- Liam co się stało? Liam!
Chwyciłam go za nadgarstek i szarpnęłam, odwracając do siebie, co poszło naprawdę sprawnie nie jak z Harrym. W ciemnych oczach chłopaka błyszczały łzy. Coś złego się stało nim zdążyłam przyjechać.
- O co poszło?
- Ona jest w ciąży!!! - wykrzyczał mi w twarz.
- Mama?
- Nie! Lana!
Ciarki przeszły mi po plecach. Czyli co?! Będę miała rodzeństwo? Z ojcem pewnie. No pięknie. Przeniosłam wzrok na mamę siedzącą na fotelu z twarzą w dłoniach, tata i Lana stali uśmiechnięci naprzeciw nas. Teraz coś zaczęło się we mnie gotować ze złości. Odetchnęłam głęboko, zaciskając mocniej palce w dłoni Harrego.
- Lydia ty.........
- Nie masz prawa tu przychodzić! To nie twój dom!
Po raz pierwszy, słysząc mój krzyk, cofnął się o krok, podszedł do drzwi. Uciekł. Roześmiałam się, nie wieżąc w to. Pozostali spojrzeli na mnie zdziwieni, tylko Liam tak jak ja nie potrafił opanować śmiechu. Jenna otarła łzy wierzchem dłoni i podeszła do nas.
- Dziękuję, że przyszłaś.
- Nie ma za co mamo.
Jej oczy otwarły się szerzej ze zdziwienia ale zaraz mocno przytuliła mnie do siebie.
- Dawno tego nie mówiłaś. Ty musisz być Harry. Jestem Jenna, mama Lydii.
- Miło mi panią poznać, pani Payne.
Uścisnęli sobie dłonie, ona zmierzyła chłopaka wzrokiem i zatrzymała się na jego brzuchu, w miejscu gdzie przez koszulkę prześwitywał tatuaż motyla. Zagryzła dolną wargę. Znałam tę minę. Oho! Harry jej się podobał. Założyłam ręce na piersi, gniewnie na nią patrząc. Duże, gorące dłonie zacisnęły się na moich biodrach, przyciągając do równie gorącego torsu. Oparł brodę na moim ramieniu i pocałował mnie w policzek.
- Chyba cię kocham. Zazdrośnico.
-Hej! Ja nie.......
- Jasne.
Jenna zaproponowała żebyśmy zostali na noc, skoro ojciec wyszedł. Harremu ten pomysł się spodobał, mi nie szczególnie. Owszem chciałam pobyć ze swoją rodziną, ale nie kiedy Lena i Jenn tak na niego patrzyły.
- Możecie spać u ciebie.
- U mnie.
- To zawsze będzie twój pokój.
Harry schował moje maleńkie dłonie w swoich i pociągnął mnie w stronę schodów. Jego pomysł mnie przeraził. Jednak moją reakcją był tylko śmiech.
- Chodź, mój zboczeńcu. - uwolniłam od niego jedną dłoń.
- Zboczeńcu?! - krzyknął, próbując udawać oburzonego.
Dobrze że byliśmy na schodach, gdzie nikt nie mógł nas usłyszeć, bo skończyło by sie to długim kazaniem wygłoszonym przez mamę. A nie chciałam żeby wystraszył się jej od razu kiedy ją poznał. Oparłam się o drzwi do mojego pokoju, Harry przysunął się bliżej mnie, ręką objął moje plecy przyciskajac moje biodra do swoich. Mój łokieć nagle uderzył o klamkę i wpadliśmy do środka. Oparłam dłonie na jego piersi, trzęsącej się ze śmiechu. Próbowałam go unieść, ale mnie uprzedził i podniósł się na łokciach.
- Złaź ze mnie! - wydusiłam, śmiejąc się pod wpływem jego ciężaru.
- Ostatnio ci się podobało jak byłem górą.
- Zejdź!
Jego kolana oparły się na podłodze, po obu stronach mojej talii. Chwycił mnie za nadgarstki i uwięził w swoim mocnym uścisku. Nasze twarze dzieliły centymetry, czułam każdy jego oddech na skórze. Pocałował mnie w czubek nosa po czym roześmiał się wesoło. Kochałam tego wariata, nawet jeśli on mnie nie. Właściwie to czym była dla nas miłość? Bo napewno nie była taka jak w filmach. Z zamyślenia wyrwał mnie gorący dotyk Harrego, stawiającego mnie do pionu. Ruszył do mojej garderoby, w której została większość moich ubrań, zaczął przeglądać wieszaki.
- Może tą włorzysz?
Wyprostował w moją stronę rękę z wieszakiem na którym wisiała sukienka. Czarny materiał był, dopasowany w biuście i rozszerzający się ku dołowi, ze skrzyżowanymi na plecach ramiączkami, gdzie niegdzie wprasowane były delikatne róże. Westchnęłam i przeniosłam wzrok na chłopaka, chyba tylko po to by ulec jego uśmiechowi. Ściągnęłam ubranie które miałam na sobie i włorzyłam sukienkę. Na moje nieszczęście, zapinała się z tyłu na trzy guziki. Podszedł do mnie i jego gorące palce, musnęły skórę na moich plecach. Materiał sukienki napiął się kiedy trafiał w otwory. Pochylił się i pocałował moje odsłonięte, od włosów, ramię. Pod wpływem dotyku, prez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Wyślizgnęłam się z jego dłoni i zajrzałam do wnętrza szafy, w poszukiwaniu odpowiednich butów.
- Może te?
Wycelowałam w Harrego, czarnymi koturnami. On tylko pokręcił przecząco głową.
- Nie... tamte.
Wskazał leżące w kącie garderoby czerwone szpilki. Były śliczne, z zamszu, w połowie był delikatny paseczek ze złotym zapięciem. Bardzo mi się podobały, ale włorzyłam je tylko raz, później jakoś nie było okazji.
- Chcesz mnie zabić. - powiedziałam, ale i tak włorzyłam te buty które się mu podobały.
Nie było problemu żeby w nich stanąć na nogi, z chodzeniem chyba jest gorzej. Podeszłam do Harrego i zauważyłam, że w końcu jesteśmy prawie równego wzrostu. Wciąż był ode mnie wyższy, ale sięgałam do jego ust nie stając na palcach. Roześmiał się, kiedy jednym zgrabnym ruchem objęłam jego kark i przyciągnęłam do siebie. Nagle spoważniał i jego oczy przybrały ciemny kolor zieleni. Czasem przerażały mnie te jego zmiany nastroju.
- Wiesz, nie jestem dobry w takich rzeczach jak miłość i te sprawy. Ja nie potrafię kochać. Dla mnie nigdy coś takiego nie istniało. Nie chcę żebyś przez jakieś głupstwo które zrobię mnie zostawiła. Tylko na tobie mi zależy.
Na moich rzęsach wisiały łzy. Cholera jasna! Zmnieniam się w płaczącą idiotkę. Ujęłam twarz Harrego w obie dłonie.
- Na razie, ani mi się śni zrywać z tobą. A wtedy......
- Nie byłem pijany. - przerwał mi szybciej niż się spodziewałam. - Musiałem to powiedzieć, bo chłopaki mieli już dość słuchania tego.
- Czyli......
- Tak, Lydia. Kocham cię. I tym razem jestem poważny.
Przepraszam że nie dodałam go wczoraj tak jak obiecałam ale się rozchorowałam. Myślałam cały czas nad zakończeniem i oto teraz rozdział jest gotowy.
CZYTASZ
Does He Know?
FanficCo się stanie jeśli niegrzeczna dziewczyna spotka równie złego chłopaka? Czy ich miłość będzie prawdziwa, czy będzie tylko głupim pokazem? Lydia zmieni dla niego wszystko, a on..........raczej nie.