82

1.5K 144 38
                                    

Camila's POV

- Camila ! Chodź tu, chodź tutaj ! - Ojciec woła mnie, stojąc w korytarzu, a podekscytowanie jest oczywiste w jego głosie.

Wygrzebuję się ze swojego małego łóżka i pędzę do salonu. Niemalże zaplątuję się sznurkami od szlafroka, więc ponownie je wiążę i wchodzę do pomieszczenia. Moja matka i ojciec stoją obok pięknie oświetlonej choinki. Zawsze kochałam Gwiazdkę.

- Spójrz, Cami, mamy dla ciebie prezent. Wiem, że jesteś już dorosła, ale gdy tylko to zobaczyłem, musiałem dla ciebie kupić. - Ojciec się uśmiecha, po czym matka się w niego wtula.

Dorosła ? Spoglądam na swoje stopy, próbując rozszyfrować jego słowa. Nie jestem dorosła, przynajmniej tak sądzę.

Zostaje mi wręczone małe pudełeczko, na co z niecierpliwością zrywam lśniącą z niego gwiazdkę. Uwielbiam prezenty. Rzadko je dostaję, więc kiedy nadchodzi na nie czas, jest to coś wyjątkowego dla mnie.

Podekscytowanie mojej matki zbija mnie z tropu. Nigdy nie widziałam, żeby się tak uśmiechała, a mój ojciec, cóż, wydaje mi się, że nie powinno go tu być, ale nie mogę sobie przypomnieć dlaczego.

- Otwórz go wreszcie ! - Nakłania ojciec, gdy podnoszę wieczko.

Sięgam do środka ręką, ale szybko ją zabieram, gdy coś kłuje mnie w palec. Niemalże klnę z bólu i upuszczam pudełko na ziemię. Igła ląduje na dywanie. Kiedy z powrotem spoglądam na ojca zauważam, że odpływają mu wszystkie kolory z ciała, a oczy stają się puste.

Uśmiech mojej matki znowu jest ogromny, większy niż kiedykolwiek wcześniej, kiedy ojciec się schyla, by sięgnąć po igłę z podłogi. Kieruje się w moją stronę z igłą w ręku, na co staram się cofnąć, lecz moje stopy ani drgną. Nie ruszą się nieważne, jak bardzo bym się starała, więc jestem bezradna i pozostaje mi tylko krzyczeć, kiedy ojciec wbija igłę w moje ramię.

**********

- Camila ! - Głos Austina jest oszalały, głośny i przerażający, kiedy potrząsa moimi ramionami.

Siadam i czuję, że moja koszulka jest przepocona. Patrzę na niego, a następnie na ramiona, próbując jak wariatka ocenić sytuację.

- Wszystko w porządku ? - Pyta.

Z ledwością łapię oddech, moja klatka piersiowa mnie boli, kiedy próbuję znaleźć powietrze i wydobyć z siebie głos. Potrząsam moją głową, a on zaciska swój uścisk na moich ramionach.

- Usłyszałem cię, kiedy krzyczałaś więc... - Austin ucina, gdy Lauren wchodzi do pokoju.

Jej policzki są zarumienione, a oczy nieprzytomne.

- Co się stało ? - Ociera się o Austina i siada obok mnie na łóżku.

- Słyszałam twój krzyk, co się stało ? - Jej ręce poruszają się po moim policzku, a kciuk wyciera plamy od łez.

- Nie wiem, miałam sen. - Udaje mi się powiedzieć.

- Jakiego rodzaju sen ? - Jej głos jest prawie szeptem, a kciuki wciąż się poruszają, wolno jak zawsze, po skórze, tuż pod moimi oczami.

- Taki, jakie ty miewasz. - Odpowiadam, mój głos jest równie cichy.

Wzdycha i marszczy brwi.

- Od kiedy ? Od kiedy zaczęły ci się koszmary ? – Biorę chwilę na zebranie myśli przed odpowiedzeniem.

- Odkąd go znalazłam i to były tylko dwa razy. Nie wiem skąd one pochodzą. - Zakłopotana ręka przeczesuje jej włosy, a serce skręca się na widok znajomego gestu.

After Camren - IIIWhere stories live. Discover now