Wstałam o koło godziny dziewiątej. Podeszłam do szafy i w tym momencie uświadomiłam sobie, że wczoraj poznałam Marka Thomasa i Jacoba Sartoriusa, wiem jestem genialna. Jestem fanką obu chłopaków ale chyba troche bardziej #TeamJacob.
Wzięłam z szafy dżinsowe (idk jak sie pisze) krótkie spodenki i kremową "koszulę" z, krótkimi rękawami. Weszłam do łazienki i ubrałam wcześniej przygotowane ubrania. Dzisiaj postanowiłam się nie malować.
- Ile jeszcze będziesz tam siedzieć? - zaśmiał się Leo
- A co sraczke masz? - również się zaśmiałam
- Nie, ale mam coś dla ciebie
- Zaraz wyjdę - poinformowałam
Chwilę później byłam już przed drzwiami.
- Pozwolisz, że mój prezent urodzinowy zjawi się o jeden dzień wcześniej? - uśmiechnął się wyjmując zza pleców pudełko
Otworzyłam pudełko, które trzymał w rękach, a z niego wyłonił się mały piesek. Pies miał w pudełku otwory, żeby mógł oddychać. Był koloru białego, na szyi wisiała różowa obroża z "zwieszką" w kształcie serca z wyrytym napisem " Nazywam się Iskra, kocham moją panią Laure "
- Nie wierze - uśmiechęłam się do niego - Jak ty, mama się nie...
- Pytałem twoją mamę powiedziała, że mogę ci dać pieska - przerwał mi
- Wiesz, że Iskra to polskie imie? - zapytałam
- Wiem, że jesteś Polską Bambinos... - odpowiedział - Kocham Cię My Polish Queen - mówiąc to zrobił z rąk serce
- Uwielbiam Cie - przytuliłam go, kiedy odstawił pudełko
- Wiem - odwzajemnił czyn
- Urodzony mam dopiero jutro - odsunęłam się - Czemu dałeś mi prezent dzisiaj?
- Odkryłabyś, więc wokalem ci dać - wyszczerzył sie
- Szczęśliwe dziecko - zaśmiałam się
- Zawsze - powiedział śmiesznie przyśpieszając
- Chyba musimy iść coś zjeść - poinformowałam
- Cze... - i w tym momencie zaburczało mi w brzuchu - Rozumiem
Po chwili wybuchnęliśmy ze śmiechu. Po tym jak się już "ogarneliśmy" zeszliśmy do kuchni.
- Dzisiaj nie jemy śniadania - oznajmił Leo
Spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym " Zginiesz marnie ", wtedy on zrozumiał co powiedział.
- Nie w domu - poprawił się
- A gdzie? - zapytałam
- Zobaczysz - znów się uśmiechnął
Nie pytałam dalej bo i tak by nie powiedział ಠ_ಠ. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do samochodu*, w którym siedzieliśmy po chwili.
- Nie! - krzyknęłam
- Co? - przeraził się Leo
- Nie wzięłam telefonu - powiedziałam już ciszej
- Przeżyjesz - pokazał mi język
- A jak mama zadzwoni? - na mojej twarzy pojawił się uśmiech zwycięzcy
- U nich jest teraz pierwsza rano, więc raczej nie
- Wygrałeś - poddałam się
- Ja zawsze wygrywam - posłał mi całusa w powietrzu
Ruszyliśmy w jakimś kierunku, jednak nie skupiałam się za bardzo na drodze, myślałam o tym co wczoraj się stało. Dalej nie ogarniam jakim cudem Kat chodzi ze swoim idolem? Może to mi się przyśniło?
- Jesteśmy - z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego towarzysza
- Yhy - kiwnęłam głową i wysiadłam z samochodu
Weszliśmy do nie znanej mi restauracji. Nie wiedziałam nawet, że w tym miejscu jest ta restauracja. Ale mniejsza, zajeliśmy jeden ze stolików przy oknie. chciałam się zapytać chłopaka skat zna tą restauracje, lecz on mi przeszkodził.
- Wczoraj jak szukałem prezenty dla ciebie to tu przyszedłem i musisz tu coś zjeść - jakby czytał mi w myślach
Do stolika podeszła kelnerka, chciałam wybrać coś z menu lecz chłopak mnie wyprzedził.
- Poprosze naleśniki dla dwóch osób i dwie kawy - zamówił Leo
- Nie wierze Leondre Devries - powiedziała kelnerka - Przepraszam, jest twoją i Charliego fanką, mogę autograf?
- Tak - chłopak uśmiechnął się i podpisał na kartce
Kelnerka ubrana była w czarna spódniczkę przy ciele i tego samego koloru koszulkę oraz biały fartuch. Na oko miała 19 lat. Dziewczyna podziękowała i poszła na swoje stanowisko.
- Teraz cały czas tak będzie? - zapytałam kiedy odeszła
- Jak chcesz to możemy nie wychodzić z domu - odpowiedział
Nie ciągnęłam dłużej tematu, było to bez sensu ponieważ do tego przywykłam. Zanim poznałam Barsów i zanim stali się moimi przyjaciółmi to naprawdę wiele bym dała za chwile z nimi.
- Charlie dzwonił - oznajmił chłopak
- Co u niego? - zapytałam
- Skończył pisać piosenkę - uśmiechnął się chłopak
- A ty? - zapytałam - Napisałeś rap?
- Tak
Rozmowę przerwała nam kelnerka, która przyniosła nasze zamówienie. Uśmiechnęła się do nas miło po czym odeszła. Upiłam łyka mojej kawy i zaczęłam jeść naleśniki. ONE BYŁY PYSZNE.
- TO JEST PYSZNE - powiedziałam
- Wiedziałem, że będą ci smakować - wyszczerzył się
Po zjedzeniu naleśników i wypiciu kawy zapłaciliśmy za jedzenie i wyszliśmy z budynku. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy, nie wiedziałam gdzie i nie za bardzo mnie to interesowało. Po jakiś pół godziny zatrzymaliśmy się pod sklepem zoologicznym. Zdezorientowana popatrzyłam na Leo, który wysiadł by otworzyć mi drzwi.
- Po co tu przyjechaliśmy? - zapytałam
- A gdzie będzie spał pies? - pokazał mi język
- Pójdę, ale ja płace - powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu
- No dobra - odparł chłopak
Weszliśmy do sklepu i przeszliśmy się pomiędzy półkami. Po chwili wyszliśmy z niego z białym łożem dla psa, dwiema złączonymi miskami, smyczą i karmą. Spakowaliśmy rzeczy do samochodu po czym wróciliśmy do domu. Nalałam Iskierce wody i wsypałam karmy, pies gdy nas nie było spędził czas w ogródku.
Resztę czasu oglądaliśmy jakieś filmy, bawiliśmy się z Iskierką. Wyszliśmy z psem na spacer, zamówiliśmy pizze, a później poszliśmy spać.
_______________________________________________________________________
883 słów
Podobał wam się nowy rozdział? Dzisiaj taki trochę, krótszy ale mam nadzieje, że wybaczycie mi to. W kolejnym rozdziale urodziny Laury zdradzę że, spełni się kilka marzeń. Jak słowo jest w "cudzysłowie" to oznacza, że jest ono zastępcze bo innego nie pamiętałam
Jeśli są błędy to przepraszam.
CZYTASZ
Hope |J.S|
FanfictionLaura ma 15 lat, mieszka w Walii ze swoją mamą. Pewnego dnia poznaje przystojnego bruneta, z którym się zaprzyjaźnia. Przyjaźń ta zamienia się w miłość, ale żadne z nich się do tego nie przyznaje. W pewnym momencie wydarza się coś co psuje relacje m...