Rozdział XXI

4.1K 373 59
                                    

Ze snu wyrwał mnie telefon, dzwoniąc natarczywie. Odebrałam, nawet nie patrząc na ekran.

- Amelie, wideokonferencja, teraz - usłyszałam zdenerwowany głos Rosemary. 

- Rozumiem sprawę ze zmianą czasu, ale czemu o... - spojrzałam szybko na godzinę. - Wpół do czwartej w nocy?

- Anabelle się spytaj - rzuciła moja przyjaciółka. - Widzimy się za dziesięć minut.

Rozłączyła się, a ja wstałam i naciągnęłam na siebie spodnie i zgarnęłam kurtkę i identyfikator. Miałam tylko nadzieję, że centrala będzie wolna. Na szczęście nikogo tam nie było. Usiadłam za stołem konferencyjnym i wywołałam rozmowę wideo. Nad blatem wkrótce pojawiły się twarze dziewczyn. Z naszej trójki tylko Anabelle wyglądała jak zwykle nienagannie, pomijając panikę w jej oczach. Krótkie, brązowe włosy układały się w piękne loki, w uszach miała kolczyki z zielonymi kamieniami, pasujące do prostej sukienki. Rosemary i ja musiałyśmy wyglądać jak mary nocne, tylko ona była królewską zjawą. Jej ciemnorude włosy wymykały się z warkocza w jaki były zaplecione, a wymięta piżama w misie i lekko nieobecny wyraz twarzy mówiły, że też dopiero wstała. Nie to, żeby ze mną było lepiej, ale starałam się nie patrzeć na siebie w podglądzie. Może i Gwardia nauczyła mnie spać lekkim snem, po którym budzę się w pełni przytomna, ale nie oznaczało to, że na taką wyglądałam. 

- Anabelle, co się stało? - zapytałam bez ogródek, nie mając nastroju na uprzejmości, zwłaszcza nad ranem. 

- Nie wiem, co robić, ot co! - prawie krzyknęła księżna, jednak zaraz odetchnęła głęboko i postarała się zapanować nad głosem. - To po prostu... Trudne.

- Nie pomożemy, jeśli nie powiesz nam o co chodzi, wiesz o tym? - zapytała cicho Rosemary, uspokajającym tonem. 

Zawsze imponowało mi to, jak łatwo przychodziło Rosemary uspokajanie innych. Miała w sobie pokłady empatii niemal tak wielkie, jak energii. Zauważyłam napięte ramiona Anabelle, to jak je unosiła, kiedy coś mówiła i jak poprawiała się na krześle. Małe rzeczy, a pokazywały, jak bardzo była zdenerwowana. Może i członkowie rodzin królewskich umieli ukrywać swoje emocje, ale nikt nie jest idealną białą kartką. Łatwo było stosować na nich techniki przesłuchań.

- Nie wiedziałam, do kogo z tym przyjść... - zaczęła niepewnie dziewczyna. - Po prostu się boję.

- W dalszym ciągu musisz nam powiedzieć, co się stało - powiedziałam, uważnie ją obserwując.

Zaczęła grzebać w niewielkiej torebce, która leżała przed nią na biurku. W milczeniu czekałyśmy na to, co miała nam powiedzieć. Jeśli jeszcze łudziłam się, że wrócę do łóżka przed świtem, to mogłam o tym zapomnieć. W końcu Anabelle ścisnęła w dłoni mały przedmiot, którego jeszcze nie mogłam rozpoznać. Spojrzała się na nas.

- Jestem w ciąży... - powiedziała cicho, wyciągając go przed siebie.

Przypominający mi nieco płytkę przedmiot wskazywał liczbę trzy. Domyśliłam się, że musiał to być test ciążowy, jeden z tych, które są w stanie stwierdzić wiek płodu. Trzy tygodnie. Powinno mi odjąć mowę, ale mój umysł zaczęły wypełniać pytania, cisnęły mi się na usta. Nie zadałam żadnego z nich, nie chcąc jej nimi stresować. Rosemary zrobiła to za mnie.

- Crynn wie?

Gratuluję Rose, całą twoją empatię właśnie trafił szlag. Anabelle znowu odetchnęła głęboko, ale głos drżał jej ze zdenerwowania.

- Jeszcze nie. Nie wiem, jak mu to powiedzieć - westchnęła. - Jego ojciec koronuje go już niedługo, on nie ma czasu denerwować się jeszcze dzieckiem!

GwardzistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz