Rozdział 31

1.6K 197 67
                                    

     Śnieg padał tak gęsto, że widoczność była praktycznie żadna. Jednak to wcale nie powstrzymało Brodiego przed brnięciem w śniegu, co raz dalej i dalej.
Nie zważał na krzyki Marcka, który wołał go z progu Eskildville, ani na głos własnego rozsądku, podpowiadający mu, że nie powinien aż tak bardzo się oddalać. Zwłaszcza, że na dworze temperatura dochodziła do minus dwudziestu stopni.

Kiedy dotarł do centrum, latarnie gasły jedną po drugiej, z racji oszczędzania prądu miejskiego. Bowiem w śnieżyce, nikt zdrowy na umyśle nie wychodził z domu, a miasto oszczędzało.
Dlatego w całkowitej ciemności, kierując się jedynie światłami w oknach, dotarł do jedynego w Anchorage, baru dla życiowych przegrywów.

Ze środka dobiegał go szum głośnych, pijackich rozmów. Prawdą było, że prawie nikogo nie znał w miasteczku, dlatego, gdy tylko wszedł do środka, wszystkie pary oczu zwróciły się w jego stronę.
Może późna pora, bądź młody wygląd wzbudziły aż takie zainteresowanie jego osobą.

Posępnym wzrokiem prześlizgnął się po, siedzących przy barze i nielicznych stolikach ludziach.

– Proszę, proszę, co za niemiłe spotkanie – złośliwy głos, który dobiegł do jego uszu, był ostatnim co chciał usłyszeć tego wieczoru. Naprawdę nie miał ochoty na kolejne wybuchu złości, czy żale. Chciał chwilę odetchnąć.

– Możesz być cicho? – spytał, a z jego tonu można było wywnioskować, że jest zmęczony.

Chris odwrócił się do niego przodem, bo do tej pory siedział bokiem, wpatrując się w emisję jakiegoś meczu, mało znanej drużyny rugby.
Ze zdziwieniem spojrzał na Brodiego, którego cała mimika wyrażała ogromną niechęć i apatię, jakiej ten nigdy nie widział u tego młodego buntowniczego Amerykanina.

– A gdzie się podziała twoja zadziorność, hm? – spytał zaczepnie.
Chris jednak musiał przyznać, że wolał tego bardziej aroganckiego i buńczucznego Thomasa niż jakąś ciepłą kluchę, użalającą się nad własnym, marnym życiem.

– Zaraz wróci, jeśli się nie zamkniesz – warknął.

– O, już lepiej – parsknął śmiechem i jeszcze raz zerknął na ekran telewizora, po czym złapał swoją pustą szklankę i pchnął ją w stronę chłopaka – Siadasz i stawiasz mi drinka, albo aresztuje cię za spożywanie alkoholu, bo jesteś nieletni. Wybieraj – powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Nic nie wypiłem – odpowiedział ze zdziwieniem.

– Zrobię tak, żeby było, że piłeś, a teraz wybieraj – zaśmiał się i rozpostarł ramiona, niby że, w zapraszającym geście.

– Nie piję z gliną – prychnął z pogardą blondyn i odepchnął od siebie szklankę.

– Daj spokój, jestem od ciebie starszy zaledwie trzy lata, możemy na chwilę odsunąć od siebie uprzedzenia – powiedział spokojnie Chris.

Rzadkością było zobaczyć go w cywilnym ubraniu, a co dopiero, bez swojej policyjnej czapki. Teraz wyglądał jak zwykły nastolatek. I to całkiem przystojny.

– Zrobiłeś się podejrzanie miły – wyszeptał Brodie i lekko zmrużył oczy, próbując przejrzeć jego ukryte pobudki.

– Po prostu widzę, że życie cię boli, stary. Takie rzeczy się rozumie – Chris wzruszył ramionami i złapał swoją szklankę, przywołując do nich kelnera – Dwa razy to samo – powiedział i uśmiechnął się delikatnie do młodej blondynki, która stała za barem.

– Nie prosiłem o nic – powiedział dość ostrym tonem Thomas.

– A kto powiedział, że to dla ciebie? Muszę się jakoś rozluźnić przed poważną rozmową – wyjaśnił.

Jesteś moim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz