7.

2.1K 138 19
                                    

SIEDEM TYGODNI OD ZERWANIA

*NINA*

Skończyłam prace po godzinie szóstej, więc jak najszybciej chciałam stamtąd wyjść. Miałam dość tego, że muszę pracować za Amandę. Nie dosyć, że muszę przyjąć moich klientów to tych jej też. Mam pracy zanadto i już po pierwszym dniu żałowałam, że się zgodziłam na taki układ.

Po drodze wstąpiłam do sklepu po zakupy spożywcze, które były konieczne, bo jutro przypuszczam, że nie miałabym już co jeść. Oprócz potrzebnych rzeczy kupiłam jeszcze wino i tuczące przekąski. Teraz tym bardziej nie muszę się starać trzymać linii, ponieważ nie mam dla kogo.

Wtoczyłam się do mieszkania z ogromnymi, ciężkimi siatkami. Zostawiłam je na kuchennym blacie i poszłam się przebrać w wygodniejsze ciuchy. Sypialnia podobała mi się znacznie bardziej, bo było tu więcej miejsca bez kartonów Zayn'a i jego rzeczy porozrzucanych w każdym kącie. Wreszcie potrafiłam utrzymać porządek, który zawsze chciałam mieć.

Zrobiłam sobie herbatę i zabrałam się za układanie produktów w lodówce i szafkach.

- Nina! - dobiegły mnie krzyki z korytarza, które oczywiście należały do Trevora, bo jakby mogło być inaczej.

- Trevor. Co cię sprowadza do mojej jaskini? - zażartowałam wyrzucając ostatnią, zużytą siatkę.

- Chce ci pomóc - oznajmił poważnie siadając przy stole. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się do niego przodem.

- W czym takim przepraszam bardzo chcesz mi pomóc? - przekrzywiłam głowę w bok.

- W zapomnieniu, moja droga, w zapomnieniu - powtórzył kilka razy, żebym chyba dobrze zrozumiała, a wiedziałam o co chodzi już za pierwszym razem.

- Ale ja już zapomniałam - wzruszyłam ramionami.

- Nina mnie nie oszukasz. Zayn jest nadal w twoim złamanym serduszku czy tego chcesz czy nie  - podszedł do mnie i przycisnął do swojego boku.

- Moje serduszko ma się już dobrze i wcale nie jest tak mocno złamane jak wcześniej. Poważnie - również go objęłam i wtuliłam policzek w jego bluzę. - Dzisiaj nawet obejrzałam się za jednym takim.

- Jakim taki?

- No takim jakimś - zaśmiałam się i odsunęłam od niego. Patrzył na mnie z wyrysowanymi znakami zapytania w oczach. Trevor nie jest zbyt rozumny, tym bardziej jeśli jest późna pora.

- Nie ważne - mruknął po dłuższej chwili. - Nie do końca ufam ci w tym, że z tobą wszystko dobrze, więc przyniosłem ci coś - powiedział i zniknął za ścianą.

- Co to jest? - spytałam podążając za nim. Zatrzymał się i wskazał ręką na puszkę farby. - Farba? Chyba nie rozumiem?

- A to niby ja jestem ten głupi - westchnął i aż opuścił ręce bezradnie. Jestem pewna, że większość osób w mojej sytuacji byłaby tak samo zielona jak ja. Trevor to cholerny dziwak, utrudnia wszystko co tylko może, naprawdę. - Zamalujemy te krzywe paluchy Malika na twojej ścianie w twoje sypialni - oznajmił podkreślając niektóre słowa.

- Przykleiłam tam kartkę nie potr...

- Zamknij twarz, Nina - powiedział. - Malujemy i koniec. Albo chcesz się odciąć od tego dupka na zawsze, albo będziesz się bawić w kotka i myszkę. Proponuje ci to pierwsze, bo jeśli facet olał cię po roku związku, nie wróci do ciebie z własnej woli - zakończył i wyciągnął w moją stronę pędzel.

- Niech ci będzie - zgodziłam się i wzięłam od niego pędzel, a jemu oczy zaświeciły się ze szczęścia.

*ZAYN*

Wróciłem z pracy bardzo późno. Musiałem zostać po godzinach, ale nie było to takie złe dopóki wiem, że dostanę za to dodatkowe pieniądze, a pieniądze zawsze są potrzebne.

Zjadłem posiłek sam, bo nikogo nie było w domu. Louis pojechał do rodziny, Liam do dziewczyny, a Niall i Harry do klubu. Nawet cieszyłem się z wolnego piątkowego wieczora bez nich. Potrzebowałem chwili dla siebie na przemyślenia i odetchnięcie od ich głupich komentarzy.

Rzuciłem się na łóżko w swoimi pokoju i westchnąłem głęboko. W oczy rzuciły mi się kartony, które tydzień temu przywiozłem od Niny. Do tej pory jeszcze do nich nie zaglądałem. Nie ciekawiło mnie za bardzo co tam jest i pewnie gdybym otworzył je wcześniej to sępy by się zleciały z ciekawości.

Usiadłem na podłodze opierając się plecami o ścianę i otworzyłem karton, który był pierwszy. Jej perfumy buchnęły mi w twarz i już wiedziałem, że to nie będzie łatwe.

Ciuchy, szczoteczka do zębów, płyty, książki, perfumy i kubek. Nic nadzwyczajnego.

Sięgnąłem po drugi karton. Zdecydowanie nie ważył tyle co poprzedni, ale nadal pachniał jej perfumami.

Wyciągnąłem z niego moje rysunki, które wisiały w sypialni i w kuchni. Pamiętam kiedy je rysowałem. Zazwyczaj była to leniwa niedziela na kanapie przed telewizorem albo po pijaku kiedy Nina robiła się bardzo nachalna, co nie przeszkadzało mi jakoś bardzo. Lubiłem ją pijaną czy zjaraną. Była bardziej napalona i wylewna, a to były moje dwie ulubione Niny.

Uśmiechnąłem się i odłożyłem kartki na bok. Dalej była koperta, w której znajdowały się wszystkie kartki które dostawała ode mnie na różne okazję. Boże, jakim ja byłem idiotą wtedy. Pisałem denne wierszyki, które powstawały w męczarniach, i które ledwo co się rymowały, ale Nina i tak na to leciała. Bo to było "romantyczne" jej zdaniem.

Najbardziej była żałosna kartka z okazji walentynek, która grała kiedy się ją otworzyło. Nie mam pojęcia na jakiej stronie znalazł ją Harry. Zamawialiśmy je wtedy hurtowa dla naszej piątki.

Odłożyłem to na bok i dalej znalazłem maskotki różnych rozmiarów. Wszystkie to pandy, bo jakby inaczej. Nina nie przyjmowała innych. Wszystkie bransoletki, pierścionki i łańcuszki jakie ode mnie dostała też tu były. Znalazłem jeszcze dwie otwarte paczki moich papierosów, gumki i magazyny o sporcie oraz autach.

Na samym dole była kolejna koperta, dosyć gruba. I wiedziałem co tam się znajdowało. A raczej domyślałem się do momentu aż jej nie otworzyłem, zrobiłem to z wielkim strachem, bo wiedziałem co się z tym wiązało. Westchnąłem widząc nasze wszystkie możliwe zdjęcia razem. A byliśmy taka parą która na każdym kroku robiła sobie zdjęcia.

Moje serce biło szybciej z każdym kolejnym zdjęciem. Nasze wakacje, campingi, wspólne święta, imprezy, wypady ze znajomymi i nawet takie o których istnieniu nie wiedziałem.

Zaśmiałem się pod nosem czytając śmieszne dedykację na odwrocie fotografii. Na sto procentach musieliśmy być zjarani kiedy to pisaliśmy. Pokręciłem głową na kolejne dziwne pozycje Niny. W sumie lepszy nie byłem.

Przy końcu wszystko we mnie pękło. Rzuciłem nimi przez pokój i oparłem głowę o ścianę. Uświadomiłem sobie, że zostałem kompletnie sam. Bez bratniej duszy, bez osoby która mnie pocieszy i wesprzeć w każdej sytuacji, wyciągnie z każdych problemów i uratuje dupę nawet przed rodziną. Bez osoby która dotychczas kochała mnie szczerze i prawdziwe.

Mój oddech przyspieszył, a ja zamknąłem oczy z bezsilności. Straciłem ją bezpowrotnie. Co ja najlepszego zrobiłem?

___________________

Hej! Jak mija wam weekend?

Szczerze? To ja wstałam dwie godziny temu ;-; I jestem kompletnie padnięta..

Mam jednak nadzieje, że rozdział wam się podoba! Nina ruszyła do przodu, a Zayn jakby się zatrzymał >>>

Następny rozdział pojawi się w tygodniu, albo nawet jutro jeśli będzie DUUUŻO komentarzy :)

Do następnego xx

Love you goodbye | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz