Rozdział 12

817 24 1
                                    

   Ali obudziła się w skrzydle szpitalnym. Ujrzała wszystkich swoich przyjaciół oraz dyrektora szkoły. Usiadła delikatnie na łóżku i zapytała.

- Co się stało?

- Och! Alicjo! Jak dobrze, że się obudziłaś. - Ucieszył się Dumbledore.

- Dziękuję, ale co się stało? - Zapytała ponownie i wówczas dowiedziała się wszystkiego. Jack ruszył po pomoc dla nieprzytomnej Ali i Rona, a w tym czasie Hermiona i Harry przeszli do kolejnego pomieszczenia, gdzie mieli wybrać odpowiedni eliksir. Przez ostatnie drzwi przeszedł wyłącznie Potter. Spotkał tam nie profesora Snape'a, lecz nauczyciela obrony przed czarną magią, który pod swoim turbanem miał ukryta twarz Voldemorta. Stało tam lustro Ain Eingrap, które pomogło Harry'emu odnaleźć kamień. Kiedy Quriell rzucił się na ucznia, Harry chciał go odepchnąć, ale okazało się, iż dotyk Pottera niszczy obu mężczyzn, zatem obecnie wszyscy byli bezpieczni. Ron i Harry też leżeli przez jakiś czas w skrzydle szpitalnym, ale już ich wypuszczono, zatem ostatnią pacjentką została Ali. Dumbledore już dawno wrócił do swoich zadań, zaś przyjaciele wciąż z nią rozmawiali. Konwersację przerwał jednak widok bladego, ciemnowłosego mężczyzny, który wszedł do sali i stanął przy łóżku swojej córki. Przyjaciele spojrzeli po sobie, dając znak, że powinni wyjść. Pożegnali Alicję oraz jej ojca i udali się do wyjścia. Nauczyciel odprowadził ich wzrokiem do wyjścia po czym przeniósł spojrzenie na swoją latorośl.

- Czujesz się lepiej? - Spytał.

- Tak. Dziękuję. - Odparła, a między nimi nastała niezręczna cisza, którą chciała przerwać wyjaśnieniami.

- Tato. Ja...

- Porozmawiamy o tym w domu. - Uciął krótko i wyszedł.


   Już niebawem, zakończył się rok szkolny. Puchar domów miał zdobyć Slytherin, ale za sprawą dodatkowych punktów dodanych przez dyrektora za czyny Pottera i czwórki jego przyjaciół, a nawet dla Neville'a - wygrał gryffindor. Pożegnalny obiad odbył się w miłej atmosferze tak jak powrót pociągiem na stację King's Cross. Grupa dojechała do miejsca docelowego, gdzie wszyscy pożegnali się i obiecali widywać się w lato. Po chwili przyszła rodzina Weasley, aby odebrać swoich synów, państwo Granger po swoją córkę, rodzice Jack'a po syna oraz wujostwo Harry'ego. Ali została jako ostatnia, więc zaczęła wypatrywać swego ojca. Poszła wzdłuż torów, rozglądając się za nim. Pomyślała, że powinien być gdzieś w pobliżu. Jechali w końcu jednym pociągiem. Nagle poczuła silny, męski uścisk na swoim ramieniu. Świat zamigotał, a kiedy znów otworzyła oczy, była już w swoim domu. Odwróciła się i ujrzała za sobą swojego ojca.

- Co ty sobie wyobrażałaś?! - Spytał córkę.

- Słucham? O czym ty mówisz? - Dziwiła się jedenastolatka.

- O tym co odwaliłaś ty i twoi przyjaciele! Piątka dzieci udała się na śmiertelną misję! - Prychnął wzburzony.

- Przecież nam się udało! Wyszliśmy cali i zdrowi! Harry pokonał Voldemorta. - Broniła siebie i swoich przyjaciół.

- Tobie to póki co udało się zarobić szlaban moja droga. - Poinformował ją ojciec.

- Co? Za co?

- Za twoją lekkomyślność, kłamstwa, złamanie zasad szkoły i głupotę jaką się w tym roku wykazałaś. - Wyliczył ze złośliwym uśmieszkiem. Przez chwilę ciskali w siebie błyskawice aż w końcu Ali spytała.

- Na co jest ten szlaban?

- Na wychodzenie z domu.

- Na jak długo?

- Do odwołania.

- A mogę zaprosić kogoś do siebie? - Zapytała wyzywająco.

- Nie. - Padła krótka odpowiedź.

- Dlaczego?

- Bo twoi przyjaciele to moi uczniowie, a ja mam wakacje po to by odpoczywać od moich denerwujących uczniów.

- Ja też jestem twoją uczennicą.

- Tak, ale ty oprócz bycia moją denerwującą uczennicą, jesteś też moim irytującym dzieckiem. - Odpowiedział, a Alicja posłała mu nienawistne spojrzenie.

- Idź się rozpakuj. - Nakazał Snape, a następnie wyszedł z pomieszczenia.

***

   Snape stanął w progu drzwi swojej córki. Do pomieszczenia wpadło trochę światła z korytarza. Severus spojrzał na zegarek. Było już po północy, zatem jego latorośl skończyła dwanaście lat. Wszedł cicho do środka i położył jej prezent i kartkę na szafce nocnej. Robił tak co roku. Nie umiał świętować z nią urodzin, zatem usuwał się w tym dniu. Kiedy patrzył na śpiące lico gryffonki, ściskał go ból na myśl o tym, że jej ostatnie, dziwne zachowanie było spowodowane strachem. Strachem przed nim. Może był oschły, stanowczy i wymagający, ale w życiu nie skrzywdziłby swojego jedynego dziecka. Bolało go, iż posądziła go o to. Spojrzał na nią jeszcze jeden raz, westchnął ciężko i odszedł.

Córka Snape'a- pierwotna wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz