Rozdział 11

1.6K 78 4
                                    

Bolało kiedy Harry ciągnął mnie za nadgarstek wzdłuż ulicy, do auta Liama. Nie mogłam się wyszarpnąć z jego uścisku. Nie ważne jak bardzo próbowałam, jego palce wciąż były mocno zaciśnięte. Krokiem też mu nie dorównywałam. Szłam tak szybko jak tylko potrafiłam by nie zostać w tyle.

- Harry, zwolnij. Proszę cię.

Jednak nie słuchał.  Miarowo szedł do przodu za moim bratem, mijając ludzi. Nagle gwałtownie się zatrzymał, przez co wpadłam na jego plecy.

- Harry,  czyś ty.....

Przyłożył palec do ust, tym samym mówiąc mi że mam milczeć. Przytuliłam się do niego, splótł nasze palce razem i wcąż wpatrywał się w miejsce, gdzie zniknął Liam. Czekaliśmy na niego w nieskończoność.  Harry odwrócił się do mnie.

- Idź do auta i poczekaj na nas.

- Ale.....

- Proszę.

Włorzył mi w dłoń kluczyki od samochodu, pocałował mnie w czoło, po czym pchnął w jego stronę. Wiedziałam że będzie czekał aż wsiądę do środka i zatrzasnę drzwi, więc starałam się zrobić to jak najwolniej. Miałam przeczucie że nie będzie to nic dobrego. Uderzyłam w guzik drzwi, tym samym blokując je od środka. Siedziałam na tylnej kanapie drżąc z zimna. Nie włączyłam ogrzewania, pewnie dlatego ze nie chcialam by mnie znaleźli. Chociaż było to mało prawdopodobne żeby usłyszeli. Wolałam zmarznąć niż się komuś narazić. Oparłam głowę o oparcie i przymknęłam oczy. Była już 1 w nocy a my staliśmy na parkingu. Nagle coś uderzyło w okno strasząc mnie. Z moich ust wydobył się krzyk przerażenia.

- Lydia, otwórz! To tylko ja!

Zobaczyłam za szybą twarz Harrego i Liama. Podniosłam się i otworzyłam drzwi, rzuciłam sie mu na szyję.

- Nie straszcie mnie tak więcej.

- Wsiadaj.

Wydawał sie czymś zaniepokojony, więc bez zbędnych protestów znów siadłam do auta. Nie byliśmy daleko od mojego domu, ale Harry wybrał inny kierunek. Pojechał do siebie. Drogę pokonaliśmy  nie tak szybko, jak kiedy tu szłam. Przez co mieli więcej czasu do pogadania. Przez chwilę ich nie słuchałam, ale kiedy padło moje imię postanowiłam się trochę zainteresować.

- Nie jest teraz bezpieczna. Nigdzie. Zabiorę ją ze sobą.

- Ale może wrócić ze mną do domu.

- Liam tam ją będą najpierw szukać. Dobrze by było żebys też na parę dnie gdzieś pojechał.

- Mieliśmy jechać do Roo. - wtrąciłam.

- Świenie! Pojedziesz. I to jak najszybciej.

Liam nic już nie powiedział, wysiadł z auta i podszedł do mnie, przytulił mocno do siebie. Ciężko było nam się rozstać, szczególnie po tym że oboje nie ufaliśmy Harremu. Ale teraz musieliśmy zacząć, jeśli chcieliśmy się kiedyś zobaczyć.

- Uważaj na siebie.

- Ty na siebie. Możesz mi powiedzieć do kąd ją zabierasz?

- Nie. Tak biędzie dobrze. Jeśli cię o nią spytają będziesz mógł powiedzieć że zabrałem ją ze sobą. Reszta nie będzie ich interesować.

Po raz ostatni objęłam brata, zaraz zostałam odprowadzona przez niego do samochodu. Nie miałam odwagi odwrócić się i pomachać Liamowi na pożegnanie. Bałam się że łzy, które powstrzymywałam popłynęły by mi po policzkach. Zupiełnie nie wiedziałam do kąd jedziemy.

- Lydia?

- Mhm? - mruknęłam, ale nie otworzyłam oczu.

- Weź torbę z bagażnika!

To zdanie nie było skierowane do mnie. Był wściekły tylko na kogo? Poczułam jego rękę chwytającą mnie pod kolanami, drugą obejmującą plecy. Uniósł mnie w górę,  przeszedł parę kroków po czym zatrzymał się.  Pewnie po to by otworzyć drzwi.  Położył mnie na miękkim materac i chwilę później wyszedł. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. W kącie na fotelu siedział Harry. Czy aby napewno? Przecież niedawno stąd wyszedł. Spojrzałam na chłopaka, w jego lewej brwi znajdował się kolczyk, a loki przytrzymywała opaska. To napewno nie był Harry. Zauważył ze mu się przyglądam, uśmiechnął się a w jego policzkach pokazały się dołeczki.

- Hmm.......mój brat nie mówił że jesteś taka ładna.

Zrobił krok w moją stronę,  przez co ja się instynktownie cofnęłam. Znałam zbyt dobrze wybuchowy charakter Harrego. A sądząc po wyglądzie tego chłopaka,  raczej nie był grzecznym chłopcem. Na samą myśl że mógłby zrobić mi krzywdę, dreszcz przeszedł mi po plecach.

- Hazz ci o mnie nie opowiadał?

Wyciągnął dłoń i dotknął mojego policzka. W lekkim świetle zdołałam zauważyć,  że jego ręce pokryte są tatuażami. I tak jak u Harrego naprawdę dobrze to wygląda. Drzwi otworzyły sie gwałtownie, uderzajac z impetem o ścianę. Huk jaki został przez to wywołany prawdopodobnie obudził by połowę Londynu. Do środka wpadł Harry, groźnie patrząc na "siebie".

- Edward, zostaw ją.

Ton jego głosu był normalny, jednak widziałam jak jego mięśnie się napinają. Podszedł do brata, złapał go za ramię i mocno pociągnął do tyłu. Chyba nie był przyzwyczajony do jego siły, bo zatoczył sie do tyłu,  wypuszczając mnie z uścisku dużych dłoni. Harry natychmiast podszedł do mnie, osłaniając własnym ciałem. Zmierzyli się gniewnie wzrokiem, po czym Edward odwrócił sie i wyszedł z pokoju.

- Lydia?

- Dlaczego nie powiedziałeś że masz brata? I to w dodatku bliźniaka.

- No, wiesz.

- Harry, ja nic o tobie nie wiem.

Siadłam na łóżko, a Harry poszedł w moje ślady.  Jednak nie zrobił nic wiecej. I dobrze. Potrzebowałam chwili by dotarło to do mnie. Położyłam sie, ale widzialam że nie zasnę. Przyciągnął mnie do siebie, plecami zetknęłam się z gorącą skórą jego torsu.

- Wiesz, nie ma o czym opowiadać. Eddie nie jest.....on od dziecka miał zamiłowanie do wszystkiego co niebezpieczne. Najpierw zaczął palić,  później pić, wkońcu wpadł w narkotyki. To wszystko przez imprezy na które chodziliśmy. Dwa lata temu pierwszy raz wziął udział w nielegalnej walce. Bił każdego kto go nie posłuchał.  I tak trafił na dwa lata do poprawczaka.

- On cię w to wciągnął?

- Bliźniaki trzymają sie razem.

Nie wierzyłam w to. Może Edward był tym gorszym Stylesem, ale obaj mnie tak samo bardzo przerażali. Odetchnęłam kiedy objął mnie mocno w talii, tym samym przyciągając bliżej siebie. Zastanawiałam sie dlaczego akurat tu mnie przywiózł. Skoro nie chciał żebym wiedziała o jego bracie. Chwyciłam jego dłonie w swoje, poluźniając uścisk i odwróciłam sie do niego.

- Dlaczego tu mnie przywiozłeś?

- Tylko tu jesteś bezpieczna. Tylko z Eddiem.

Wyczułam w jego głosie nutkę bólu, a moze zazdrość? Podniosłam głowę do góry i pocałowałam go w usta.

- Dobranoc księżniczko.

Usłyszałam jeszcze zanim moje powieki opadły i zasnęłam wsłuchana w miarowe bicie jego serca.

Does He Know?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz