Rozdział VII

6.5K 503 24
                                    

Nie mogłam się przyzwyczaić do sposobu, w jaki on wymawiał moje imię. Zazwyczaj kiedy je słyszałam, było wymawiane szybko, tak jak każde inne słowo. W czasach, kiedy byłam szeregowcem, przełożony zaraz po nim dodawał rozkaz. A Cavar.. jakby zwykłe imię coś znaczyło. Wyszłam, wcześniej uśmiechając się do niego grzecznie. Nie było tak źle. Kiedy już zamknął drzwi zaczęłam gorączkowo myśleć. Jutro nie będzie czasu żeby iść do szwalni po coś na bal. Idziemy teraz. Założyłam kurtkę z powrotem. Szwalnia znajdowała się w południowym skrzydle, w jednym z korytarzy służbowych. Te korytarze prowadziły choćby do kuchni, sypialni służby, pralni pałacowej czy też magazynów z żywnością. Weszłam do pomieszczenia pełnego przeróżnych tkanin, nici i innych przyborów do szycia. Co dziwne, paliło się światło. Było po jedenastej, więc nie sądziłam, że ktoś by tu jeszcze siedział. Kiedy obeszłam wielkie bele materiału zobaczyłam Ravena, głównego krawca w pałacu. Niewiele z nim rozmawiałam, ale to on uszył dla mnie mundur galowy. Akurat pracował przy jakimś manekinie. Podniósł głowę znad pracy.

-Czemu zawdzięczam wizytę?

Spojrzałam na niego.

-Jestem..

-Amelie. Generał Gwardii Królewskiej. - przerwał mi z miłym uśmiechem. - Tak, pamiętam cię. To ja uszyłem twój mundur. Szukasz czegoś?

-Sukni na bal powitalny jutro. Nie pomyślałam o tym wcześniej, bo dopiero się dowiedziałam, że się na niego wybieram. To byłby problem znaleźć dla mnie jakąś skromną suknię na jutro? - powiedziałam nieśmiało.

Zaśmiał się cicho.

-Czemu skromną? Jesteś ładną osobą.

Miałam ochotę krzyknąć "Czemu wszystkim nagle przeszkadza moja przeciętność?!", ale odpowiedziałam tylko:

-Bo nie powinnam się wyróżniać. Idę tam w sprawach służbowych. Po prostu coś skromnego.

Raven pokręcił głową i usiadł na fotelu przy desce kreślarskiej, na której leżały szkice i projekty. Wskazał mi drugi fotel obok siebie, więc usiadłam. Miło mi się z nim rozmawiało.

-Więc, pani generał potrzebuje czegoś na jutrzejszy bal, a nie chce wyglądać jak na bal przystało? Niedorzeczne! - tak śmiesznie mówił, z tym nosowym akcentem. - Ale co powiesz na mały zakład? Powiedzmy... że trafię w cel, a ty nie?

Uśmiechnęłam się.

-O co zakład?

-Jeśli wygram, to wtedy ja i moi przyjaciele przygotujemy cię na bal. Jeśli ty wygrasz - wybierzesz sobie suknię sama.

W duchu zaśmiałam się złośliwie. Od małego uczono mnie strzelectwa. Trafiałam w jabłko z odległości ponad dwudziestu metrów. Nie ma szans, żebym to przegrała.

-Zakład stoi. - podaliśmy sobie dłonie.

Wstał i zaprowadził mnie do innego pomieszczenia. Było nieco większe i pełne już gotowych ubrań.

Raven stanął obok mnie.

-Celem jest tamta krata wentylacyjna - wskazał mały kwadracik na ścianie naprzeciw nas.

-Czym strzelamy?

Zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

-Nie będziemy strzelać, tylko rzucać.

-Nożami?

-Nie, kartami.

-Co?! - osłupiała patrzyłam jak wyciąga z kieszeni marynarki talię kart do gry i daje mi jedną. - Mamy tym rzucać?

-Masz jeden rzut pani generał. - uśmiechnął się kpiąco. - Życzę powodzenia.

I moją nadzieję właśnie szlag trafił. Potrafiłam rzucać nożami, które były wyważone i dostatecznie ciężkie, aby nimi sprytnie manipulować, ale nie lekkimi i miękkimi kartami. Mimo to starałam sie uspokoić. Może jakoś to będzie. Stanęłam bokiem do celu, chwyciłam kartę w dwa palce i rzuciłam jak dyskiem. Rzut może i udany, ale nie celny. Karta wylądowała pod ścianą. Westchnęłam i usunęłam się Ravenowi z drogi. On uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i skupił się na celu. Chwycił kartę w jakiś dziwny sposób i rzucając, podkręcił ją. Karta trafiła idealnie w kratkę.

-Ha! - krzyknął tryumfalnie Raven. - Czyli jutro jesteś zdana na nas! Wygrałem!

Zaśmiałam się z rezygnacją.

-Tylko pamiętaj, żeby nie przesadzić. Mam się nie wyróżniać z tłumu, w końcu będę tam służbowo.

Ale on już mnie nie słyszał. Rzucił się do swojegoszkicownika, mamrocząc coś pod nosem. Uśmiechnęłam się tylko i go zostawiłam.Może i król i królowa panowali nad Edenthrow, ale ta szwalnia była osobistymkrólestwem Ravena. Ciekawe, skąd mnie pamiętał. Wróciłam do sypialni wzachodniej części zamku i od razu weszłam pod prysznic, chcąc zmyć z siebie tenmęczący dzień. Już w łóżku zrobiłampodsumowanie tego dnia. Badania wykonane. Nowy program ochrony zamku wprowadzony.Cavar jest do mnie przyjaźnie nastawiony. Raven chce mnie przygotować na bal.Ciekawie się zapowiada. Zasnęłam zaskakująco szybko.  

GwardzistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz