Poniedziałek. Ubrana w zwykłe jeansy i bluzę zeszłam do kuchni. Wstałam jako pierwsza, z przyzwyczajenia. Zrobiłam śniadanie dla całej rodziny. Siadłam przy stole i w samotności spożywałam posiłek. Pusty talerz umyłam i włożyłam do szafki. Poszłam do toaety. Stanęłam przed lustrem i zobaczyłam swoje odbicie. Na twarzy miałam dwa siniaki, na ramieniu jeden. Umyłam zęby i skierowałam się w stronę pokoju Olivii, żeby przygotować ją do przedszkola.
- Kto się tak kręci po tym domu?! Hope, do jasnej cholery zrób coś w końcu a nie obijasz się całe życie. Żaden pożytek z ciebie. Zasrana córka i uczennica. - krzyknęła moja matka z sypialni.
Moi rodzice zawsze mieli mnie w dupie. Mnie i Olivie. Od 6 lat wszystko się kręci tylko wokół Emily. W szkole miałam dobre stopnie. Nawet bardzo dobre. Ale co może wiedzieć o tym moja matka, która nawet nie interesuje się moimi stopniami? Obudziłam Olivie i ubrałam w sukienkę oraz sweterek. Dałam jej jej ulubioną maskotkę i zeszłyśmy do kuchni. Zrobiłam jej kanapkę z masłem orzechowym, który uwielbiała i wyszłyśmy z domu. Miałam gdzieś, czy Emily zdąży do szkoły, czy nie. Natomiast ja chciałam mieć wykształcenie w życiu, nie to co moi rodzice.
Zaprowadziłam siostrzyczkę do przedszkola, a sama poszłam do szkoły z której najchętniej bym uciekła. Nie miałam przyjaciół ze względu na moją rodzinę. Wstydziłam się ich przyprowadzać do domu. Moi rodzice byli alkoholikami, nie rozumieli tego, że ranią swoje dzieci. Tak już jest.
7.56. Weszłam do szkoły pełna obaw kolejnego dnia. Siniaki były widoczne, na dodatek miałam dziś w-f. Udałam się pod salę, w której miałam pierwszą lekcję. Starałam się zakryć włosami ślady wczorajszego napadu ojca, jednak bezskutecznie. Zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszliśmy do sali.
- Hope, co się stało? - spytała nauczycielka, przez co wszyscy zwrócili na mnie uwagę.
- N...nic. Uderzyłam się. - powiedziałam ze łzami w oczach, wspominając wszystkie złe chwile mojego życia.
- Łamaga haha - powiedział chłopak z tyłu, na co klasa zaczęła się śmiać.
Czas dłużył mi się niesamowicie. W końcu lekcja dobiegła końca.
- Hope, pozwól na chwilkę. - powiedziała pani Green
- Słucham? - starałam się mówić spokojnie, jednak nie bardzo mi to wychodziło.
- Powiedz mi, co się stało? Jesteśmy same. Wiesz, że ja nikomu nie powiem. Hope...
- Ale ja już mówiłam, że wszystko jest w porządku.
- Przecież widzę, że to nie są siniaki po głupim uderzeniu. Hope..czy ktoś cię bije? - spytała niepewnie
Nie, proszę pani. Wszystko jest dobrze, naprawdę. - powiedziałam, wymuszając uśmiech. - Muszę już iść, zaraz zadzwoni dzwonek.
Wyszłam z sali. Łzy ciekły mi po policzkach. Bałam się, Bałam się powiedzieć prawdy. Zaczęli by sprawdzać, przesłuchiwać. Byłoby jeszcze gorzej, nikt by mi nie uwierzył. Rodzice udawali by aniołków, a Emily nic by nie powiedziała. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem sama. Całkiem sama.
11.12, poniedziałek
Dzień jak co dzień. Krzyki mamy, która była lekko pijana po nocy poza domem. Smutek Olivii, która wszystko widziała i słyszała. Siniaki na twarzy. Ból, łzy, cierpienie. I tak na okrągło.

CZYTASZ
Pamiętnik ✔
Roman pour Adolescents16 kopnięć w brzuch. 9 uderzeń w twarz. 12 ciosów w plecy. "Jesteś beznadziejna" "Jesteś zakałą rodziny" "Dziwka. Szmata" "Zobacz jak ty wyglądasz. Bierz przykład ze swojej siostry nieudacznico" Jestem Hope. Hope, jak nadzieja. Tylko że ja, tej...