Camila's POV
- Camila ? Camila, wszystko w porządku ? – Krzyczy Kimberly z drugiej strony łazienkowych drzwi.
- Nic mi nie jest. – Wymuszam na sobie te słowa.
Brzmią równie załamanie, jak się czuję. Nie, nie załamanie. Nie jestem załamana. Jestem pokonana. To, co czuję w tej chwili, to czysta porażka. Spędziłam długie miesiące walcząc z nieuniknionym, naciskając na rzeczywistość, która była zbyt wielka, aby podtrzymywać ją w pojedynkę, a teraz zostałam przez nią połknięta, bez żadnych łodzi ratunkowych w zasięgu wzroku.
Woda jest już zimna, stała się taka już kilka minut temu... może nawet godzinę. Nie mam zielonego pojęcia jak dużo czasu tu spędziłam, przykucnięta na podłodze, z kolanami przyciśniętymi do klatki piersiowej, pozwalając chłodnej wodzie obmywać mnie. To było skrajnie bolesne jakiś czas temu, ale moje ciało otępiało już kilka wizyt kontrolnych Kimberly temu.
- Musisz wyjść z tego prysznica. Nie myśl, że nie wyważę drzwi. – Ostrzega mnie.
Nie wątpię ani przez sekundę, że mogłaby to zrobić.
Sięgam w górę i wyłączam prysznic, ale nie wykonuję żadnego kroku, aby opuścić moją przestrzeń na podłodze.
- Wychodzę. – Odpowiadam jej.
Do czasu, kiedy staję, moje nogi są chybotliwe, a włosy prawie suche. Przekopuję moją torbę i mechanicznie wykonuję mechanizmy ubierania dżinsów – najpierw jedna noga, potem druga, podnoszę ręce nad głowę, przeciągam koszulkę w dół brzucha. Czuję się jak robot, a kiedy przecieram ręką lustro, dowiaduję się, że również wyglądam na jednego z nich.
Jak wiele razy ona to zrobi ? – Pytam własnego odbicia.
Nie, jak wiele razy ja pozwolę jej to zrobić ? - Oto prawdziwe pytanie.
- Nigdy więcej. – Mówię na głos do nieznajomej obserwującej mnie z drugiej strony lustra.
Lauren's POV
- Cholera, Jauregui ! Spójrz na siebie, jak ty wyrosłaś !
James wstaje z sofy i porusza się w moją stronę. To prawda, w porównaniu do niego i Marka, wurosłam.
-Dlaczego masz dwa, kurwa, dziesięć metra ? – Pyta James.
Jego oczy są zaszklone i przekrwione. Jest ledwie pierwsza po południu.
- Metr osiemdziesiąt. – Poprawiam go, a on dokonuje takiego samego przyjacielskiego powitania jak Mark, stanowczą ręką na moim ramieniu.
- To jest cholernie super, musimy posłać w świat wiadomość, że wróciłaś. Wszyscy wciąż tu są, dziewczyno. – James splata ze sobą dłonie, jakby knuł coś wielkiego, a ja nawet nie chcę wiedzieć, co to mogłoby być.
Czy Camila znalazła już torbę za drzwiami ? Co o tym pomyślała ? Płakała ? Czy teraz jest już poza tym ? Cholera, z pewnością nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie. Nie chcę sobie wyobrażać jej twarzy, kiedy otworzyła drzwi. Nie chcę nawet myśleć o tym, jak się czuła, kiedy zobaczyła, że tylko jeden bilet został zapakowany do przedniej kieszeni tej walizki. Wszystkie moje ubrania zostały z niej usunięte i zrzucone na tylne siedzenie mojego wypożyczonego auta.
Znam ją dość dobrze, by wiedzieć, że będzie oczekiwać ode mnie pożegnania. Będzie próbowała mnie odnaleźć, nim się podda, ale po swoim jednym, ostatnim wysiłku, podda się. Nie będzie miała wyboru, ponieważ nigdy nie da rady mnie znaleźć przed lotem, a jutro będzie już po drugiej stronie świata.
YOU ARE READING
After Camren - III
FanfictionDalszy ciąg tłumaczonego opowiadania autorstwa: @higiribien Kontynuacje zaczynam od części III rozdziału 50 Jeżeli nie przeczytałeś części I oraz II jak i III (Do roz. 49) to znajdują sie na profilu użytkowniczki: @higiribien