Rozdział 8

233 28 15
                                    


Wena raz wraca, kolejny raz znów spierdala. Nie kumam tego. Ale udało mi się coś napisać. Mam nadzieje ze się spodoba. Lajki i komentarze miłe widziane xx

Louis obudził się. Był pewny, że jak za chwile otworzy oczy ujrzy białe ściany i lekarza obok. O dziwo leżał na tej samej czarnej kanapie, na której leżał kiedy spadł ze schodów. Podniósł głowę i zobaczył zmartwiona twarz Nicka nad sobą albo miał deja vu albo jest psychicznie chory. W sumie obie rzeczy były możliwe.

Wstał z łóżka i rozejrzał się po pomieszczeniu. Spojrzał na Nicka po czym ujął jego policzek
- Jakim cudem nie masz żadnego siniaka- chłopak popatrzył się jakby zauważył ducha.
- O czym ty mówisz?
- Przecież Harry ci przywalił. Musiało boleć nie?
- Loulou my jeszcze w pracy nie byliśmy- Grimshaw uśmiechnął się do niego. Teraz to Louis jest zdezorientowany
- Jak to? Czyli Harry nas nie wezwał do siebie za to, że się spóźniliśmy ?
- Kochanie, mówię ci, że my jeszcze w pracy nie byliśmy- dobra Louis czuł się jak debil. Ale on dokładnie to wszystko pamięta.
- To co się stało?
- Położyłem cię na kanapie po tym jak spadłeś ze schodów
- To znaczy, że Styles ci nie przywalił ani nie wezwał nas do biura- Nick zaśmiał się po czym odpowiedział ciche 'tak'.
- Lou, czy ty miałeś jakiś sen.- niebieskooki przytaknął i zaczął opowiadać.

Skończyli jedząc popcorn i śmiejąc się z żartów Lou. Po tym jak chłopak opowiedział co mu się przyśniło i ponarzekał Grimshaw'owi (OA:Idk jak to się pisze XD) jak sie o niego nie martwił, kiedy widział 'jak Styles leje cie po mordzie' postanowili zostać w domu robiąc sobie jeden dzień wolnego.
-Dobra dobra-Tomlinson otarł niewidzialna łze z oka i zaczął mówić dalej- Jak nazywają się taksówki, które mówią tak?- Nick był tak wsłuchany jakby to zależało od jego życia- Taksówki!- po czym wybuchli głośnym śmiechem.

Niestety ich wesołe zastępuje przerwał dźwięk telefonu Louisa. A on już przypuszczał kto do niego dzwoni.
-Halo- niebieskooki zszedł z kanapy i podszedł pod okno stojąc i wpatrując się w przestrzeń.
-Czemu cie nie ma w pracy?-zapytał zezłoszczony Styles.
-Nie uważasz, że mam prawo mieć jeden dzień wolnego- spytał Louis z irytacja w głosie.
-A ty nie sądzisz, że powinieneś mnie poinformować ?
-Dobrze kolejny raz powiem 'szefie' -usłyszał jedynie głośne westchniecie po czym przewrócił oczami.
-Wiesz co się stało z Grimshawem?Jego tez nie ma.
-Aktualnie siedzimy na kanapie rozmawiając, a twój telefon nam to przerwał.
-Kurwa, skończ się z nim zadawać.
-To jest moje życie, nie będziesz nim dyktował.
-Tylko pamiętaj, że dzięki mnie jeszcze masz za co żyć!
-Spierdalaj!-  chciał się rozłączyć, kiedy usłyszał
-On nie jest taki za jakiego go uważasz- po czym to lokowaty się rozłączył, a brunet rzucił telefon na łóżko.

Nick wiedział kto dzwoni i widział o czym była rozmowa nie miał zamiaru ciągnąć tego tematu, za co drugi był mi cholernie wdzięczny.

Przez resztę dnia oglądali telewizje śmiejąc się i nawet przytulając.

-Lou, chciałem się ciebie coś spytać- powiedział Nick, kiedy szykowali sobie łóżka do spania.
-Mów śmiało- rozpromienił się Louis siadając na łóżku i skupiając cała uwagę na chłopaku
- Chciałem się zapytać czy zostaniesz moim chłopakiem

I okej, takiego pytania się nie spodziewał...

This is not the end|| L.S [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz