- Więc, kto to będzie? - zapytałam wyczekująco, pochylając się nad holograficzną mapą.
Przez ostatnią godzinę razem z Nathanem tłumaczyliśmy, na czym będzie polegała misja infiltracyjna. Dookoła stołu stał najstarszy stażem oddział Gwardii, złożony z tak zwanych "jedynek", czyli tych, którzy zdali egzamin kwalifikacyjny z najwyższym wynikiem w którejś kategorii.
- Czemu pani generał nie pojedzie? - zapytał jeden z nich, na co ja pokręciłam głową.
- To mnie pokazują w telewizji za każdym razem, kiedy mowa o Gwardii. - wykorzystywali pewne paskudne zdjęcie z moich dokumentów, co tylko potęgowało moją niechęć do pokazywania się w mediach. - Od razu uznaliby to za podejrzane. Z resztą jestem potrzebna tutaj.
- Potrzebujemy kogoś, kto umie dobrze kłamać i wtopić się w tłum. - odezwał się Nathan, podchodząc do mnie z założonymi rękami. - Nie będę kłamał, to będzie niebezpieczne. Ci ludzie nienawidzą wszystkiego, co związane z rodziną królewską, a my zabiliśmy już wielu z nich.
Przez chwilę panowała cisza, a wszyscy patrzyli się w podłogę w zamyśleniu. Powiodłam wzrokiem po zebranych, sfrustrowana, że sama nie mogę jechać. W końcu wystąpił jeden z nich. Chłopak niewiele starszy ode mnie, z przydługimi ciemnymi włosami, opadającymi mu na oczy. Chyba miał na imię Kayden.
- Ja pójdę. - powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Przez kilka sekund patrzyłam na niego, szukając jakichkolwiek oznak wahania. Nie znalazłam ich.
- Nathan, musisz wprowadzić go w temat, ja jadę z Inveą na lotnisko. - zapięłam moją kurtkę motocyklową.
- A nie siedzisz z księciem w limuzynie? - zapytał, wskazując kurtkę.
Uśmiechnęłam się zadziornie.
- W drugą stronę biorę motocykl. - pomachałam mu i wyszłam z centrali.
Może to źle, ale na myśl o wyjeździe delegacji oddychałam z ulgą. Bycie osobistą ochroną księcia było bardzo absorbujące i zabierało mi cenny czas, który mogłabym przeznaczyć choćby na dopracowywanie planu ochrony. Zamiast tego siedziałam nad nim po nocach. Wyszłam na zalany słońcem dziedziniec i osłoniłam dłonią oczy. Na szczęście jeśli dobrze myślałam, światło nie powinno mnie razić, kiedy już będę na motorze. Wymieniłam się z Devonem, któremu w sumie odpowiadał powrót limuzyną. Stanęłam przy drzwiach kuloodpornego pojazdu, aby znowu obserwować obie rodziny królewskie. Jednak tym razem na tylko jedną z nich czekały limuzyny. Bagaże zostały już zniesione i zapakowane, a Rachel właśnie dostała wiadomość, że zakończono tankowanie samolotu. Wszystko działało jak w zegarku. W końcu w otwartych drzwiach ukazały się sylwetki monarchów. Matthew i Arthur wymienili krótkie, ale serdeczne uściski dłoni, król uścisnął nawet dłoń Cavara, co pokazało, że uznaje go za dobrego kandydata na tron Invei. Wiedziałam, że opinia publiczna będzie mówić o tym geście przez jakiś czas, gdyż jakby nie patrzeć, książę był coraz bliżej objęcia władzy po ojcu. Królowe ucałowały się w oba policzki z uprzejmymi uśmiechami i goście ruszyli w stronę limuzyn, żegnani błyskami fleszy i ogromem pytań ze strony prasy, którą kontrolowali moi gwardziści. Kiwnęłam im głową w niemym podziękowaniu, na co jeden z nich zasalutował krótko. Tym razem wyprzedziłam Cavara i otworzyłam mu drzwi, na co ten spojrzał na mnie krzywo, ale posłusznie wsiadł do pojazdu.
- Naprawdę nie musiałaś tego robić, wiesz o tym? - zapytał, kiedy usiadłam naprzeciwko, a pojazd ruszył.
- Zaufaj mi, musiałam. - wyprostowałam się, patrząc na niego.
Młody książę miał na sobie niebieską koszulę, której rękawy podwijał teraz do łokci i czarne jeansy, do których założył lakierki. Sprawiał wrażenie osoby, która nie chce być elegancka kosztem własnej wygody.

CZYTASZ
Gwardzistka
ActionAmelie dorastała jako członek Gwardii Królewskiej, jej obowiązkiem była ochrona rodziny królewskiej i dbanie o bezpieczeństwo kraju. Teraz sprawy się nieco skomplikowały... Przyzwyczajona do prostego życia żołnierza dziewczyna wkracza w świat dworsk...