Rozdział 8

1.7K 238 80
                                    

     Dylan nigdy wcześniej nie śpiewał. Zawsze był słuchaczem, kimś kto gra sobie na keyboardzie gdzieś z tyłu za wszystkimi.
To Brodie był ich liderem i to on wzbogacał zespół o swój piękny głos.

To, że teraz został do tego wyznaczony wcale mu się nie podobało. Nie wiedział sam czy umie śpiewać. Chociaż kiedyś Ella mówiła mu, że ma ładny głos.

Stanął przed mikrofonem i zerknął przerażony na Alby'ego, który już usadowił się za perkusją. Chłopak posłał mu pełne obaw spojrzenie i wcale mu to nie pomogło.

Nie mógł śpiewać, nie mógł zastąpić Brodiego.
Przeleciał wzrokiem po tłumie zgromadzonym pod sceną i po tych co siedzieli przy stolikach w głębi sali.
Większość wydawała się lekko zdezorientowana tym, że to Dylan stoi na miejscu gwiazdy zespołu.

Sam miał jeszcze nadzieję, że Brodie wpadnie w ostatniej chwili. Zrobi wejście smoka i zajmie swoje miejsce, a po koncercie pójdą za kulisy i porozmawiają na spokojnie.

Jednak nic takiego się nie wydarzyło, Brodie nie przyszedł, a Dylan zaczął śpiewać gdy zabrzmiały pierwsze dźwięki instrumentów.

Śpiewał, nawet nie słyszał swojego głosu, próbował skupić się na czymś innym i nie myśleć o tym, że prawdopodobnie strasznie fałszuje.
Dobrze, że przynajmniej teksty piosenek znał na pamięć i czasami dla siebie mruczał coś pod nosem, gdy był sam w domu, albo jak jechał do szkoły.

Śpiewał, bo tylko to mu zostało. Czuł, że bez Brodiego obok, coraz bardziej znikał. To był pierwszy raz kiedy dzieliła ich tak długa rozłąka, a on nie potrafił odnaleźć się w nowej sytuacji.

Chwycił mikrofon i wyciągnął go ze statywu. Czuł się coraz pewniej na scenie, a otuchy dodawały mu głośne krzyki ludzi.
Chwilę mógł zaznać bycia 'gwiazdą'.
Co z tego, że na co dzień błyszczał razem ze swoją paczką w szkole. To było całkiem inne, nowe i fascynujące doświadczenie. Móc śpiewać, i to utwory swojego ulubionego zespołu, to było coś.

Otworzył oczy, jego wzrok spoczął na podskakującym tłumku z przodu sceny. Gdy Minho wchodził w solówkę, sam zaczął lekko podrygiwać do dźwięków gitary.

Nagle coś przeleciało mu przed oczami. Jakby jasno włosy chłopak. Zdezorientowany zaczął rozglądać się po ludziach, by znów natrafić na tę samą osobę.
Czy to możliwe, by Brodie przyszedł do Peppers?
Nie...

Nagle ta sama osoba znów przemknęła mu przed oczami. Chłopak był odwrócony tyłem i kierował się prosto do wyjścia.

W tym samym momencie też Minho zakończył grę i tym samym piosenkę.
Dylan od razu zerwał się do biegu, zapominając odłożyć mikrofon na miejsce. Zeskoczył z drewnianego podestu i zaczął przedzierać się przez tłum, który nie próbował współpracować. Za nim dotarł do wyjścia wydawało mu się, że minęło z dziesięć minut.

Wypadł na chłodne powietrze, po drodze minął w korytarzu ochroniarzy, ale nie kwapił się by się z nimi przywitać.

Zdyszany zauważył jak spazmatycznie wydycha obłoczek pary w przestrzeń. Zaczął rozglądać się wokół siebie, jakby był pewien, że Brodie czeka na niego przed klubem.
W sumie, to był tego pewien.
Wiedział, teraz już na pewno, że musiało stać się coś o wiele poważniejszego niż myślał na początku. Skoro Brodie nie pojawił się na koncercie Luka State z pełną świadomością, że jest jego liderem, to coś tu było nie tak.

Spojrzał na mikrofon, który cały czas trzymał w ręce i oparł się o ścianę budynku.

– Thomas, gdzie jesteś? – mruknął pod nosem i założył ręce za głowę. Będzie musiał powiedzieć Elli, żeby poinformowała Marcka, że Brodie jednak nie pojawił się w klubie. Dziwne, myślał, że zna go na tyle, by śmiało stwierdzić, że chłopak na pewno się zjawi.

Jesteś moim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz