8

6.3K 290 18
                                    

  Nadeszła noc. W blokach zapaliły się lampki, choinki odbijały się w szybach. W jednym z okien widać było szczęśliwą rodzinę dzielącą się opłatkiem. Gapiłam się w nią jak w obraz. Wiedziałam, że nigdy nie będzie dane nam mieć normalnej, radosnej wigilii z najbliższymi. Ostatni raz spojrzałam na Olivię i zasnęłam drżąc z zimna.  

Obudziłam się z nogami w śniegu. Buty przemoknięte, kurtka i koce zimne. Spojrzałam na staruszkę, która miała bardzo bladą twarz. Nie, to niemożliwe.

- Proszę pani, proszę pani - krzyczałam, wołałam jednak bez skutków. Rozpłakałam się. Przykryłam staruszkę kocem który miała na sobie. - dziękuję. Dziękuję ci za wszystko. Nie zdążyłam się pożegnać, jednak pozostanie pani w moim sercu na zawsze.

Płakałam. Właśnie straciłam osobę, która dodawała mi nadziei i determinacji. Gdyby nie ona, nie wiem czy dałabym radę z Olivią. Wyciągnęłam z podartej torby staruszki dwa koce. Otuliłam się jednym, a drugi dałam siostrzyczce. 

- Jak się czujesz? - powiedziałam zapłakana.

- Dobrze - powiedziała uśmiechnięta dziewczynka. Wymusiłam uśmiech na swojej twarzy i oparłam się o kamienicę. Musiałam być silna. Silna, dla Olivii.

25 grudnia, niedziela

Umarła. Byłam świadkiem śmierci mojej jedynej przyjaciółki, z którą byłam związana jak z nikim innym. Która dawała mi nadziei i wiary w siebie. Która była najlepszym co mnie spotkało na ulicy. Wiem, że muszę sobie poradzić z każdą przeszkodą napotkaną na naszej drodze. Olivia czuje się lepiej. Moje modlitwy do Boga zostały wysłuchane..







Pamiętnik ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz