Rozdział 17

101 9 3
                                    

Nie wiem,gdzie dokładnie jestem. To miejsce jest dziwne,ale i jednocześnie...normalne.

Znajduje się w parku,gdzie odbywa się jakiś festiwal. Wszędzie są atrakcje,różne zabawy i stoiska z jedzeniem. Jest mnóstwo ludzi. Wszyscy świetnie się bawią. Ale ja czuję,że coś jest nie tak. Czuję jakby zaraz coś się miało wydarzyć. Jakby najważniejsza osoba w moim życiu miała się zaraz pojawić. Chcę gdzieś iść,ale nie mogę się ruszyć. Jakbym miała tu stać w tym miejscu i zobaczyć coś,czego nie powinnam. I to właśnie nastało. W tłumie ludzi dostrzegam jakiegoś chłopaka i dziewczynę. Wyglądają na szczęśliwych. On coś do niej mówi,ona się uśmiech w jego stronę. Teraz właśnie ją przytulił i pocałował w nosek. To słodkie. Nie wiem dlaczego akurat oni mnie tak zainteresowali. Od samego początku się im przyglądam i przyglądam. W końcu odwracają się do mnie przodem a moje serce momentalnie stanęło. Tym chłopakiem okazał się być Jake. Zaczynają odchodzić a ja go wołam,ale mnie nie słyszy. Nie mogę za nim pobiec. Jakbym była przyklejona do podłoża. Łzy zaczynają mi lecieć strumieniami. Wołam go,ale on zaczyna znikać w tłumie ludzi. Tracę go.

Tracę go...

Otwieram wystraszona oczy i od razu znajduję się w pozycji siedzącej. Jestem roztrzęsiona i cała spocona. Zakrywam twarz dłońmi. Dziwne,że jeszcze nie płaczę.

Ten alkohol namieszał mi w głowie. One nie mogą powrócić. Już było tak dobrze. Dlaczego akurat teraz?

Nagle czuję jak dwa silne ramiona,tulą mnie do siebie. I w tym właśnie momencie łzy zaczęły lecieć z moich oczu. Nathan przytula mnie do siebie mocniej i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi,a ja moją głowę kładę na jego ramieniu. Po chwili wciąga mnie na swoje kolana dalej tuląc i zaczyna nas kołysać. Choć tak bardzo dobrze mi w jego objęciach,to mi nie pomaga się uspokoić.

Dlaczego znowu mi się przyśnił? Dlaczego śni mi się,że go tracę a tak naprawdę już go straciłam? A najgorsze jest to,że był z dziewczyną...

Czy ja kiedykolwiek o nim zapomnę? Jestem przecież z Nathanem. I jest mi z nim naprawdę dobrze. Jesteśmy ze sobą krótko i nadal się poznajemy,ale jest dobrze.

Nie wiem ile tak w tej pozycji siedzimy,ale czuję że dość długo. A on nadal cierpliwie czeka,aż się uspokoję.

-Wiesz...chyba ten alkohol ci nie sprzyja. Na kacu jesteś strasznie wrażliwa.-Mówi cicho,jakby bał się głośniej.

Uśmiecham się przez łzy,ale on tego nie widzi,bo nadal mam głowę na jego ramieniu.

-Słońce,co ci jest?-Znów odzywa się po dłuższej chwili zatroskanym głosem.

-Nic.-Odpowiadam cicho.-Po prostu...zły sen.

-Yhm...rozumiem. Tak jak mówiłem wcześniej,więcej nie pijesz.

Prychnęliśmy razem na jego wypowiedź.

-Powiesz co ci się śniło?-Pyta odsuwając mnie lekko od siebie i ścierając łzy z policzków.

-Nic ważnego Nathan,naprawdę. To przez ten alkohol.-Odpowiedziałam i zaczynam gładzić go po policzku,przy okazji wpatrując się w jego piękne niebieskie oczy.

On po chwili wzdycha i mówi:

-Czy znów śnił ci się koszmar związany z Jakiem?

Na chwilę wstrzymałam oddech,a serce przyśpieszyło. Żeby tego po sobie nie poznać,od razu odpowiadam:

-Nie,nie. Po prostu to był jakiś...koszmar. Już go nawet nie pamiętam.

Chwilę patrzy się na mnie podejrzliwie,ale zaraz z powrotem mnie do siebie przytula.

Idealny stanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz