SZEŚĆ TYGODNI OD ZERWANIA
*NINA*
Mój weekend nieznacznie się przedłużył z tego względu, że Amanda wzięła moją zmianę. Gdzieś wyjeżdża i oznacza to, że to ja będę musiała w następnym tygodniu harować za nią, ale lepsze to niż pracowanie z nią.
Poniedziałek spędziłam z moją mamą, która ubłagała mnie na kawę. Potem zrobiłam zakupy do domu i zaszyłam się w domu. Typowo wylądowałam w sypialni z przekąskami i dobrą książką.
Wtorek zleciał mi szybko, bo posprzątałam każdy zakątek mieszkania, dołożyłam ostatnie rzeczy Zayn'a do kartonów, które teraz stały w sypialni, bo w korytarzy zaczęły mi bardziej przeszkadzać. Nie mam pojęcia, kiedy je odbierze. Wspominałam Harry'emu, żeby coś mu napomknął, ale najwidoczniej albo jest zbyt zajęty albo nie ma ochoty mnie widzieć. Skłaniałabym się bardziej ku temu drugiemu.
Środa była dniem udanym, ponieważ odwiedził mnie Trevor. On jako jedyny mnie rozumiał i nie zadawał zbędnych pytań. Od kiedy go znam taki jest i to właśnie w nim najbardziej lubię. Co prawda jest trochę nachalny, ale i tak kochany. Próbował wyciągnąć mnie do klubu, powiedziałam, że pomyślę, ale tak naprawdę to nie mam zamiaru tam iść. To nie moje klimaty.
Cały czwartek przeleżałam w piżamie oglądając seriale i czytając książki na zmianę. To miał być mój dzień relaksu i taki był od samego rana. Wzięłam długą kąpiel z bąbelkami, aromatami i ze wszystkim co możliwe. Zrobiłam sobie pyszne śniadanie i tak jakoś przetrwałam do południa. Nic ani nikt nie przerwał mi mojego spokoju.
Piątek spędziłam w biegu. To zdecydowanie nie był mój ulubiony dzień. Kompletnie wypadło mi z głowy, że jutro mój tata ma urodziny i prezent byłby fajny. Rok temu pomógł mi Zayn i był to strzał w dziesiątkę, bo tacie się spodobało, ale teraz nie wiedziałam co kupić.
Jakoś po południu byłam z powrotem w domu. Trevor doradził mi, żebym sprezentowała tacie jakiś trunek i spinki do mankietów. Nie tak wyobrażałam sobie ten prezent, ale na ostatnią chwilę to było najlepsze co mogłam mieć.
Około siódmej poszłam się umyć. Siedziałam w łazience dobrą godzinę jak nie więcej, ale musiałam jakoś odreagować chodzenie po sklepach i dać ulgę moim stopą.
Miałam właśnie robić sobie herbatę, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Nie spodziewałam się gości, więc byłam nieco zaskoczona. A nawet bardzo zaskoczona. Nie pomyślałam też kompletnie o tym, że mam na sobie tylko szlafrok, który sięga mi do kolan nie niżej.
Otworzyłam drzwi i trochę mnie zatkało. Ba! Trochę to mało powiedziane. Byłam w szoku. Nie spodziewałam się Zayna Malika w moim mieszkaniu w piątek o godzinie ósmej wieczorem. Właściwie to w ogóle nie widziałam, że przyjdzie w tym tygodniu. Nic na to nie wskazywało.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to, że jest zupełnie gładki. Tak jak lubię.. Później do mojego nosa doszedł zapach jego wody po goleniu zmieszanej z dymem papierosowym i perfumami, które dostawała ode mnie na każde możliwe uroczystości. Lubiłam to.
Wydawało mi się, że zrobił to specjalnie.
Utwierdziła mnie w tym bluza, która często zakładałam do spania kiedy u niego zostawałam na początku naszego związku. Moje serce zabiło szybko na wspomnienia, które zalały moją głowę.
- Cześć - odezwał się. Znowu głupie serce dało o sobie znać, ale do tego poczułam dreszcze na plecach i gęsią skórkę na nogach. Właśnie! Gołych nogach! Czemu by się nie zabawić jego kosztem? Zranił mnie...
*ZAYN*
- Gdzie idziesz, że aż postanowiłeś się ogolić?
- Po moje rzeczy do Niny - mruknąłem skupiony, żeby nie zaciąć się maszynką. Nie chciałem był idealnie gładki, ale pomyślałem, że to jednak będzie ok. W mojej głowie pojawił się pewien pomysł, żeby Nina zobaczyła, że też nie tęsknie za nią. A najlepiej zrobić to w sposób w jaki nie będzie się spodziewała. Ogolę się, ładnie ubiorę, użyję perfum, które zazwyczaj lubiła i będę udawać, że nic mnie ona nie obchodzi.
- I dlatego tak się stroisz? - Lou podniósł zagadkowo brew.
- Nie stroje się. Po prostu się golę - odpowiedziałem. Powiedziałbym mu o moim pomyślę, ale po co? Żeby się nabijał? Nie potrzebne mi to.
- Tak, tak - wywrócił oczami. - Powodzenia.
Wyszedł, a ja wytarłem twarz w ręcznik. Chwilę później byłem już w drodze do mieszkania Niny. Nie było to daleko.
Stanąłem przed jej drzwiami i biorąc głęboki oddech zadzwoniłem dzwonkiem. Chyba byłem przygotowany na każdą reakcje, ale nie do końca na to co zobaczyłem. Wyglądała jakoś inaczej niż na przyjęciu Mo i Rob'a. Miała rozpuszczone włosy w lekkim nieładzie, które definitywnie były mokre i... no w sumie wyglądała.. ślicznie.
Przywitała się ze mną normalnie, była jednak zdziwiona. No ja też! Patrzyłem na nią kiedy wpuszczała mnie do środka. Zachowywała się jakbym był tu pierwszy raz i nie wiedział gdzie co jest. To absurd!
- Chcesz herbaty? - spytała cicho stając do mnie plecami. Trochę z opóźnieniem odpowiedziałem, ale to tylko dlatego, że zawiązywała ten pieprzony szlafrok na nowo i byłem w stu procentach pewien, że nie ma nic pod nim. Cholera?
- Przyszedłem tylko po moje rzeczy. Harry mówił, że chcesz się ich pozbyć - oznajmiłem rozglądając się po pomieszczeniu. Byłem ciekawy co się zmieniło. Na pewno moje rysunki zniknęły z lodówki, tak samo jak moje płyty z półki w salonie. Tyle zdążyłem zauważyć.
- Oh ok... Zaraz ci wszystko oddam, tylko zrobię sobie herbatę - mruknęła. Nadal nie odwróciła się do mnie przodem, czego z jednej strony żałuje, bo jeśli nic nie ma na sobie oprócz kawałka jedwabiu to mogę mieć naprawdę ciekawe widoki.
Zmarszczyłem brwi widząc, że staję na palcach i sięga czegoś z najwyższej półki. Oh akurat zachciało jej się tamtej herbaty? Bardzo ciekawe.
Mimowolnie mój wzrok zjechał na jej nogi i skrawek tatuażu, który było widać, a mianowicie róże na udzie. Zacząłem przypominać sobie nasze wszystkie sceny łóżkowe, co zdecydowanie nie pomogło w mojej sytuacji.
- Słyszałem, że masz kogoś - odezwałem się wcześniej odchrząkując.
- Ja? - zdziwiła się. - Nikogo nie szukam, ani z nikim się nie spotykam - odpowiedziała zdezorientowana. Mogłem przysiądź, że byłem bardziej niż zdezorientowany.
- Ale Harry... - zaciąłem się i westchnąłem. - Nie ważne już - mruknąłem. Harry naopowiadał mi jakiś bzdur, którym daleko do prawdy. Co za idiota, wiedział co tym wywoła.
- Co u ciebie? - zapytała zapewne aby zostawić tamten temat w spokoju. Zmarszczyłem brwi i wróciłem do żywych.
- Dobrze - odpowiedziałem lekko przeskakując z nogi na nogę.
Odłożyła kubek na blat, zaraz po tym jak zrobiła łyka.
- Spakowałam twoje rzeczy do kartonów. Nic więcej nie znalazłam, ale gdyby coś zostało to przekaże ci przez Rob'a czy kogoś - powiedziała kierując się do nasze... jej sypialni. Tam stanęła wreszcie przodem do mnie i tak jak myślałem, wyciągnąłem powietrze widząc jej zarys piersi, który było widać zza materiału szlafroka. No cholera.
- To wszystko? - wypuściłem powietrze błądząc wzrokiem po pomieszczeniu byle nie patrzeć na nią.
- Chyba tak - wzruszyła ramionami co poskutkowało jeszcze większym rozwinięciem się materiału. Czy ona robi to specjalnie?!
Wziąłem dwa kartony średnich rozmiarów i chciałem jak najszybciej wyjść, bo nie wiedziałem co mogę wypalić kiedy znowu na nią spojrzę.
- Dzięki - mruknąłem. Pożegnaliśmy się jak normalni ludzie, w ogóle nie podobnie do osób, które rozstawały się miesiąc temu z wyzwiskami na językach.
__________________
Hej! I jak się podoba rozdział?
Mam nadzieje, że jest ok :)
Tylko przypominam, że za tydzień zaczynam ferie i rozdziały będę chyba trochę częściej >>>
Ja uciekam! A wy nie zapomnijcie o zostawieniu komentarza i złożeniu życzeń babci! <3
Do następnego xx
CZYTASZ
Love you goodbye | z.m
Fanfiction"To nieuniknione, że wszystko co dobre kiedyś się kończy To niemożliwe, żeby po tym wszystkim nadal się przyjaźnić.." "To niezapomniane, mieliśmy razem cały świat w naszych rękach To niewytłumaczalne, ta miłość którą tylko my moglibyśmy zrozumie...