DWANAŚCIE TYGODNI OD ZERWANIA
*NINA*
Środę wolną od pracy spędziłam w centrum handlowym. Już za kilka dni ślub Mo i Roba. Mam sukienkę druhny, ale potrzebowałam jakiś ładnych, delikatnych dodatków. Moim błędem było to, że prawie całą biżuterie jaką posiadałam oddałam Zaynowi. Po dłuższym zastanowieniu to było bezsensu, bo przecież on nie będzie tego nosił. No może kolczyki wykorzysta, chociaż wątpię w to. Dziwnie wyglądałby z różowymi kulkami na nosie, albo z wiszącymi gwiazdkami w uszach.
Zapłaciłam za bluzkę, którą znalazłam w jednej sieciówce i zaczęłam kierować się do innych sklepów. Nie ma to jak szukać biżuterii, a kupować ciuchy.
Zatrzymałam się, bo poczułam wibracje telefonu. Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam kto do mnie dzwoni. Nie rozmawiałam z nią już jakieś trzy miesiące, czyli tyle ile nie jestem już z Zaynem. Ja przestałam do niej dzwonić, bo założyłam z góry, że on od razu powiedział jej o wszystkim i oczernił mnie na wszystkie możliwe sposoby.
- Dzień dobry.
- Nina, kochanie, nie odzywałaś się do nas długo - od razu zaczęła, a mi ręce opadły z bezsilności. Mama Zayna jest po prostu przemiłą osobą, bardzo ciepło mnie przyjęła kiedy Zayn mnie im przedstawiał. Jego tata jest bardziej opanowany i mogę powiedzieć, że wręcz Zayn jest taki sam.
- Tak jakoś wyszło - skomentowałam, nie chciałam za bardzo poruszać tego tematu. - Pan Malik miał niedawno urodziny, więc niech pani przekażę mu wszystkiego najlepszego ode mnie - dodałam. Mimo wszystko ważne daty zostały mi w pamięci czy tego chciałam czy nie.
- Oczywiście, że przekaże - zaśmiała się. - Zayn mówił mi, że zachorowałaś i dlatego nie przyjechaliście tydzień temu. Mam nadzieje, że już wszystko u ciebie w porządku - otworzyłam szeroko usta i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zayn? Rozmawiał z nią o mnie? Ja byłam chora? Kiedy do cholery?!
- Nina? - spytała kiedy nie odpowiedziałam po długim czasie.
- Jestem, jestem.. Po prostu... Tak, przepraszam nie mogliśmy się zjawić. Zayn nic pani nie mówił? - zapytałam siadając na ławce niedaleko.
- Co takiego miałby mi mówić? Wiesz ostatnio naprawdę mało rozmawiamy i nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz u nas byliście.
- Um.. bo my.. my.. - powinnam jej to powiedzieć? W sumie Zayn chyba miał jakiś powód, żeby nic nie wspominać o naszym rozstaniu. Dlaczego miałby ukrywać to przed swoją rodziną?
- Jesteś w ciąży, kochanie?! - usłyszałam jej bardzo podekscytowany głos w słuchawce, że aż musiałam odsunąć ją od ucha. O mój boże co jej przyszło do głowy z tą ciążą?!
- Nie, oczywiście, że nie - zaprzeczyłam szybko, czym chyba zgasiłam jej zapał. Ale dziecka Malika nie zamierzałam nosić nigdy przenigdy. Jeszcze nie daj Boże wdałoby się w ojca i dopiero miałabym przechlapane do końca życia. Co nie znaczy, że nigdy nie rozmawiałam z nim o tym. Jego dzieci będą prześliczne, to na pewno.
- Oh, już zrobiłaś mi nadzieje! Oboje jesteście w idealnym wieku, żeby myśleć o potomstwie.
- Um.. tak, nie wydaje mi się.. - mruknęłam. Nie chciałam robić jej przykrości ani nic podobnego. Wytłumaczyłam jej, że lepiej będzie jeśli dowie się o wszystkim od Zayna i rozłączyłam się pod jakimś dennym pretekstem.
- Ciąża.. - prychnęłam pod nosem wsuwając telefon z powrotem do kieszeni. - Co jej przyszło do głowy? - mamrotałam pod nosem sama do siebie.
*ZAYN*
Miałem dzisiaj nawet udany dzień w pracy. Udany, czyli bez żadnych zmartwień na głowie. Nie myślałem za dużo o Nine. Chciałem się od niej uwolnić, a to nie było takie łatwe.
Coraz częściej też zastanawiam się nad wyjazdem daleko stąd. Już tak na stałe. Chciałbym to zrobić, jednak mam kilka wewnętrznych blokad. Przeraża mnie to, że jeśli to zrobię to będę musiał zaczynać od początku. Chyba mimo wszystko wolę męczyć się z obrazem Niny i nie zmieniać nic, bo te nowe rzeczy mogą wyrządzić więcej szkód.
Chłopaki jak zawsze kiedy wróciłem do domu okupowali salon. Bez słowa się do nich dosiadłem. Konflikt sprzed tygodnia nadal ciążył mi na sumieniu, bo ja sam nie potrafiłem zrozumieć dlaczego tak się zachowałem. Ale kilka dni temu można powiedzieć, że pogodziłem się z Louisem. Nie mam pojęcia co bym zrobił gdyby mi nie wybaczył. Chyba naprawdę musiałbym się wyprowadzić.
- Słyszeliście o tym, że chcą, żebyśmy tańczyli na ich ślubie? - Liam zaczął rozmowę. - W sensie oni będą zaczynać, a my jako drużby mamy dołączyć - wyjaśnił patrząc na nas. Uniosłem brew nie do końca dowierzając. Po co mieliby to robić? Przecież wiedzą, że cała nasza piątka jest beznadziejna w poruszaniu się na parkiecie. Do tego jeszcze w tych zajebiście śliskich butach.
- To znowu jeden z pomysłów Mo?
- Najwyraźniej tak. Chcę ślub jak z bajki.
- Nie mogliby po prostu odwalić przysięgi przed urzędnikiem i zwinęlibyśmy się do domu na przycie przy piwie? Nie byłoby tak prościej? - zapytałem. Szczerze sam bym tak wolał, niż przez cały dzień latać w garniturze i pod muszką.
- Żadna dziewczyna by ci się na to nie zgodziła - prychnął Louis. W ostatniej chwili ugryzłem się w język, żeby nie wypowiedzieć imienia Niny. Ona by się na to zgodziła. Jestem pewien..
- Prawda - tylko to zdołałem z siebie wycisnąć. Jednocześnie kiedy opadłem na kanapę i miałem ochotę wygodnie się położyć, żeby trochę odpocząć, ktoś do mnie napisał. Miałem wielką ochotę to zignorować i tak zrobiłem.
- Nie odczytasz? - spytał Harry.
- To pewnie nic ważnego - wzruszyłem ramionami. Telefon znowu zabrzęczał na stole, a po chwili kolejny raz. Harry nachylił się nad telefonem i uniósł brew patrząc na mnie.
- Kicia napisała - zaśmiał się. Chwyciłem telefon i odblokowałem go.
"Nie musisz dziękować za uratowanie ci tyłka przed mamą"
Aż otworzyłem usta ze zdziwienia widząc pierwszą wiadomość. Co do..?
"Dlaczego nie powiedziałeś swojej rodzinie prawdy?"
"Nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego, więc zrób to szybko, zanim ja to zrobię"
- Czego chce kicia? - odezwał się Niall, który aż dusił się ze śmiechu. Czy to takie śmieszne, że zapomniałem zmienić nazwę w telefonie?
- Zamknij się - mruknąłem. Jeszcze raz przeczytałem te wiadomości, żeby upewnić się, czy to nie jakiś żart. To naprawdę była Nina, a ja do końca nie byłem pewien o co chodzi. Moja mama do niej dzwoniła? Po co? Wysłałem jej zwykły znak zapytania i długo na odpowiedz nie musiałem czekać.
"Rozmawiałam dzisiaj z twoją mamą, powiedziała mi wszystko. Jesteś cholernym tchórzem. Ona nie zasługuje na takie kłamstwa i masz jej to wszystko wyjaśnić, teraz"
Miałem ochotę odpisać jej, że przecież nie jest już moją dziewczyną i powinna się hamować w rozkazywaniu mi. Z lekkim wahaniem odpisałem jej, że mimo wszystko dziękuje za uratowanie tyłka i, że tak w najbliższym czasie miałem wszystko powiedzieć rodzinie.
______________________
Hej! Strasznie przepraszam, że rozdziały pojawiają sie raz na tydzień ;-; Chciałabym coś z tym zrobić, ale wszystko mnie ostatnio przytłacza i jednocześnie wpycha w dołki, a nawet kaniony ;-;
Następny rozdział będzie ze ślubu, a właściwie następne 3 będą o ślubie i mam w planach nadrobić trochę moją aktywność tutaj i zrobić weekendowy maraton :)
Ale to dopiero za tydzień :p
Dajcie znać co o tym myślicie!
Do następnego! xx
CZYTASZ
Love you goodbye | z.m
Fanfiction"To nieuniknione, że wszystko co dobre kiedyś się kończy To niemożliwe, żeby po tym wszystkim nadal się przyjaźnić.." "To niezapomniane, mieliśmy razem cały świat w naszych rękach To niewytłumaczalne, ta miłość którą tylko my moglibyśmy zrozumie...