Rozdział 4

2.7K 263 107
                                    

     Dylan wyskoczył na chodnik i trzasnął drzwiami samochodu. Był pogrążony w myślach, gdy pakował się dziś do szkoły i teraz był przekonany, że pewnie zapomniał połowy zeszytów. Nie żeby jakoś specjalnie mu na tym zależało, ale obiecał Elli, że poprawi ostatnie klepy z fizyki i matematyki, które były jego zmorą od tamtego roku.

– Hej Dylan! – Gdzieś z tyłu rozpoznał głos Alby'ego i od razu się odwrócił.

– Siema – Przywitał się i prawie wypuścił przy tym trzymany plecak.

– Co ty taki roztargniony dzisiaj? – spytał chłopak, zrównując z nim krok i idąc w stronę wejścia do szkoły – Nie czekasz na Brodiego?

– Nie będzie go dziś, źle się czuje – westchnął i przetarł zmęczone oczy.

Wczoraj siedział do późna, nie mogąc zasnąć. Długo myślał o Brodiem i Minho, za długo. Głowa mu pękała od tego wszystkiego. W dodatku z poważnej rozmowy, którą miał przeprowadzić z chłopakiem, nic nie wynikło, bo skończyło się tak jak zawsze. Czyli w łóżku.
Był już tym zmęczony.

– A – powiedział jedynie czarnoskóry i weszli do szkoły. Po drodze dołączył do nich też Minho, ale trzymał się dziwnie z boku. Wprawdzie Dylan nadal miał przed oczami tamten wieczór, gdy chłopak musnął jego ucho wargami, ale tłumaczył to za dużą ilością alkoholu.

Gdy na długiej przerwie jak zwykle zasiedli przy swoim stole w stołówce, między nimi zapanowała niezręczna cisza. Każdy wgapiał się w swoją porcję obiadu, ale jakoś żaden z nich nie miał apetytu.

– To jak chłopaki? Szykujecie się na jutrzejszą imprezę? – zaczął Dylan, by jakoś rozluźnić atmosferę. Nie wiedział czemu nagle jego koledzy zrobili się tacy cisi i wycofani, ale nie chciał by jemu także się to udzieliło.

– Jasne – odparł Alby i błyskawicznie wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Minho. Dylan udał, że tego nie widział, ale z pewnością ta dwójka o czymś wiedziała i żaden nie chciał mu tego powiedzieć.

– Muszę dziś jeszcze pojechać po towar – westchnął i podrapał się po głowie – Brodie miał mi pomóc, ale nie będę wyciągał go z domu skoro źle się czuje. Mam nadzieję, że do jutra mu się polepszy – Wziął kolejnego kęsa swojej kanapki.

Minho nagle drgnął jakby ktoś ciut za mocno kopnął go pod stołem.

– Ja mogę z tobą pojechać. Dwie pary rąk to nie jedna – Uśmiechnął się lekko i popatrzył pytająco na bruneta.

Wprawdzie nie rozmawiali o całym incydencie z klubu, ale skośnooki miał nadzieję, że Dylan o tym zapomni i nie będą musieli do tego wracać.

– W sumie, czemu nie – powiedział w końcu chłopak i dokończył kanapkę – Będę przy samochodzie, pojedziemy tam od razu po lekcjach.

***

     Z głośników subaru leciał utwór Green Day - Holiday. Minho nic nie mógł na to poradzić, że gdy słyszał podśpiewującego pod nosem Dylana, robiło mu się jakoś cieplej na sercu.

– Dzięki, że jedziesz ze mną, nie wiem czy dałbym radę sam się z tym zabrać – powiedział Dylan, gdy w końcu piosenka dobiegła końca.

– Spoko – odpowiedział krótko i wyjrzał przez okno. Właśnie skręcali do Peppers, gdzie Dylan miał wziąć od Raffe zaopatrzenie na imprezę.

Wjechali na parking i Dylan od razu wyskoczył z samochodu. Jakby przebywanie z Minho w jednym pojeździe działało na niego nadpobudliwie. Chłopak podążył w jego ślady i teraz snuł się za nim na zaplecze klubu.

Jesteś moim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz