Rozdział I

225 25 4
                                    

   Ze snu wybudził mnie budzik. Znów kolejny, okropny dzień. Nie spałem za wiele, może dwie godziny, nie więcej. Przyzwyczaiłem się do tego, noce zwykle spędzałem na płakaniu lub zapełniałem swojego umysłu myślami, które bolały, nie mogłem o Nim zapomnieć. Minęło już trzy lata odkąd między nami się popsuło, a ja wciąż nie mogłem sobie wybaczyć, że zniszczyłem naszą przyjaźń.

   Całe szczęście, gdy tylko mogłem to otwierałem podręczniki i wkuwałem. Nienawidziłem tego, nie widziałem w tym sensu, jednak dzięki notatkom i książkom mogłem skupić się na czymś innym niż moje życie. Ciężko jest się pozbyć dręczących myśli, jeśli uzyskamy rezultat, to chwila nieuwagi i znów nasz mózg jest przepchany przykrymi słowami.

    Wyczołgałem się niechętnie z łóżka, tutaj spędzałem najwięcej czasu,jadłem, spałem, uczyłem się i... płakałem. Podszedłem do lustra i przeczesałem ręką włosy. Spojrzałem na moje odbicie i zastanawiałem się, dlaczego tak rodzina chwali mój wygląd. Ciemnobrązowe włosy, zielone oczy, wyraźne kości policzkowe. Nie widziałem tutaj nic nadzwyczajnego, a wręcz przeciwnie, byłem osobą której nienawidziłem pod każdym względem. Ruszyłem w stronę łazienki, aby wziąć prysznic, puściłem wodę tak, aby z słuchawki leciała zimna woda. Kiedy wszedłem do kabiny lekko się pobudziłem, nie należę do osób lubiących zimno, więc jak najszybciej nałożyłem na siebie szampon do włosów i żel do ciała.

   Po prysznicu założyłem bieliznę oraz skarpetki, białą koszulkę i czarne spodnie. Podpiąłem suszarkę do kontaktu i wymodelowałem włosy tak, aby stały do góry, spryskałem je lakierem i wyszedłem z pomieszczenia.

   Na dole nikogo nie zastałem, ponieważ na zegarze wybiła dopiero godzina szósta. Specjalnie zawsze wstaje wcześniej, aby uniknąć spotkania z rodzicami, z którymi nie mam najlepszych kontaktów.Często się kłócimy, niestety chyba z mojej winy, bo gdy tylko zapytają mnie dlaczego jestem smutny, wybucham agresywnie i krzyczę.

   Ubrałem swoją kurtkę z eco-skóry i czarne trampki, zarzuciłem plecak na ramię i wyciągnąłem telefon z kieszeni, klikając w aplikacje wiadomości tekstowych.


Ja: Hej, wychodzę, a ty?

Scarlett: Cześć,  ja już gotowa, będę czekać tam gdzie zawsze


   Nie dawno nastała jesień, więc poranki były dość chłodne, niestety dla mnie temperatura poniżej piętnastu stopni Celsjusza to katorga. Na szczęście Scarlett nie mieszkała za daleko, na piechotę miałem do niej z dziesięć minut.

-Hej - burknęła Scarlett. Byliśmy z reguły ponurymi i spokojnymi nastolatkami, niemniej jednak z nią to można do tańca i różańca, chociaż nie za często mieliśmy jakieś przypały. Łączy nas to, że nie przepadamy za ludźmi, ale ich akceptujemy. Nienawidzimy, gdy ktoś robi przykrość drugiej osobie, jest to dla nas niezrozumiałe.

-Cześć - odpowiedziałem.

   Ja i moja przyjaciółka miewamy różne dni, są takie, przez które milczymy, ale znajdą się również takie, gdy nie możemy zamknąć naszych jadaczek. W głębi duszy, od zawsze chciałem być zwykłym nastolatkiem, który chodzi na imprezy, tańcować do świtu, zapijać się do utraty przytomności i łamać nieświadomie prawo na każdym kroku. Jednak nie miałem na to nigdy odwagi. Po prostu się boję, odkąd stałem się nie lubiany w szkole. Szczerze wolę siedzieć w domu niż być przerażonym przez większość czasu, zresztą nigdy mi nie dopisuje humor.

-Masz zadanie na angielski? - zagadała.

-Mam, nawet to dodatkowe - odpowiedziałem, i wymusiłem uśmiech.

-Nie musisz przy mnie udawać, Aaron - jej ton wskazywał na to, że jest lekko oburzona.

-Co? - udałem, że nie wiem o co chodzi.

-Przecież, wiem - spojrzała na mnie marszcząc brwi. - Wiem, że boisz się iść do szkoły - powiedziała. Zna mnie bardzo dobrze, nawet chyba za bardzo.

   Po przykrościach, które sprawił mi Jackson trudno jest mi zaufać komukolwiek, ale Scarlett pewnego dnia wstawiła się za mnie, co w sumie pogorszyło sytuację między mną, a Legionem Brookens'a, ponieważ zaczęli nabijać się ze mnie, stwierdzili iż nie potrafię obronić się sam. Co prawda nie chcieli mnie wtedy pobić, wyzywali mnie i to tyle, jednak ja ujrzałem jasną stronę tej sytuacji. Po raz pierwszy ktoś zwrócił mi uwagę w ten dobry sposób, inni uczniowie w szkole robią ze mnie pośmiewisko, są też tacy, dla których jestem obojętny, i również tacy, którzy chcą mi pomóc, jednak boją się Victora i jego paczki. Nie dziwię się im. Na szczęście, a tak w sumie na nieszczęście, nie jestem jedyną osobą terroryzowaną przez tyranów, w szkolę jest dużo uczniów, którzy mają podobne doświadczenia z Brookens'em, ja jednak żywiłem uczucia do jednego z łobuzów.

-Nie chce pytać o Jacksona, ale - zawahała się. -Czy ty dalej go... -wiedziałem już o co chce spytać.

-Scarlett!- wydarłem się. -Odpowiedziałem, że tak miesiąc temu, odpowiedziałem tak samo wczoraj i również odpowiem tak jutro! -nakrzyczałem na nią, jednak po paru sekundach zaczęły mnie dręczyć wyrzuty sumienia, ale jej nie przeprosiłem. Po prostu nie potrafię rozmawiać na ten temat, wolę przeboleć go sam.

   Pod głównym wejściem stał Jackson, spojrzałem na Scarlett, na co zrobiła dziwną minę. Wcale się go nie bałem. Gdy był sam udawał, że mnie nie widzi, jednak kiedy przebywał ze swoimi koleżkami stawał się okropnym dupkiem. Tchórz. Tchórz, którego kocham i nienawidzę.

   Przeszedłem koło niego i stało się to czego się spodziewałem, czyli nic. Zignorowałem ten piękny zapach i ruszyłem w stronę mojej szafki, wyciągnąłem potrzebne podręczniki, wpakowałem je do plecaka i zatrzasnąłem drzwiczki, po czym podskoczyłem, ponieważ zza nich wyłoniła się twarz Cindy. Typowy szkolny plastik, mogę sobie dać rękę uciąć, że przeleciało ją połowa ludzi ze szkoły, w tym Jackson. Na ostatnią myśl zabolało mnie serce.

-Hej?- powiedziałem pytająco, ponieważ wiedziałem, że nie zacznie pierwsza mówić.

-Hej- odpowiedziała. W jednej ręce trzymała zeszyt, a drugą bawiła się swoimi blond włosami. Wiedziałem, że to ja muszę ja zapytać po co do mnie przyszła, inaczej by nie przestała za mną chodzić.

-Czego chcesz? - warknąłem. Spodziewałem się po niej czegoś wrednego jednak tym razem się pomyliłem.

-No bo chce zadanie z angielskiego, a ty na sto procent masz, widziałam jak czytasz to głupią lekturę, więc na pewno coś naskrobałeś -zachichotała. Jak ja jej nie znoszę, pomyślałem.

-Masz, Cindy - wręczyłem jej swoją pracę i zacząłem zmierzać w kierunku... w kierunku, w którym nie ma tej tępej idiotki.

-Tak za darmo!? - krzyknęła, na co się odwróciłem i spojrzałem na nią pytająco. -Nie muszę ci obciągnąć?
-Nie -odpowiedziałem szybko. Chciałem żeby jej pytanie było sarkazmem, jednak ona mówiła całkiem na serio.

-To bardzo miły chłopak z ciebie jest - parsknęła, wcale tak nie myślała. - Bo wiesz, jak ostatnio chciałam zadanie domowe z biologii od Jackson'a to musiałam mu zrobić loda - zagotowało się we mnie. - Nawet dwa razy! - w tym momencie nie wytrzymałem.

-Cindy... - najpierw powiedziałem spokojnie. -Weź tą pierdoloną pracę i spierdalaj stąd! - w tym momencie już krzyczałem.

  Poza Scarlett nikt nie wiedział o moich uczuciach, które żywiłem do Jackson'a, jednak od zawsze jestem o niego zazdrosny, co może w końcu ktoś zauważyć i przez to mieć więcej powodów do znęcania się nade mną. Niestety w takim świecie żyjemy.

***

Rozdział oryginalnie był dłuższy, ale skróciłem go do tysiąca słów bo w sumie nie wiem czy długie rozdziały są fajne... No w każdym razie, ten rozdział edytowałem chyba z 10 razy, aby pasowała mi fabuła...  no i taki jest końcowy rezultat :P

✔️Złe RzeczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz