(A/n to nie jest do końca zdrowe)
++
Trzeba być naprawdę żałosnym człowiekiem, by w trakcie świąt zostać wyrzuconym z domu, a wszystko dlatego, że kuzynce Taehyunga nagle zachciało się go podrywać. Co innego, gdyby wszystko rzeczywiście ograniczyło się zmysłowego gładzenia jego uda tuż pod wigilijnym stołem i szeptania mu zbereźnych rzeczy na ucho, ale jak można rzucić się krewniakowi do rozporka w spiżarni, gdzie do jasnej cholery co rusz zagląda to matka, to babcia? Głupie dziewczę.
Poza tym, że głupie, to na dodatek zakłamane, bo gdy pani Kim upuściła przepełnioną jedzeniem tacę na ziemię, widząc owe widowisko, mała, ruda menda zaczęła płakać i histeryzować, że kochany przez całą familię brat cioteczny chciał zaciągnąć ją do łóżka.
Ale jak to tak? W święta? Przy rodzinie? Kuzynkę?!
Burza wyzwisk i rzucania talerzami, a wrobiony chłopak miał niecałe pół godziny, by spakować swój studencki dobytek do walizki i zabrać dupę w troki jak najdalej od kimowej willi. Brunet wolał już nic nie mówić, w końcu zapewnienia, iż nie gustuje on w dziewczynkach jedynie pogorszyłyby sprawę, a babuleńka na miliard procent skończyłaby zawałem. Mamusia też. I tatuś, przy okazji.
Trochę oszczędności miał, więc tułał się po hotelach przez kilka dni, gdy oczywiście każdy znajomy odmawiał mu noclegu. A mówiąc "każdy", trzeba na uwadze mieć fakt, że przyszły projektant biżuterii posiadał tylko jednego przyjaciela, Yoongiego, który pedalstwa do swojego domu wpuścić po prostu nie mógł.
Zmarnowany, użalający się nad własnym życiem w sylwestrową noc, gdzieś na dachu jakiegoś seulskiego bloku, opróżniał właśnie butelkę soju, przyglądając się barwnym pokazom fajerwerków tuż nad jego głową, choć była godzina zaledwie dwudziesta, a więc aż cztery godziny przed wejściem w kolejny, zapewne tak samo nudny i nijaki rok zwyczajnego studenta z bogatej rodziny. Z tą różnicą, że tym razem bez ciepłego kąta i wsparcia w bliskich.
Wszystkie kolory tak pięknie się ze sobą zlewały, wszystko wokół niego niemalże falowało, a on sam miał wrażenie, że za sekundę zacznie lewitować, że sam zamieni się w petardę. Wstał z miejsca i, zataczając się, zaczął wędrować po stropie, podśpiewując pod nosem (a przynajmniej tak to sobie wtedy wyobrażał) najnowszą piosenkę swojego ulubionego zespołu, gdy nagle zauważył balansującego na krawędzi budynku mężczyznę, także trzymającego w ręce butelkę, która nagle wyślizgnęła mu się z rąk, spadając na ziemię kilka pięter w dół, a na ulicy zabrzmiał tylko pisk włączonego alarmu i jakieś krzyki grupki wystraszonych ludzi.
Nie to, żeby Taehyunga jakoś szczególnie obchodził los innych, bo jak debil chciał skoczyć, to najwidoczniej miał ku temu niemały powód, ale coś go tknęło. Może odnalazł w nim zagubioną duszę, skoro oboje doprowadzili się do stanu względnej nieużywalności na dachu tegoż samego budynku, a może jednak to przez te obcisłe rurki, uwydatniające jędrne pośladki i umięśnione nogi skoczka, bowiem w ułamku sekundy (a może kilku minut?) znalazł się tuż obok, ciągnąc go za marynarkę do tyłu, tym samym chroniąc przed rychłą śmiercią.
- Co robisz, kurwa? - fuknął, podejrzliwie patrząc na rozanielonego Kima, a że wciąż w jego żyłach płynęła krew pomieszana z procentami, to dołączył się do tego uśmiechu, zapominając momentalnie o wszystkich troskach. - Ja chciałem skoczyć - powiedział bez ogródek, siadając na płycie.
- No wiesz co.. Taki tyłek nie może się zmarnować - zaśmiał się pijacko, bez uprzedzenia ładując się na kolana tego bardziej od siebie zbudowanego. - Tae - przywitał się, całując niedoszłego samobójcę prosto w usta.

CZYTASZ
sexy husband ﻬ taekook
Random❝Baby, you're electric.❞ [ukończone] comedy; +18; top!jk; trochę rak i kac vegas (#1 in vkook - 170319 #7 in random - 210218)