Rozdział 22

1.6K 219 206
                                    

    Billdip już na profilu! Zapraszam serdecznie!

     Minął już tydzień odkąd Thomas przyjechał do Anchorage. Pierwsze dni były dla niego naprawdę trudne, by odnaleźć się w nowej sytuacji.

Po jakimś czasie zdołał przyzwyczaić się już do wielkości posiadłości Eskildville. Dawniej myślał, że to jego willa jest ogromna, ale w porównaniu z tym starym domem, jego nie robił żadnego wrażenia.

Zaraz po przyjeździe, Emily zaprowadziła go do pokoju, który był przygotowany dla niego już kilka lat wcześniej.
Jednak nigdy nie dane było mu przyjechać, ponieważ zwyczajnie nie wiedział o istnieniu swojej... Matki.

Jeszcze nie do końca potrafił oswoić się z tym słowem. Przez cały czas zwracał się do niej po imieniu, nie mógł przemóc się wewnętrznie, by powiedzieć do niej 'mamo'.
Jednak był jej bardzo wdzięczny, gdy wcale na niego nie naciskała, by wyszedł z pokoju, kiedy siedział w nim zamknięty już całą dobę.

Mimo że, Xawier próbował przygotować go na to spotkanie, a on sam wcale się go nie bał, to gdy znalazł się w domu swojej matki, coś w nim pękło i pragnął zaszyć się gdzieś, i żyć w samotności przez kolejne trzy lata.
Ale wtedy pojawiał się wujek, który czępił pod drzwiami od jego nowego pokoju i walił w nie pięścią, grożąc mu, że jak nie otworzy to ten wywarzy je własnymi rękami. Co byłoby w sumie śmieszne, bo Xawier nie wyglądał na kogoś, kto miałby dużo siły.

Po dobie siedzenia na łóżku i gapienia się w sufit lub, dla urozmaicenia, w ścianę, zdecydował się w końcu wyjść z pokoju.
Co dziwne, Emily wcale nie czuła się urażona jego zachowaniem, tak jakby całkowicie się tego spodziewała.

Minął już tydzień, a on czuł się w Eskildville tak jakby mieszkał tam od urodzenia.
Trudna rozmowa, która tak czy siak musiała się odbyć, była już za nimi, a on teraz mógł oderwać myśli od tego co zostawił w Harrisburgu.
Jednak przez cały czas jedna myśl nie dawała mu spokoju. Dylan ciągle krążył w jego głowie i zaglądał do najskrytszych wspomnień i myśli. Wiedział, że w końcu będzie musiał się z nim jakoś skontaktować, ale miał też świadomość, że kiedy to zrobi, po kilku dniach Marck zjawi się w Anchorage z policją, albo sam i zabierze go spowrotem do Harrisburga.
A jemu brakowało jeszcze trzech miesięcy do osiągnięcia pełnoletności*.

Chciał jak najdłużej nacieszyć się 'wolnością' i możnością bliższego poznania rodziny od strony swojej zmarłej matki.

     Pewnego wieczoru, gdy Thomas wyszedł z pokoju, by nalać sobie wody w kuchni, Emily siedziała akurat przy stoliku i przeglądała jakieś czasopismo.

Chłopak szczególnie uważał, gdy schodził po drewnianych schodach, by nie zaskrzypiały. Jednak było to nieuniknione i po całym domu rozległ się dźwięk wydawany przez stare drewno.
Ze skrzywioną miną wszedł do kuchni, próbując unikać wzroku Emily, zbliżył się do kranu, wcześniej biorąc z półki szklankę.

– Hej – mruknął pod nosem, nawet na nią nie spoglądając. Teraz wiedział już, że zachowywał się idiotycznie. Jak skończony dupek.

– Cześć, Thommy – przywitała się i chłopak wiedział, że jej twarz na pewno przyozdobił uśmiech. To niewiarygodne jak bardzo ta kobieta była podobna do Ann, mimo że była o pięć lat młodsza.

– Co czytasz? – spytał, by jakoś zagaić rozmowę. Czuł się nieco niezręcznie, nie wiedział co ma powiedzieć, ani co byłoby odpowiednie. Podszedł do stolika ze szklanką wody i położył ją na blacie – Mogę? – Odsunął sobie krzesło, ale kobieta tylko wywróciła oczami, więc uznał to jako pozwolenie. Przysiadł na samym skraju krzesła, w razie gdyby musiał się szybko ulotnić.
Mijał właśnie drugi dzień, odkąd przyjechał do Eskildville i wiedział, że im dłużej będzie odkładał tą rozmowę, będzie coraz trudniej.

Jesteś moim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz