- Co się dzieje, dzidzia? - Jungkook przysiadł na skraju łóżka, tuż przy wzdychającym ciężko Taehyungu.
- Czuję się tak, jakby rodzice mi powiedzieli, że zostałem adoptowany - odpowiedział spokojnym głosem i poprawił zimny okład na czole.
- Oj tam, od razu przesadzasz. Wielka mi rzecz, że mój przyjaciel udzielił nam ślubu, jak byliśmy najebani, wpisując w akcie małżeństwa, że jesteś kobietą. - Jungkook machnął ręką i prychnął, lecz widząc grymas na twarzy męża i spojrzenie w stylu "słyszysz, co ty pieprzysz?", momentalnie spotulniał. - Dobra, masz rację. To trochę szokujące. Ale przynajmniej znamy prawdę z pewnego źródła! I na dodatek twój przyjaciel też może wziąć ślub!
- Ta. Może dlatego, że Hoseok jest transem i nie przeszkadza mu paradowanie w sukience, ale... Ale zrobienie ze mnie baby to ujma na honorze, rozumiesz, Guk?
- Kobiety są fajne, Taehyung.
- Hyunbin jest fajna?
- Nie.
- A moja kuzynka, która chciała mi obciągnąć podczas rodzinnej wigilii?
- No nie.
- A baba, która pomyliła twoje wyniki badań genetycznych z wynikami innego faceta?
- Dobra, okej, kobiety nie są fajne! Zadowolony?! - krzyknął podirytowany, patrząc jak jego mąż zasłania poduszką usta i cicho chichocze. - I coś taki rozbawiony nagle, hm?
- Pedał z ciebie, Guk.
Jungkook głośno parsknął i przewrócił oczami, by następnie zrzucić z czoła bruneta zimny okład. Wskoczył okrakiem na duszącego się ze śmiechu dwudziestodwulatka i zablokował mu nad głową nadgarstki.
- Odezwał się.
- Wcale nie jestem pedałem, Gukkie - wychrypiał mniejszy, kiedy mąż łaskotał go po bokach i całował uroczo po szyi.
- Nie?
- Nie.
- Zaraz się przekonamy - mruknął, wsuwając dłoń w bokserki zarumienionego studenta. Zacisnął palce na jego powoli twardniejącym członku i uśmiechnął się półgębkiem, obserwując jak Tae nagle przestaje się wiercić i opiera dłonie na ramionach swojego mężczyzny, wzdychając cicho.
Jungkook nie przestał, a wręcz przyśpieszył ruchy, dokładnie masując zaróżowioną główkę. Czasami tylko celowo robił dłuższe przerwy, ledwo powstrzymując śmiech na widok bruneta, który z szeroko otwartymi ustami wypychał do przodu biodra.
- Mam skończyć?
- T-tak.
Ale Jungkook zamiast mu ulżyć, wysunął dłoń z jego bokserek i uśmiechnął się perfidnie.
- Czemu przestałeś?!
- Bo to pedalskie - odpowiedział z przekąsem, a Taehyung uderzył go pięścią w ramię.
- W takim razie jestem stuprocentowym pedałem. A teraz skończ - warknął ostrym tonem i wsunął dłoń męża z powrotem na swoje miejsce.
*
- Jungkook?
- Mhm - sapnął zziajany, kiedy powolnymi, ale szalenie intensywnymi ruchami zagłębiał się w swoim uroczym mężu.
- Kup mi kota.
Biznesmen podniósł głowę z jego ramienia i przystopował, patrząc na męża jak na obłąkanego. Starł pot z czoła i zmarszczył brwi, mając nadzieję, że starszy tylko się z nim droczy, albo jest już w takiej ekstazie, że zaczyna pleść głupoty.
- Taehyung, nie wiem, czy wiesz, ale właśnie uprawiamy seks.
- Twój penis tkwi w moim tyłku już jakieś piętnaście minut, zorientowałem się.
- Aż tak bardzo cię nie podniecam, że podczas seksu myślisz o kotach?
- Misiaczku, wiesz, że podniecasz mnie najbardziej na świecie - zapewnił słodkim głosem i wydął usta, a opuszkami palców zmysłowo przejechał po napiętych mięśniach męża. - Ale aktualnie podnieca mnie także myśl, że moglibyśmy mieć w domu takiego małego kotka.
- Czy ty masz gorączkę?
Taehyung przewrócił oczami i prychnął.
- Nieważne, przepraszam. Kontynuujmy.
- Odechciało mi się - fuknął mężczyzna i wysunął się z niego całkowicie.
- Weź nie strzelaj fochów i zerżnij mnie jak prawdziwy facet - westchnął pretensjonalnie i złapał (na szczęście jeszcze twardego) członka Jungkooka. - Noo... Proszę. Bardzo ładnie proszę mojego najcudowniejszego na świecie męża.
- Nie wiem, co mam sobie teraz myśleć. - Biznesmen rozejrzał się nerwowo po pokoju, jakby analizując to, czy takie słowa go zadowalają.
- Jungkook. Kocham cię najmocniej na całym świecie i podniecasz mnie tak, że mam ochotę pieprzyć się z tobą całodobowo, więc, na litość boską, przeleć mnie tak, żebym nie wiedział, co to w ogóle jest kot.
Jeśli poprzednie słowa go nie zadowoliły, te z pewnością tak.
*
Zbliżała się północ, kiedy przylepiony do boku męża Taehyung słodko spał, co chwilę mamrocząc pod nosem coś w zrozumiałym tylko dla siebie języku.
Jungkook delikatnie smyrał go po nagich plecach i uśmiechał się szeroko, bo wcale nie potrzebował w domu kota. Jednego już miał.
Nazywał się Taehyung, lubił słodycze, truskawkowe mleko, pieszczoty i mizianie o dosłownie każdej porze dnia i nocy, miękkie kocyki, czułe słówka i małe dzieci.
Biznesmen westchnął ciężko i pomasował swoje skronie. Naprawdę ulegał mniejszemu zdecydowanie częściej, niż powinien.
Ale to nie jego wina, że tym oczom zwyczajnie nie dało się odmawiać.
- Pysiu... - wyszeptał, delikatnie szturchając ukochanego w ramię. - Kupię ci tego kota, ale pod jednym warunkiem.
Taehyung otworzył z trudem jedno oko i wcisnął policzek w klatkę piersiową młodszego.
- Będę śnił ego wetę - wybełkotał, mlaskając przy tym uroczo.
- Co?
- No. Będę czyścił jego kuwetę - powiedział, tym razem wyraźniej, po czym złapał dłoń męża i położył ją na swoim karku. - Miziaj mnie.
- W takim razie są dwa warunki - odchrząknął, bez namysłu drapiąc kark męża paznokciami.
- Słucham cię, kochanie.
- Zanim go kupimy, polecimy na spóźniony miesiąc miodowy.
Student otworzył szeroko oczy i podparł się na łokciach.
- Gdzie?
- Gdzie tylko chcesz.
- A nie możemy najpierw kupić kota, a potem zabrać go ze sobą?
- Jestem cierpliwy, ale do czasu, Taehyung.
- Jezu, no już dobrze... - westchnął mniejszy i przewrócił oczami, ponownie wtulając się w tors męża. - Wredna z ciebie małpa dzisiaj, Guk.
- Odezwał się.
_________________
tak, to nadal żyje i niedługo zrobię maraton, buziaki
CZYTASZ
sexy husband ﻬ taekook
De Todo❝Baby, you're electric.❞ [ukończone] comedy; +18; top!jk; trochę rak i kac vegas (#1 in vkook - 170319 #7 in random - 210218)