Rozdział X

6.4K 505 40
                                    

Gwardia to całe moje życie. Poza nią nie istnieję.
Te słowa wypowiedziałam bezwiednie, jednak uderzyło mnie to, jak bardzo były one prawdziwe. W tym zamku spędziłam całe życie, dorastałam. Jednak poza nim, poza Gwardią - kim byłam? Zostałam wyszkolona na strażnika, gdybym teraz miała stać się kimś innym, nie potrafiłabym. Nie mam życia poza zamkiem, nie mam rodziny, do której bym tęskniła. Całe moje życie jest w zamku.
Najdziwniejsze było to, że nie przeszkadzała mi ta świadomość. Lubiłam swoją pracę, kochałam moich ojców i wszystkich innych pracowników w zamku, którzy pomogli mnie wychować. Króla i królową darzyłam ogromnym szacunkiem i byłam bardzo wdzięczna, że zgodzili się na moje pozostanie w zamku. Lubiłam moje życie.
Z tą myślą zeszłam na ziemię. Odprowadziłam Cavara do jego sypialni.

- To do zobaczenia na balu? - uśmiechnął się do mnie.

- Do zobaczenia. - odwzajemniłam uśmiech i zaczekałam, aż zamknie za sobą drzwi.

Kiedy już to zrobił, kiwnęłam głową na wartownika stojącego na korytarzu. Podszedł do mnie, a ja bez większych wstępów przekazałam mu instrukcje:

- Zostawiam pod twoją ochroną księcia Cavara. Jeśli w tym czasie coś mu się stanie, to będziesz odpowiadał bezpośrednio przede mną, jasne? - mówiłam cicho, ale na tyle stanowczo, żeby wiedział, że nie żartuję.

- Tak jest. - kiwnął tylko głową i stanął przy drzwiach do sypialni.

Ja natomiast ruszyłam do pracowni Ravena, zgodnie z umową to oni mieli przygotować mnie na bal powitalny. I szczerze powiedziawszy, tego się bałam. Na miejscu czekał na mnie nie tylko Raven, ale też dziewczyna z nastroszonymi różowymi włosami, nijak nie pasującymi do żakietu i spodni w kant w piaskowym kolorze.

- Amelie, poznaj, to Lyra, jest stylistką królewską. - przedstawił mi ją.

- Miło cię poznać. - uśmiechnęłam się. - Nie powinnaś teraz szykować pary królewskiej?

- Oni mają od tego swoje zespoły, ja nie należę do żadnego z nich. - wzruszyła ramionami. - Jestem wolnym elektronem, jeśli mnie potrzebują, to mnie wołają. - otaksowała mnie badawczym spojrzeniem brązowych oczu. - Widzę, że czeka mnie dużo pracy.

Nie wiem, czy powinnam poczuć się urażona. Odpowiedziałam tylko:

- W takim razie bierzmy się do roboty.

Ponagliła mnie gestem, żebym za nią poszła, a Raven posłał mi pocieszający uśmiech. Lyra zaprowadziła mnie do dużej łaźni, która stała nieużywana od czasów, gdy styliści prezentowali swoje suknie do zatwierdzenia na modelkach, a nie w formie trójwymiarowych projektów. Tutaj przygotowywano modelki.
Ściany i podłogę pokrywały szaro-białe kafelki, pośrodku pomieszczenia był niewielki podest otoczony kilkoma lustrami. Po prawej zauważyłam szary parawan, a z drugiej strony kilka białych toaletek.
Lyra wskazała ręką parawan i podała mi cienki, satynowy szlafrok. Za parawanem była ukryta jeszcze kabina prysznicowa. Zdjęłam swoje ubrania i odwiesiłam na wieszak, po czym weszłam pod strumień ciepłej wody. Wykorzystałam tę chwilę, aby psychicznie przygotować się na bal. Znałam rozmieszczenie straży, wybraliśmy to, które sprawdzało się w poprzednich latach, jednak zastanawiałam się nad drobnymi modyfikacjami, w końcu nie było nas stać na błąd, nie kiedy w zamku znajdują się dane dziedziczki tronu. Nawet jeśli były nikłe szanse, że rebelianci o tym wiedzieli, to przewidywaliśmy każdą ewentualność.
W końcu wyszłam z kabiny i założyłam szlafrok. Lyra już czekała na mnie przy jednej z toaletek. Usiadłam posłusznie na krześle obrotowym, które przy niej stało, a ona od razu zabrała się do dzieła. Wysuszyła moje włosy i zaczęła je prostować.

- Powiedz, jeśli cię oparzę. - rzuciła, przesuwając prostownicą po kolejnym paśmie. - Jak ty mogłaś tak zapuścić te włosy, one nie mogły byś takie ciemne.

GwardzistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz