Rozdział 25

10 3 1
                                    

Szliśmy tak, a chłopak cały czas powtarzał mi, żebym się nie bała. Szczerze mówiąc, nawet mi to pomogło. Trochę zwalczyłam swój strach przed pająkami i ciemnością.

- Dziękuje - uśmiechnęłam się do chłopaka

- Za co? - zapytał

- Pomogłeś mi z moim strachem

- Nie musisz za to dziękować - mrugnął do mnie

- Musze - pokazałam mu język

Po około godzinie wyszliśmy z muzeum. Na końcu nie było, aż tak strasznie jak myślałam. Chyba najfajniejsze miejsce, w którym byłam, dobra gra aktorów i wgl. Dobrze stracony czas. Później zwiedzaliśmy dalej Kraków. Około godziny osiemnastej wróciliśmy do hotelu na kolacje. Po zjedzeniu poszliśmy jeszcze na chwile na rynek.

- W nocy wygląda to nawet lepiej niż rano - przyznała Kat

- No w sumie - pokiwałam głową

Chłopaki sobie gdzieś poszli, a my we dwie chodziłyśmy sobie po rynku. Dostaliśmy czas do dwudziestej, a później całą wycieczką mieliśmy wrócić do hotelu.

- Ja ide kupić jakieś pamiątki, poczekasz chwile? - zapytała dziewczyna

- Spoko, przejdę sie tu niedaleko, jak coś to dzwoń

Wyjęłam z worka słuchawki i telefon. Włączyłam muzykę i ruszyłam w nie znanym mi kierunku. Kilka razy mijałam chłopaka strasznie podobnego do tego z mojej starej szkoły.

Weszłam do budynku, pierwsze co zauważyłam.. To mój ukochany przyjaciel.. wyczujcie ten sarkazm.

- No witaj młoda - uśmiechał sie głupio

- Daj mi spokój - przewróciłam oczami

- Jaka niegrzeczna - zaśmiał się

- Jeśli chciałeś zabłysnąć to trzeba było się brokatem posypać - odparłam i ominęłam go

- Myślisz, że tak po prostu pozwolę ci odejść? - zakpił

- Ta, coś w tym stylu - odpowiedziałam znudzonym głosem

Wiem.. nie było to zbyt mądre rozwiązanie, ale co miałam zrobić gdy codziennie było to samo? No właśnie.. Chłopak złapał za kaptur mojej bluzy, co sprawiło mi ból.

- Wyskakuj z kasy śmieciu - powiedział

- Prędzej umre niż dam coś takiemu zjebowi jak ty - szarpnęłam za mój kaptur i czym prędzej uciekłam pod klasę.

- Coś się stało? - usłyszałam nie wyraźny głos - Laura.. wszystko w porządku?

- Ta, jest ok - odparłam

- Nie wyglądasz jakby było ok - upierał się Jacob

- Jest ok - westchnęłam

- No dobra.. - poddał się - Idziemy gdzieś?

- Okej - wzruszyłam ramionami - Umm.. A gdzie zgubiłeś Marka, Louisa i tą reszte?

- Jasmine poszła gdzieś poszła z Chrisem, Louis kupuje pamiątki, a Mark szuka Kat - wzruszył ramionami

- Idziemy do Lou? - zaproponowałam

- Ta - odparł zażenowany chłopak

- O co ci z nim chodzi? Zazdrosny jesteś czy co - zapytałam lekko zirytowana

- Gość ewidentnie na ciebie leci! - krzyknął trochę wkurzony

- I to jest powód, żebyś był zły na mnie i podrywał Jasmine? - odparłam - No to fajnie sie bawisz

Po tych słowach odeszłam zostawiając wkurzonego i trochę zdziwionego chłopaka. Westchnęłam i ruszyłam w stronę pierwszego lepszego sklepu z pamiątkami. Nie, nie szukałam wtedy Louisa. Po wejściu do środka przywitała mnie dość stara kobieta. Uśmiechnęłam sie do niej i z półki wybrałam najładniejszą kule śnieżną.

Weszłam do domu i skierowałam się do kuchni.. Na stole leżało dość ładnie zapakowane pudełko. Podeszłam bliżej, a na kartce przyczepionej do niej pisało "Wszystkiego najlepszego córeczko - tata". Trochę zdziwiło mnie to, że ojciec w ogóle pamięta o moich urodzinach. Otworzyłam pudełko, z którego od razu wypadła kartka dość ładnego papieru.

"Kochanie, przepraszam, że nie odzywałem się do ciebie i do mamy. Strasznie tego żałuje, może spotkalibyśmy się za niedługo? Chciałbym z tobą porozmawiać..

Kocham Cie, Tata"

Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, wiem to słabe płakać przez takie coś. Szybko wytarłam łzę i wrzuciłam list z powrotem do opakowania. Zajrzałam do środka.. na dnie leżała kula śnieżna z Nowego Yorku.. zawsze chciałam taką mieć. Westchnęłam głośno po czym włożyłam ją z powrotem do środka i zostawiając pudełko na stole skierowałam się do swojego pokoju.

- Coś sie stało? - zapytała starsza kobieta

- Zamyśliłam się.. - odparłam

Postawiłam kulę na "ladzie" i zapłaciłam tyle ile kosztowała. Uśmiechnęłam się do kobiety po czym pożegnałam i wyszłam na zewnątrz. Schowałam kule do worka i ruszyłam na zbiórkę. Wyjęłam telefon z kieszeni aby sprawdzić czy Kat nie dzwoniła. W jednej chwili telefon spadł mi na ziemie, a ja czułam na raz smutek, złość, oraz zawiedzenie, po prostu zawiodłam się. Na przeciwko mnie Jacob właśnie pożerał się z Jasmine.

- Kurwa.. - powiedziałam pod nosem podnosząc telefon

Na szczęście nic się nie stało.. Podeszłam do Jacoba i Jasmine.

- Nie przeszkadzam wam? - zapytałam ze łzami w oczach

Chłopak spojrzał na mnie i chciał coś powiedzieć, ale mu nie pozwoliłam.

- Daj spokój Jacob - uśmiechnęłam się sztucznie, a łza spłynęła po moim policzku

Otarłam łzę i odeszłam. Uspokoiłam się i dołączyłam do reszty wycieczki. Gdy zebrała się reszta i byli już wszyscy, wróciliśmy do hotelu. Od razu weszłam do pokoju, Kat poszła do chłopaków. Wzięłam moje krótkie spodenki, koszulkę oraz ręczniki i inne potrzebne rzeczy po czym weszłam do łazienki. Wzięłam dość długi prysznic po czym wytarłam się moim puszystym ręcznikiem i wróciłam do pokoju. Spakowałam rzeczy do walizki, a mokre ręczniki powiesiłam na krześle. Położyłam się do łóżka i po dodaniu nowego zdjęcia na instagrama położyłam się spać. Niestety coś nie pozwoliło mi spać i usnęłam dopiero po północy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z przykrością oznajmiam, że za niedługo koniec książki, tak jakby pisze nową i może tamta wam się spodoba bardziej. Jeśli chcecie to będę mogła zrobić tak jakby drugą część książki, ale wszystko będzie inne. Ja nie zdradzam wam już co będzie dalej miłej nocy/dnia ;)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 29, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hope |J.S|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz