Obudziłem się bardzo wcześnie rano, gdy sprawdziłem godzinę na telefonie, wskazywała ona szóstą. W sypialni nie było żadnych okien, więc panowało totalna ciemność, ale gdy wyszedłem z pomieszczenia okazało się, że na zewnątrz dopiero się rozjaśniało i powoli gasły uliczne lampy. Mama nie miała tarasu, ani małego balkonu w mieszkaniu, więc aby zapalić papierosa zjechałem windą na sam dół i wyszedłem przed wieżowiec. Odpaliłem fajkę i od razu tego pożałowałem. Totalnie zapomniałem, że Nowy Jork to nie Richmond, a zwłaszcza Manhattan, najbardziej zagęszczona dzielnica tej metropolii. Mimo świtu, wiele ludzi już przemieszczało się nowojorskimi ulicami, a ja wyglądałem jakbym od kilku lat nie widział lustra. Strasznie przejmowałem się wyglądem.
Całą podstawówkę wspominam źle. Nie byłem nigdy zbyt bardzo lubianym dzieciakiem, mimo iż w liceum bardziej dręczył mnie Legion Brookens'a, to znalazło się kilku znajomych, a reszta rówieśników było do mnie neutralnie nastawiona. Natomiast pierwsza szkoła do której poszedłem okazała się koszmarem. Praktycznie nikt mnie lubił, moim jedynym przyjacielem był wtedy Jackson. Dzieciaki wybrały sobie mnie jako punkt zaczepek i głupich żartów, a wszystko dlatego, że byłem biedny.
Zaciągając się dymem papierosowym rozmyślałem o mojej przeszłości i to dość dalekiej. Zanim tato wrócił do pracy był alkoholikiem i nasza rodzina ledwo to przetrwała. O ironio, pomyślałem. Udało nam się przejść przez alkoholizm ojca, tylko po to, aby wszystko się rozpadło około dziesięć lat później.
Przed tym wszystkim mój tato był porządnym człowiekiem, pracował jako prawnik, dobrze zarabiał i miał wszystko o czym tylko pomyślał, jednak za jakąś cenę. Jego zawód był wymagający, pracował nieustannie z przerwami na sen, który i tak nie był zbyt długi. Poza spędzaniem czasu w swoim biurze, musiał pracować też w domu nad przeróżnymi sprawami, jak najlepiej, aby zadowolić klienta. Z czasem stres dawał o sobie znać i ojciec lubił sobie wypić piwko, ewentualnie dwa. Jednak z tygodnia na tydzień było coraz gorzej, aż uzależnił się od tej używki, przez to jego reputacja ucierpiała. Był on dosyć znany w mieście i pisała o nim miejscowa prasa, gdy ludzie zaczęli zauważać jego problem, zaczęło się robić pod górkę. Zgłaszało się do niego mniej ludzi, przez co pieniędzy ubywało, a to wcale nie pomagało nam w sytuacji, w której byliśmy. Nasze fundusze stoczyły się na dno, więc moja mama postanowiła pójść na studia, które były jej marzeniem.
Studia matki wymagały dużej ilości pieniędzy, a zwłaszcza, że University Of Richmond nie jestem tanim college'em. W między czasie zaczęła dorabiać na kampusie w kawiarence, a niedługo po tym ojciec stracił całkowicie pracę, jego nawyk nie ustępował. Właśnie tak z bogatego dzieciaka, zostałem biedny. Przez to w szkole musiałem nosić stare ubrania, dziurawe buty i inne żenujące, według tych głupich bachorów, ciuchy. Byłem pośmiewiskiem i traktowany jak śmieć, a najgorsze jest to, że nauczyciele tylko pierdolą głupoty, że oni potrafią pomóc, a prawda jest taka, że unikają jakiegokolwiek zamieszania się w konflikty uczeń kontra uczeń.
Może wydać się to głupie, ale przez te wszystkie wydarzenia mam lekką traumę, że znów zacznie mi ktoś dokuczać z tego powodu, mimo że ojciec wyszedł z nałogu, po trudniej walce i znalazł pracę, a mama wykształciła się i zarabia w swoim zawodzie. Nie jest tak dobrze jak kiedyś, ale totalnie nie mam na co narzekać, no może poza tym, że moi rodzice już nie są małżeństwem i to chyba z mojej winy.
Kiedy zaciągnąłem się po raz ostatni dymem, przeszedł mnie dreszcz. Zapomniałem, że jest grudzień, a dookoła leży śnieg po kostki, a ja stałem w samych dresach i krótkim rękawku. Tak przeczesywałem swoje myśli, iż całkowicie wyleciała mi z głowy temperatura. Migiem wróciłem do budynku, aby się ogrzać. Wchodząc do mieszkania, zastałem mamę robiącą śniadanie w kuchni.
- Gdzie byłeś? - zapytała zaspana.
- Byłem się przejść - skłamałem - ciekawi mnie okolica - to już była prawda.
- Byłeś na spacerze, ubrany w to? - wskazała palcem na moje ciuchy.
- No, właściwie to zdążyłem tylko zjechać na dół i przypomniałem sobie, że jest zima i wróciłem i no ten - zacząłem się gubić we własnych zeznaniach, a rozmowa dopiero się zaczęła. Okropny ze mnie kłamca.
- Dobra, nieważne - burknęła.
- Co na śniadanie? - w pomieszczeniu unosił się zapach jedzenia.
- Pierogi ruskie - odpowiedziała zadowolona.
- To jakaś potrawa z Rosji? - zaciekawiony spojrzałem w garnek.
- Och nie - była zamyślona - to potrawa polska, Polacy jedzą to na obiad, ale ja wczoraj je ulepiłam i tak pomyślałam, że podam ci je na śniadanie - opowiadała zadowolona.
- Skąd znasz polską kuchnie?
- Pamiętasz jak mówiłam ci, że mamy żydowskie korzenie, stąd zresztą twoje imię i nasze nazwisko, hmm? - kiwnąłem głową na tak. - No właśnie, a twoja prababka była polką, więc jakoś tak utrzymał się ten przepis w naszej rodzinie.
- Czyli dobrze rozumiem, że mam korzenie polsko-żydowsko-amerykańskie? - zapytałem trochę pogubiony.
- Tak, ale jeszcze pewnie znajdzie się kropla kanadyjskiego, wiesz od strony twojego ojca - usiadłem z wrażenia. Całe życie byłem przekonany, iż jestem Amerykaninem z żydowski pochodzeniem, a tu taka niespodzianka.
- Nigdy tego nie robiłaś - mówiłem zachwycony z pełną buzią.
- Jakoś nie było okazji - uśmiechnęła się. - Słuchaj, dzisiaj muszę lecieć do pracy, ale jutro już spędzę z tobą cały dzień, w końcu jest wigilia - dokończyła swoje pierogi, przytuliła mnie, zostawiając pieniądze i wyszła.
Zacząłem się zastanawiać co ja mam do cholery sam robić przez cały dzień, ale doszło do mnie, że jestem w pieprzonym Nowym Jorku i mogę robić tyle rzeczy ile tylko zapragnę. Jednak przed wyjściem zadzwoniłem do Jackson'a na FaceTime i porozmawialiśmy tylko z półgodziny, ponieważ mówił mi, że musi iść z Dandelion'em i Shaundi obgadać sprawy z Kyle'em, tak opowiedział mi o wszystkim przed wyjazdem, chciałem zgłosić się do pomocy, ale totalnie mi zakazał.
Wsiadłem w autobus, ale niestety jechał on tak długo, że zacząłem rozmyślać czy nie wysiąść i nie iść na nogach, bo możliwe iż doszedłbym wtedy szybciej.
Spacerowałem po Central Parku i był on tak piękny, nawet zimą, której nie znosiłem, że zacząłem marzyć o tym, aby odwiedzić jeszcze raz to miasto, ale wiosną lub latem. Puch śniegu pokrywał wszystko, niemalże idealnie. Nad jeziorkami stały całe rodziny, ze swoimi dziećmi, karmiąc kaczki, z małych górek chłopcy i dziewczynki zjeżdżali na sankach, a starsze pary próbowały spacerować przez zaspy śniegu. Było cudownie, może niewielu podobał się fakt, że park leżał w całym centrum miasta, ale według mnie, wieżowce dookoła dodawały dodawały temu miejscu uroku, wyglądało to tak, hmm oryginalnie.
Mimo panującej minusowej temperatury, usiadłem na ławce i zacząłem się rozglądać. Dostrzegłem dwie dziewczyny, które szły za rękę i poczułem lekką zazdrość. Nie mogłem tego robić z Jackson'em, bo on wciąż był w ukryciu, co prawda ja też nie robiłem coming out'u, ale miałem gdzieś co ludzie sobie pomyślą o mojej orientacji, a Jackson wręcz przeciwnie.
Cały dzień spędziłem na samotnym zwiedzaniu tej metropolii, robiłem setki zdjęć telefonem i nigdy tak dużo nie podróżowałem komunikacją miejską jak dzisiaj. Jednak opłaciło się, ponieważ udało mi się sfotografować One World Trade Center, 9/11 Memorial Museum, Statuę Wolności, Central Park, panoramę miasta, Brooklyn Bridge i inne ciekawe miejsca, które chciałbym zwiedzić z Jackson'em.
Podróżowanie komunikacją miejską okazało się dość opłacalne, czego doświadczyłem dopiero pod koniec dnia, gdy zamówiłem taksówkę, którą wróciłem do domu. Zapłaciłem za nią niewyobrażalną cenę i nie zostało mi prawie nic. Na całe szczęście w apartamencie mamy znalazłem jakieś krakersy, a następnie zaparzyłem sobie herbatę. Nie zdążyłem ani razu jej łyknąć, ponieważ zasnąłem pod kocem, leżąc na kanapie. Podróżowanie i niska temperatura mnie wykończyły.
***
rozdział może wydać się nudny, ale według mnie potrzebny, chciałem przedstawić trochę przeszłość Aaron'a ;)
CZYTASZ
✔️Złe Rzeczy
Teen FictionHistoria nastoletniego Aaron'a, który w imię miłości poświęcił wszystko co miał, który postanowił zmienić swoje życie o 180 stopni, dla drugiej osoby. Okładkę stowrzyła: @beasbutterfly