CZTERY TYGODNIE OD ZERWANIA
*NINA*
Cały tydzień spędziłam w pracy po godzinach. Ludzi było tyle, że nie wyrabia psychicznie. Naprawdę nie nadążałam za pomysłami klientów. Ale przecież jako pracownik roku musiałam podsuwać im coraz to wymyślniejsze i czasem droższe wycieczki. Niektórzy na to szli, a niektórzy potrzebowali czasu. Nie można twierdzić, że nie kocham tego co robię, bo kocham bardzo. Kiedyś w ciągu roku zwiedziłam prawie całą Australię i najwspanialsze wyspy Azji. Często w czasie wakacji wymyślam nowe miejsca gdzie jeszcze nie byłam i zbieram pieniądze na to. Marzenia trzeba realizować prawda?
W czasie mojej przerwy na lunch spotkałam się z Mo, szaloną blondynką, którą poznałam dzięki panu "idealnemu". Podobno miała dla mnie informacje niecierpiącą zwłoki. Aż serio byłam ciekawa co mi powie.
- Więc o czym chciałaś porozmawiać? - spytałam. Już humor trochę mi się popsuł kiedy zaczęła pocieszać mnie po zerwaniu. Tyle, że ja już tak nie odczuwałam tego, że Zayn nie jest mój. Byłam neutralna. Nie wiem jednak co by się stało gdybym go spotkała, czego nie chcę robić.
- Zaręczyliśmy się! - pisnęła jakby od razu się ożywiając i wyciągnęła do mnie swoją dłoń, którą miała schowaną pod stołem. Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia, ale od razu je zamknęłam, bo to przecież niegrzeczne.
- Um... O mój Boże.... Gratuluje - wreszcie z siebie wydusiłam i uśmiechnęłam się do niej. Naprawdę chciałam pokazać jej jak tylko umiem, że podzielam jej entuzjazm, ale... Nie potrafiłam?
- Urządzamy z Rob'em przyjęcie z tej okazji. Mam nadzieje, że przyjdziesz, tak?
- Postaram się.
- Tylko wiesz... Zayn będzie - westchnęłam pod nosem i miałam ochotę się rozpłakać. Przeczuwałam to, no po prostu wiedziałam, że tak będzie.
- Będę musiała to przeżyć - posłałam jej uspokajający uśmiech i poprosiłam o szczegóły ich zaręczyn. Za bardzo nie mogłam się skupić na jej słowach, więc zazwyczaj tylko potakiwałam nawet nie słuchając co mówi. To niegrzeczne, ale miesiąc po rozstaniu średnio chcę słuchać o czyimś szczęściu.
- Nie chcę być wścibska, ale jak to właściwie się stało? - tak jak bardzo lubię Mo, tak teraz chciałam wydłubać jej oczy łyżeczką. Właściwie kogo obchodzi moje życie? Ah.. no tak. Wszystkich! Mimo wszystko wiedziałam, że Mo nie pójdzie do pierwszej lepszej osoby i nie wypapla wszystkiego. W tej kwestii, po prostu ją kocham. Potrafi wszystko zachować dla siebie.
- Zerwał ze mną, ponieważ nie podobało mu się jak ubieram się po pracy, stwierdził, że zaniedbuje siebie i jestem egoistyczna, bo nie poświęcam mu prawie wcale czasu. A i wypomniał mi moje bolesne miesiączki i jeden raz kiedy przez to odmówiłam mu wyjścia. Wspomniał też wtedy o tym, że nie wychodziliśmy przez ostatnie miesiące naszego związku. Jednym słowem zrzucił na mnie całą winę i wyszedł.
- Co?! Jaki.. Ugh! Nie mogę uwierzyć, że Zayn jest taki naprawdę! Jak on mógł? Ja sobie z nim porozmawiam, obiecuje - powiedziała wściekła jak osa. Nigdy jej takiej nie widziałam, a to dopiero dziwne.
- Mo, proszę cię. Nie trać na niego swoich nerwów - prosiłam jednocześnie wycierając kąciki oczu. No kto by pomyślał, że znowu się rozpłacze?
- Żeby wypominać okres? To dopiero trzeba być dupkiem - prychnęła.
- No to może była moja wina, ale..
- O nie! Ty się lepiej tym nie obwiniaj, bo tu nie ma nic z twojej winy. On jest zaślepiony i oczekuje znaleźć ideału, a takich nie ma, rozumiesz? On będzie sam, a ty znajdziesz sobie kogoś kto naprawdę na ciebie zasługuje.
- Mo, ale to mogła być moja wina. Przecież już tak się do niego przyzwyczaiłam, że nawet chodziłam bez makijażu, w dresach... nadal tak robię.
- To teraz pójdziemy do spa, co ty na to? - klasnęła w dłonie.
- Mam prace, teraz nie mogę.
- To po pracy. Punkt czwarta po ciebie przyjadę - takiej przyjaciółki można tylko pozazdrościć.
*ZAYN*
Westchnąłem słysząc już na wejściu, że wszyscy są w salonie. Po pracy musiałem jechać po zakupy, bo żarcie nam się skończyło, a żaden z nich nie chciał zrobić tego za mnie. Liczyłem też na spokojny wieczór, bo byłem wykończony po pracy, ale niestety. Zostawiłem torby z zakupami w kuchni i poszedłem do salonu. Trochę zdziwił mnie Rob, który siedział na kanapie.
- Już myślałem, że gdzieś zaginąłeś, bo dawno się nie odzywałeś - przywitałem się z nim.
- Nigdy nie ma ciebie, kiedy ja jestem - wzruszył ramionami podając mi piwo.
- Rob się zaręczył - oznajmił Liam, na co zmarszczyłem brwi.
- Poważnie?
- Poważnie - przytaknął z uśmiechem. - Myślałem, że to ty będziesz pierwszy, ale najwidoczniej życie potrafi płatać nam figle - zaśmiał się.
- No widzisz... - mruknąłem.
- Przyjdziesz na przyjęcie, nie? - pokiwałem głową, bo jakby inaczej. To mój przyjaciel, nie wypadałoby nie być. - Monica wymyśliła, że zrobimy je w ogrodzie, pozapraszała chyba wszystkie swoje koleżanki, rodzinę najdalszą i modle się, żeby zmieściła się w budżecie - zaczął narzekać i już chciałem odezwać się, że lepiej być singlem, ale powiedział coś co mnie kompletnie wytrąciło z równowagi.
- Czego nie robi się dla kobiety - westchnął. - A i Nina będzie, mam nadzieje, że ci to nie przeszkadza? W ogóle słyszałem, że laski wyglądają lepiej po zerwaniu niż w związku.
- Nina nie może już chyba lepiej wyglądać - powiedział Louis ze śmiechem. Nie miałem nawet siły zaprzeczać, bo nie było sensu.
- Prawda, ma idealne proporcje i wszystko inne - dorównał mu Niall. Miałem przeczucie, że robią to specjalnie. Mówią o niej i chcą żebym miał jeszcze większe wyrzuty sumienia niż teraz.
- Zayn, jak to w ogóle się stało, że z nią zerwałeś? No bo wiesz, super laska i nie rozumiem tego za bardzo - powiedział Rob, a reszta mu przytaknęła. Wywróciłem oczami i wziąłem głęboki oddech.
- Macie do mnie jakieś pieprzone pretensje, a widywaliście ją tylko na imprezach. Ostatnimi miesiącami w ogóle nie chciała ze mną nigdzie wychodzić, tylko w pracy siedziała i miała mnie gdzieś. Ubierała się gorzej niż moja babcia, chodziła bez makijażu. Ciągnęła mnie na jakieś głupie obiadki do rodziców moich i swoich, musiałem słuchać o tym jak planowali nam przyszłość, wymyślali imiona do dzieci i kolory przewodnie na ślubie. To było wszystko popieprzone. Miałem dość jej i ten nudnej monotonii każdego dnia - powiedziałem i poczułem, że wreszcie to z siebie wyrzuciłem. Chłopaki patrzyli na mnie jak na skończonego idiotę, ale nie przejąłem się tym.
- To wszystko co ci przeszkadzało? - Rob spojrzał na mnie zdezorientowany. Kiwnąłem głową i spuściłem wzrok na puszkę, którą trzymałem w ręce. Po co mam im więcej mówić? Reszta to moje prywatne sprawy..
- Też mam to na co dzień, ale nie obchodzi mnie to, bo Mo nawet w moich ubraniach jest seksowna, nie lubię jak ma makijaż, a jej rodziców jakoś znoszę. Po tym jak ją poznałem to nawet wolę siedzieć w domu niż ciągać ją po klubach, gdzie faceci się na nią ślinią. Gościu, robię to, bo ją kocham - zaśmiał się wzruszając ramionami. - Tylko dlatego jeszcze żyję. Najwidoczniej nigdy nie czułeś do niej nic poważnego.
- Czuję nadal, ale to mnie przytłacza - mruknąłem podnosząc się z miejsca i pokierowałem się do swojego pokoju. Mam dosyć dzisiejszego dnia.
___________________
Hej! Jak wam mija dzień?
Zayn to dupek? >>>>
Nadal czekam za waszym większym udziałem w komentarzach :c Brakuje mi waszych opinii!
Następny rozdział w niedziele? Jeszcze się zobaczy
Miłego dnia i do następnego! xx
CZYTASZ
Love you goodbye | z.m
Fanfiction"To nieuniknione, że wszystko co dobre kiedyś się kończy To niemożliwe, żeby po tym wszystkim nadal się przyjaźnić.." "To niezapomniane, mieliśmy razem cały świat w naszych rękach To niewytłumaczalne, ta miłość którą tylko my moglibyśmy zrozumie...