Rozdział 5

40 5 0
                                    

Wstałam o koło godziny dziewiątej. Podeszłam do szafy i w tym momencie uświadomiłam sobie, że wczoraj poznałam Marka Thomasa i Jacoba Sartoriusa, wiem jestem genialna. Jestem fanką obu chłopaków ale chyba troche bardziej #TeamJacob.

Wzięłam z szafy dżinsowe (idk jak sie pisze) krótkie spodenki i kremową "koszulę" z, krótkimi rękawami. Weszłam do łazienki i ubrałam wcześniej przygotowane ubrania. Dzisiaj postanowiłam się nie malować.

- Ile jeszcze będziesz tam siedzieć? - zaśmiał się Leo

- A co sraczke masz? - również się zaśmiałam

- Nie, ale mam coś dla ciebie

- Zaraz wyjdę - poinformowałam

Chwilę później byłam już przed drzwiami.

- Pozwolisz, że mój prezent urodzinowy zjawi się o jeden dzień wcześniej? - uśmiechnął się wyjmując zza pleców pudełko

Otworzyłam pudełko, które trzymał w rękach, a z niego wyłonił się mały piesek. Pies miał w pudełku otwory, żeby mógł oddychać. Był koloru białego, na szyi wisiała różowa obroża z "zwieszką" w kształcie serca z wyrytym napisem " Nazywam się Iskra, kocham moją panią Laure " 

- Nie wierze - uśmiechęłam się do niego - Jak ty, mama się nie...

- Pytałem twoją mamę powiedziała, że mogę ci dać pieska - przerwał mi

- Wiesz, że Iskra to polskie imie? - zapytałam 

- Wiem, że jesteś Polską Bambinos... - odpowiedział - Kocham Cię My Polish Queen - mówiąc to zrobił z rąk serce

- Uwielbiam Cie - przytuliłam go, kiedy odstawił pudełko

- Wiem - odwzajemnił czyn

- Urodzony mam dopiero jutro - odsunęłam się - Czemu dałeś mi prezent dzisiaj?

- Odkryłabyś, więc wokalem ci dać - wyszczerzył sie

- Szczęśliwe dziecko - zaśmiałam się

- Zawsze - powiedział śmiesznie przyśpieszając

- Chyba musimy iść coś zjeść - poinformowałam

- Cze... - i w tym momencie zaburczało mi w brzuchu - Rozumiem

Po chwili wybuchnęliśmy ze śmiechu. Po tym jak się już "ogarneliśmy" zeszliśmy do kuchni.

- Dzisiaj nie jemy śniadania - oznajmił Leo

Spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym " Zginiesz marnie ", wtedy on zrozumiał co powiedział.

- Nie w domu - poprawił się

- A gdzie? - zapytałam

- Zobaczysz - znów się uśmiechnął

Nie pytałam dalej bo i tak by nie powiedział ಠ_ಠ. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do samochodu*, w którym siedzieliśmy po chwili.

- Nie! - krzyknęłam

- Co? - przeraził się Leo

- Nie wzięłam telefonu - powiedziałam już ciszej

- Przeżyjesz - pokazał mi język

- A jak mama zadzwoni? - na mojej twarzy pojawił się uśmiech zwycięzcy

- U nich jest teraz pierwsza rano, więc raczej nie

- Wygrałeś - poddałam się

- Ja zawsze wygrywam - posłał mi całusa w powietrzu

Ruszyliśmy w jakimś kierunku, jednak nie skupiałam się za bardzo na drodze, myślałam o tym co wczoraj się stało. Dalej nie ogarniam jakim cudem Kat chodzi ze swoim idolem? Może to mi się przyśniło?

- Jesteśmy - z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego towarzysza

- Yhy - kiwnęłam głową i wysiadłam z samochodu

Weszliśmy do nie znanej mi restauracji. Nie wiedziałam nawet, że w tym miejscu jest ta restauracja. Ale mniejsza, zajeliśmy jeden ze stolików przy oknie. chciałam się zapytać chłopaka skat zna tą restauracje, lecz on mi przeszkodził.

- Wczoraj jak szukałem prezenty dla ciebie to tu przyszedłem i musisz tu coś zjeść - jakby czytał mi w myślach

Do stolika podeszła kelnerka, chciałam wybrać coś z menu lecz chłopak mnie wyprzedził.

- Poprosze naleśniki dla dwóch osób i dwie kawy - zamówił Leo

- Nie wierze Leondre Devries - powiedziała kelnerka - Przepraszam, jest twoją i Charliego fanką, mogę autograf?

- Tak - chłopak uśmiechnął się i podpisał na kartce

Kelnerka ubrana była w czarna spódniczkę przy ciele i tego samego koloru koszulkę oraz biały fartuch. Na oko miała 19 lat. Dziewczyna podziękowała i poszła na swoje stanowisko.

- Teraz cały czas tak będzie? - zapytałam kiedy odeszła

- Jak chcesz to możemy nie wychodzić z domu - odpowiedział

Nie ciągnęłam dłużej tematu, było to bez sensu ponieważ do tego przywykłam. Zanim poznałam Barsów i zanim stali się moimi przyjaciółmi to naprawdę wiele bym dała za chwile z nimi.

- Charlie dzwonił - oznajmił chłopak

- Co u niego? - zapytałam 

- Skończył pisać piosenkę - uśmiechnął się chłopak

- A ty? - zapytałam - Napisałeś rap?

- Tak 

Rozmowę przerwała nam kelnerka, która przyniosła nasze zamówienie. Uśmiechnęła się  do nas miło po czym odeszła. Upiłam łyka mojej kawy i zaczęłam jeść naleśniki. ONE BYŁY PYSZNE.

- TO JEST PYSZNE - powiedziałam 

- Wiedziałem, że będą ci smakować - wyszczerzył się

Po zjedzeniu naleśników i wypiciu kawy zapłaciliśmy za jedzenie i wyszliśmy z budynku. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy, nie wiedziałam gdzie i nie za bardzo mnie to interesowało. Po jakiś pół godziny zatrzymaliśmy się pod sklepem zoologicznym. Zdezorientowana popatrzyłam na Leo, który wysiadł by otworzyć mi drzwi.

- Po co tu przyjechaliśmy? - zapytałam

- A gdzie będzie spał pies? - pokazał mi język

- Pójdę, ale ja płace - powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu

- No dobra - odparł chłopak

Weszliśmy do sklepu i przeszliśmy się pomiędzy półkami. Po chwili wyszliśmy z niego z białym łożem dla psa, dwiema złączonymi miskami, smyczą i karmą. Spakowaliśmy rzeczy do samochodu po czym wróciliśmy do domu. Nalałam Iskierce wody i wsypałam karmy, pies gdy nas nie było spędził czas w ogródku. 

Resztę czasu oglądaliśmy jakieś filmy, bawiliśmy się z Iskierką. Wyszliśmy z psem na spacer, zamówiliśmy pizze, a później poszliśmy spać. 

_______________________________________________________________________

883 słów

Podobał wam się nowy rozdział? Dzisiaj taki trochę, krótszy ale mam nadzieje, że wybaczycie mi to. W kolejnym rozdziale urodziny Laury zdradzę że, spełni się kilka marzeń. Jak słowo jest w "cudzysłowie" to oznacza, że jest ono zastępcze bo innego nie pamiętałam

Jeśli są błędy to przepraszam. 

Hope |J.S|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz