Rozdział 10

1.8K 238 104
                                    

     – Kiedy ostatni raz do niego dzwoniłeś? – spytał Dylana Alby. Siedzieli w stołówce przy swoim stoliku. Minho grzebał w swojej porcji mielonego mięsa i cały czas mruczał coś o chrząstkach.

– Wczoraj w nocy – westchnął. W ogóle nie miał apetytu. Zostawił swój lunch nietknięty i odsunął od siebie tackę.

– Spróbuj jeszcze raz – Alby nie próżnował.

– To nic nie da – Brunet pokręcił głową i przetarł twarz dłońmi. Od zniknięcia Brodiego minęło już czterdzieści osiem godzin. Nie wiedział nawet czy Marck zawiadomił już policję, czy go szukają?

– Jak zgłodnieje to wróci – zażartował Minho, ale nikomu nie było do śmiechu. Chłopak spojrzał na nich zdziwiony i odłożył widelec na bok – Dobra, to co proponujecie? Nie wiemy dokąd pojechał, ani jaki ma plan? Gdzie wy go chcecie szukać?

Dylan spojrzał na Azjatę zaciekawiony. Fakt, faktem nie rozmawiał z nim tak dłużej, od tego feralnego incydentu na imprezie. Później nawet na koncercie w Peppers nie miał ochoty się z nim integrować. Prawdę mówiąc, starał się go unikać, ale takie spotkania, jak na przykład to w stołówce, były nieuniknione.

– Myślę, że powinienem jeszcze raz zajrzeć do jego pokoju – powiedział w końcu brunet.

– Marck chyba już posprzątał ten bajzel – westchnął Alby – Jak chcesz mogę iść z tobą – zaproponował i położył ręce na stole.

Minho popatrzył się na nich z niedowierzaniem.

– Chcecie szukać go w jego pokoju? Jesteście nienormalni – prychnął – Ile razy mam wam powtarzać, Brodie wróci jak mu dupa zmarznie. On po prostu chcę zwrócić na siebie uwagę, tak jak to robił zawsze – Uderzył pięścią o stół i nagle podniósł się gwałtownie – Róbcie co chcecie, ale będziecie jeszcze wspominać moje słowa – Na moment chłopak utkwił wzrok w Dylanie i po chwili odszedł od stołu, szybkim krokiem kierując się do wyjścia ze stołówki.

– Patrzą na nas – wyszeptał Alby, lekko szturchając Dylana. Chłopak rozejrzał się dookoła dyskretnie i faktycznie, większość spojrzeń była utkwiona w ich stoliku.

– Patrzą, bo jesteśmy gwiazdami – powiedział i spróbował przybrać pewny siebie ton głosu. Lekko odchylił się na krześle i poprawił swoją skórzaną kurtkę.

– Ta – mruknął Alby, przyglądając mu się z obawą. Czasem sądził, że Dylanowi się coś w głowie poprzewracało – Kiedy chcesz odwiedzić Marcka? – spytał i nagle brunet spoważniał, wracając do wcześniejszej, pochylonej pozycji.

– Ale ja nie chcę odwiedzać Marcka – zaooponował i popatrzył na czarnoskórego z niemym strachem w oczach.

– To jak w takim razie, zamierzasz dostać się do pokoju Brodiego?

– Jak to jak? Przez okno – powiedział i uśmiechnął się lekko.

***

     Dylan zaparkował swój samochód jeszcze przed górką i razem z Albym musieli wspinać się na sam szczyt, gdzie znajdowała się willa Sangsterów.
Spoceni i zziębnięci dotarli do celu od frontu.

– Myślisz, że Marck jest w domu? – spytał Alby i niepewnie popatrzył na chłopaka.

– Nie wiem, ale z pewnością jest Loise. Nie chciałbym się na nią natknąć – wyszeptał pod nosem i nagle rzucił się w bok, zmierzając do ogrodu.

– Ej! Dokąd... – zaczął, ale Dylan pokazał mu jedynie, żeby był cicho i poszedł za nim.

Alby stał jeszcze chwilę w miejscu, po czym oglądnął się na główne wejście do domu i ruszył za chłopakiem. Był pełen obaw co do ich wspólnego wybryku, w ogóle nie spodziewał się co planuje Dylan.

Jesteś moim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz