Rozdział 11

723 19 0
                                    

    Ostatnie wydarzenia w Hogwarcie miały miejsce w zatrważającym tempie. Młodzi przyjaciele dowiedzieli się, iż profesor Dumbledore wyjechał co napełniło ich nie lada przerażeniem, gdyż był to jedyny czarodziej, którego bał się Voldemort. Grupa postanowiła działać i na własną rękę powstrzymać Mistrze Eliksirów przed kradzieżą Kamienia Filozoficznego.

***

   Wieczorem Jack i Ali siedzieli na błoniach, obserwując w milczeniu budynek szkoły.

- Ali? - Odezwał się młodzieniec.

- Mhm? - Zwróciła na niego uwagę rówieśniczka.

- Jesteś pewna, że chcesz iść z nami? To w końcu twój ojciec.

- Tak. Jestem pewna. Poradzę sobie. - Zapewniła. Ślizgon skinął głową, słysząc słowa rówieśniczki. Posiedzieli jeszcze przez kilka minut, ale stwierdzili w końcu, że czas już wracać.

***

   Harry, Ron, Hermiona i Ali postanowili opuścić pokój wspólny, gdy wszyscy już spali, ale ktoś postanowił im przeszkodzić. Przy drzwiach czekał Neville.

- Neville odsuń się. - Poprosił Potter.

- Nie! Przez was gryffindor znowu oberwie! Nie pozwolę na to! Nie puszczę was! - Krzyczał pulchny młodzieniec.

- Neville wybacz mi. - Szepnęła Hermiona, która po chwili rzuciła na kolegę zaklęcie paraliżujące. Dzieci udały się na zakazane piętro, gdzie spotkali Jack'a. Trójgłowy pies stojący na klapie, leżał spokojnie urzeczony dźwiękiem pięknej, zaczarowanej harfy.

- Słyszycie? - Spytał nagle Jack.

- Ale co? - Dopytywał Ron.

- Harfa! - Krzyknęła blondynka.

- Przestała grać! - Dołączył Potter. Obejrzeli się, a za nimi stał wściekły pies. Wszyscy zanieśli się krzykiem, a następnie szybko rzucili się w otwartą klapę. Kiedy już tam byli, wpadli w plącze, które ich dusiło.

- Co to jest? - Spytał spanikowany Weasley.

- Diabelskie sidła. - Wyjaśniła Granger. - Nie ruszajcie się, bo szybciej was zabiją. - Dodała.

- Co? - Pisnął Ron. Ali, Hermiona i Jack uspokoili się dość szybko i zsunęli się do dołu.

- Ej! Gdzie jesteście?! - Darł się okularnik.

- Na dole! - Odparł Ślizgon.

- Wyluzujcie! - Rozkazała Alicja. Minęło kilka sekund, a Harry także pojawił się obok nich.

- Harry! - Krzyczał jego przyjaciel.

- Nie może się wyluzować!

- Pomyślmy. - Zaczęła Miona. - Diabelskie sidła kochają cień... Ale światła nie! Światło je zaraz załatwi! - Wykrzyknęła. Wyciągnęła swoją różdżkę i skierowała ją w stronę roślin, krzycząc. - Lumos solem! - Z różdżki błysnęło oślepiające światło, które uderzyło w zielone liny.  Ron spadł, a następnie wstał i otrzepał się, mówiąc.

- Szczęście, że wyluzowałem.

- Szczęście, że Hermiona znała zaklęcie. - Skwitował Potter.

- Chodźmy. - Nakazał Jennings, a grupa ruszyła dalej.


   Kolejnym pomieszczeniem był pokój z miotłą i tysiącem latających kluczy. Tylko jedne z nich mogły pasować do zamka w drzwiach, które prowadziły do następnego miejsca. Potter wziął miotłę i zaczął poszukiwać klucza. Znalazł go w końcu, lecz gdy go złapał, pozostałe rzuciły się na niego. Udało mu się otworzyć drzwi i przejść przez nie wraz z przyjaciółmi. W następnym miejscu stały ludzkich rozmiarów figurki do szachów czarodziejów. Weasley postanowił, że pokieruje drużyną. Poświęcił się, aby reszta mogła przejść dalej. Jednak gdy rozwalano jego pionek, kawał gruzu uderzył Ali w głowę, zaś Ron spadł na podłogę i oboje stracili przytomność. Ostatnie co usłyszeli to jak Hermiona mówiła do Jack'a.

- Jack! Leć po pomoc! - Potem nastała cisza i ciemność.


Córka Snape'a- pierwotna wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz