Rozdział 28

1.1K 62 10
                                    

Obudziłam się i przed oczami zamajaczyły mi błękitne ślepia Niam. Czy ten kot musiał cały czas mnie obserwować? Może to jakaś dawno zaginiona dziewczyna Harrego w reinkarnacji? Wszystko jest możliwe. Spojrzałam na śpiącego obok mnie loczka. Wyglądał tak słodko z włosami rozrzuconymi po poduszce, malinowymi ustami oprawionymi w lekko widoczne teraz dołeczki. Ciasno obejmował mnie ramionami, co już mi nie przeszkadzało. Znaliśmy się nie cały miesiąc, a ja już go pokochałam. Nawet nie wiedziałam kiedy. W większej części była to chyba zasługa Harrego który mnie zmusił bym z nim była.

- Hej, maleńka. Nad czym myślisz?

- Nie zastanawiałeś się co by było gdybyś tamtego dnia zrezygnował?

- Nie. Wolę nie myśleć o tym. Nie poznałbym ciebie. I ogólnie wszystko byłoby inne. A tak przez durny zakład mam ciebie. Tylko ciebie.

Jego ramiona jeszcze mocniej zacisnęły się w okół mojego ciała, nie robiąc mi nawet najmniejszej krzywdy. Ludzie uznawali go za niebezpiecznego, choć naprawdę taki nie był. Czasem, ale mi nie potrafił zrobić krzywdy. Od jakiegoś czasu.

- A co z twoją mamą i siostrą?

- Nie chcę o tym rozmawiać.

- Ale Hazz......

- Nie mówmy o tym!

Wściekły wyszedł z łóżka i skierował się do łazienki. Dlaczego nie chciał o tym porozmawiać? Dobrze wiedział że zawsze może ze mną porozmawiać, ale nie chciał. Co też między nimi musiało się stać. Wygrzebałam się z pościeli i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej miętowe jeansy i białą koszulkę, która miała na plecach wycięte serce. Włosy znów zaczęły mi się kręcić, więc związałam je w wysoki kucyk.

- Chodź. Pani Winde nie lubi kiedy się spóźniasz.

Stał w korytarzu jak zwykle jego nogi opinały czarne, podarte jeansy, do tego zwykły biały t-shirt którym podwinął krótkie rekawy pokazując tatuaże na lewym ramieniu. Dla odmiany włożył białe Conversy i na loczki siwą beanie. Można było opisać go jedym zdaniem: Kurwa jakie ciacho!

- Ty nie masz ze mną biologi. - spojrzałam na niego podejrzliwie.

On napewno nie miał ze mną biologi, czy o tym zapomniałam? Nie miał, bo ostatnio często ją opuszczałam. Z tego powodu że miałam na koniec zawsze piątki mogłam ją sobie odpuścić. Wyszłam za nim z domi i siadłam do 'naszego' auta.

- Nie możemy jej minąć? Nie grozi mi zagrożenie.

- No bo masz mnie.

- Boże! Harry ty zboczeńcu!

Uderzyłam pięścią w jego udo, skrzywdził się, choć dobrze wiedziałam że nawet nie poczuł bólu. Zatrzymał samochód na parkingu i rozejrzał się po nim.

- W sumie możemy tu zostać. I zrobić coś o wiele ciekawszego.

Moje oczy rozszeżyły się kiedy domyśliłam się o czym myśli. Co nie było trudne. Mój zboczeniec zawsze o tym myślał.

- Nie tu.

- Dlaczego? Szyby i tak są przyciemnione, nikt nas nie zobaczy.

- Nie-e.

Jednak moje protesty na nic się nie zdały. Odsunął fotel od kierownicy, zdecydowanie posadził mnie na swoich kolanach. Zanim zdążyłam powtórnie zareagować, jego gorące palce wsunęły się pod materiał moich jeansów i odpięły ich guzik.

- Harry.......

Natychmiast zostałam uciszona brutalnym pocałunkiem, często tak robił kiedy za dużo gadałam. Wciągnęłam powietrze przez zęby kiedy dosięgnął mojego krocza.

Does He Know?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz