9.

2K 128 19
                                    

DZIEWIĘĆ TYGODNI OD ZERWANIA

*NINA*

Monica wpadła do mojego mieszkania dwie godziny przed umówionym czasem. Zdziwiłam się, bo była kompletnie bez makijażu i w rozciągniętej sukience. Już wiedziałam co to znaczy. Mo zdecydowała się przygotowywać do imprezy razem ze mną. Podobał mi się ten pomysł.

- Jak nazwałabyś dziecko? - spytała blondynka, kiedy siedziałam w wannie, a ona zajmowała miejsce na podłodze i sprawdzała coś w internecie.

- Jesteś w ciąży?! - spytałam i otworzyłam szeroko usta.

- Nie, głupia - wywróciła oczami, a ja westchnęłam i ochlapałam ją wodą. - Po prostu, wiesz... Niedługo ślub, Rob zawsze chciał mieć dzieci, więc...

- Rozumiem. Dziewczynkę zawsze chciałam nazwać Melanie.

- To słodkie, a chłopiec?

- No nie wiem... - zamyśliłam się. - Dylan, ładnie.

- Tak, ładnie. Mi podoba się George.

- Wszystko z tobą w porządku? - zaśmiałam się. - To imię jest dziwne.

- Sama jesteś dziwna, nie obrażaj mojego taty - pokazała mi język. Przekomarzałyśmy się jeszcze jakiś czas, dopóki woda nie zrobiła się zimna i musiałam wyjść. Potem zrobiłyśmy sobie włosy, ja swoje wyprostowałam, a Mo swoje zakręciła. Wyglądała uroczo jak aniołek w lokach.

Pomalowałam się tak jak zawsze, czyli delikatnie, ale oczywiście Monica musiała zadziałać. I zadziałała czerwoną szminką. Efekt naprawdę mi się spodobał i byłam zadowolona ze swojego wyglądu. Blondyna poszalała z makijażem bardziej niż ja i to zdecydowanie, bo podkreśliła swoje oczy czarnymi cieniami, a usta potraktowała różowym błyszczykiem.

Na sam koniec ubrałyśmy się w wcześniej przygotowane sukienki i byłyśmy gotowe, żeby wyruszyć na podbój parkietu w klubie. Mo ubrała jasnoróżową sukienkę z rozkloszowanym dołem, a ja białą, obcisłą z odkrytymi ramionami.

*****

Było blisko trzeciej nad ranem, wszyscy czekaliśmy na zewnątrz. Wszyscy mam na myśli, wszyscy z naszej paczki. Nie miałam pojęcia, że w klubie będą także chłopaki. Sądziłam, że Mo zaprosiła tylko mnie i Trevora, a tu proszę. Pojawił się jeszcze Rob z kumplami. Dziękowałam Bogu, że nie ma Zayn'a, nie wytrzymałabym tego psychicznie.

Rozejrzałam się dookoła. Niektórzy palili papierosy, a ja dopijałam piwo z plastikowego kubka. Czułam się pijana, pewnie nie tylko ja, bo ostro zabalował też Harry, Niall i Rob. Reszta jakoś się trzymała, najwidoczniej mają mocne głowy.

- Nasza taksóweczka nadjechała - zaśmiał się Niall odpychając od muru. Podniosłam wzrok i rozpoznałam samochód Zayn'a. Ogarnęły mnie dziwne uczucia, których nie potrafiłam nazwać. Czy to dobrze?

- Chcę się z nim przywitać - postanowiłam nagle wyrzucając pusty kubek do pobliskiego śmietnika. - Harry pomogę ci - wzięłam go pod ramie i wolnym krokiem udaliśmy się w stronę samochodu. On był tylko wymówką, bo sama z siebie nie podeszłabym do niego.

- Co ty wyprawiasz wariatko? - Mo złapała mnie za bark. - Chcesz się podobno od niego całkowicie odciąć.

- Wszystko mam pod kontrolą.

*ZAYN*

Byłem nieźle wkurzony na chłopaków, co nie zdarzało się często. Zbierało im się od samego rana. Najpierw zjedli moje śniadanie, potem zachciało im się bawić w psychologów i wysłali Liam'a na rozmowę ze mną.

Jedynie co zrozumiałem z jego paplania to to, że chcą mi pomóc odzyskać Ninę. A to przecież wcale nie tak, że powtarzam im, że nie chcę do niej wrócić. To fakt tęsknie za nią, ale wydaje mi się, że bardziej tęsknie za jakimkolwiek towarzystwem i bliskością, a nie tym jak ustawiała mnie po kątach.

Po wieczór oznajmili, że wychodzą do klubu zabawić się i odreagować stres w pracy. Postawili mnie przed faktem dokonanym, bo chcieli, żebym po nich przyjechał. I czego jeszcze? Po coś chyba wymyślili taksówki, prawda? Po prostu mnie zignorowali i wyszli. Bardziej zdenerwowany niż wtedy nie mogłem być.

Rozbiłem lustro w swoim pokoju i pogłębiłem dziurę w ścianie. Nie panowałem nad sobą i nie byłem z tego dumny. Wcześniej Nina jakoś trzymała moje nerwy w miejscu, ale kiedy zostawałem sam nie ręczyłem za siebie. Tak było teraz i kilka razy wcześniej od kiedy nie jesteśmy razem. Kompletnie nie wiedziałem jak ona to robiła, to była jakaś pieprzona magia w jej wykonaniu.

Około trzeciej nad ranem dostałem wiadomość od Mo, która prosiła, żebym przyjechał po chłopaków, bo nie są w stanie przejść nawet kroku bez pomocy. Westchnąłem i wyszedłem z łóżka. Nie zostawiłbym ich na lodzie, chociaż wkurzają mnie jak cholera.

Włożyłem jakieś dresy, bluzę i mogłem wychodzić. Zatrzymałem samochód w miejscu gdzie mieli czekać. Widziałem całą ekipę już z daleka. Mo i Rob stali na uboczu i palili razem, tak samo jak Liam i jego dziewczyna. Louis siedział na krawężniku z głową schowaną w kolanach, a kilka osób podpierało mur nieopodal.

Wysiadłem z auta, bo pomyślałem, że naprawdę potrzebują pomocy z dotarciem do pojazdu, no i fajnie byłoby się z nimi przywitać.

- Stary, dobrze że cię nie było. Mają tu okropną muzykę - Niall klepnął mnie w ramie i wymijając mnie wszedł do samochodu. Ok. Dlaczego ma na sobie przyciemniane okulary?

- Cześć Zayn - uniosłem brew słysząc bardzo znajomy głos. Nina. Przyjrzałem jej się z bliska. Włosy przerzucone na jedną stronę, kusząco czerwone usta i obcisła sukienka. Właśnie o tym marzyłem kiedy jeszcze byliśmy razem. Czy nie mogła wyglądać tak wtedy?

- Cześć - odpowiedziałem z opóźnieniem. Byłem bardziej niż zaskoczony tym, że się nawet do mnie odezwała. Ah.. no tak. Jest pijana. Patrzyłem na nią cały czas kiedy pomagała Harry'emu zająć miejsce obok Niall'a. Mimowolnie zacisnąłem dłonie w pięści widząc jak trzyma ją za biodro i ciągnie na swoje kolana. Pijany Harry to nachalny Harry i nie powinienem się tym przejmować, ale to nie było specjalnie. Zazdrość wypełniła mnie po same czubki palców.

Odwróciłem wzrok kiedy jej sukienka podwinęła się nieco i było widać kawałek jej majtków. Gdybym tylko był jej chłopakiem, zareagowałbym natychmiast, chociażby spuszczając materiał w dół. Louis widział całą sytuację i pokazał mi gestem ręki, że mam uderzyć ją w pośladek. Pokazałem mu środkowy palec i wróciłem wzrokiem na Ninę.

- Tak odwiedzę cię Harry, ale zostań już w aucie - zaśmiała się zamykając drzwi auta i machając ostatni raz do bruneta. Spojrzała na mnie i założyła ramiona na wysokości piersi. Nie bardzo widziałem co mam zrobić. Zacząć rozmowę?

- Uważaj na nich, mogą wymiotować - powiedziała tylko to i odeszła. Zdecydowanie nie tego oczekiwałem po naszym kolejnym spotkaniu.

________________

Hej! Od razu przepraszam za jakiekolwiek błędy, bo czuję, że coś mogło mi umknąć. Naprawdę sprawdzałam ten rozdział na ostatnich siłach ;-;

Liczę na duużo komentarzy :) Piszcie co myślicie!

Miłego dnia i do następnego xx

Love you goodbye | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz