innymi uczniami by jej nie zauważył, a ona mogła mu się przysłuchiwać. Na pewno należała do chytrych i przebiegłych osób. Jego "przyjaciele" Crabble i Goyle także stali się członkami domu węża i w końcu przyszedł czas na samą Ali.

- Alicja Snape! - Wyczytała nauczycielka. Wśród uczniów starszych klas, ich młodszego rodzeństwa oraz grona ślizgonów przebiegł cichy pomruk. Ali słyszała te szepty. Wzięła głęboki oddech i patrząc jedynie przed siebie, zajęła miejsce. Nie patrzyła na salę, lecz na swoje kolana, gdy usłyszała głos w głowie.

- Większość rodziny należała do Ślizgonów. Prawie cała od strony ojca, ale od matki, cóż, ostatnie pokolenie. - Ta wiadomość zaskoczyła Ali. Nie wiedziała w zasadzie z jakiego domu jest jej matka, czy jej rodzina była czarodziejami ani praktycznie nic. Z ojcem o tym nie rozmawiała. Nie lubiła z nim rozmawiać. - Widzę nie najlepsze relacje z ojcem. - Przerwano jej rozmyślenia. - Widzę też wiele talentu, ambicji, odwagi, pewności siebie. Jesteś dość miła, jeżeli chcesz, ale potrafisz też być złośliwa. Gdzie by cię tu przydzielić? Lubisz denerwować ojca, a nic go nie zdenerwuje jak to. - Skończyła i krzyknęła na całą salę - GRYFFINDOR! - Ali wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Gryffoni zaczęli klaskać radośnie, tak jak przy wszystkich innych. Z głowy dziewczynki zdjęto już tiarę, lecz ona wciąż siedziała jak sparaliżowana. Ktoś popchnął ją lekko. Usłyszała głos opiekunki swego domu.

- Idź. Dasz radę. - Jedenastolatka wykonała polecenie i na zwiotczałych nogach poszła z przerażeniem malującym się na twarzy do stolika. Kiedy tylko tam przyszła, Ron porwał ją w ramiona i przytulił. To samo uczynił Harry i wiele innych osób. Inni podawali jej ręce z uśmiechem, przedstawiając się. Również się uśmiechnęła i z radością witała wszystkich. Nie patrzyła na stół nauczycieli. Wolała nie widzieć miny swego ojca.


   Kiedy już wszyscy pierwszoroczni zostali przydzieleni, dyrektor rozpoczął przemówienie. Powiedział co jest zabronione, przedstawił nauczycieli i oznajmił, iż można zacząć kolację. Jedzenie było tam naprawdę wyśmienite. Percy pochylił się do Ali i zapytał ją.

- Chcesz kurczaka Alicjo?

- Nie, dziękuje. Jestem wegetarianką.

- Alicjo? Serio jesteś... - Zaczął Fred

- Córką Snape'a? - Skończył George, a ich starszy brat posłał im ostrzegawcze spojrzenie. Ali zachichotała i przyznała.

- Owszem, jestem.

- To ktoś z nim na tyle wytrzymał byś ty się urodziła? - Zapytali chórem. Dziewczynka zaśmiała się głośniej.

- Chyba. Nie znam mojej matki.

- Alicjo. Przepraszam cię za tych idiotów. - Zaczął Percy. Przerwała.

- Nie trzeba. I mówcie mi Ali. Tylko ojciec nazywa mnie pełnym imieniem.

- Ali?

- Ładne.

- W porządku. - Zgadzali się nowi znajomi. Po kolacji uczniowie udali się do dormitorium. Gryffoni mieli je za portretem Grubej Damy. Aby tam przejść musieli pamiętać hasło. Na wejściu był pokój wspólny, a na górze sypialnie. Wszyscy rozeszli się do swoich. Ali pożegnała się z Hermioną i położyła się na łóżku, patrząc w górę i uśmiechając się. Zapowiadało się na całkiem przyjemne siedem lat.

Córka Snape'a- pierwotna wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz