89

1.8K 156 31
                                    

Lauren's POV

Cisza jest tak głośna, gdy próbuję zostać cicho po jej stronie samochodu, ale słyszę jej oddech, sposób, w jaki próbuje to kontrolować, kontrolować swoje emocje. Moja klatka piersiowa jest tak cholernie ciasna, a ona po prostu tam siedzi, pozwalając moim słowom dusić się w jej głowie. Dlaczego zawsze robię dla niej takie gówno ? Zawsze mówię złe słowa, bez względu na to, ile razy obiecuję, że nie będę. Bez względu na to, ile razy obiecuję, że się zmienię, zawsze to robię. Odchodzę i zostawiam ją samą, żeby poradziła sobie z tym gównem. Nie znowu. Nie mogę zrobić tego ponownie, potrzebuje mnie bardziej niż kiedykolwiek, to jest moja szansa, żeby pokazać jej, że mogę tu być, kiedy mnie potrzebuje.

Camila nie patrzy na mnie, kiedy skręcam i parkuję na poboczu autostrady. Włączam światła awaryjne i mam nadzieję, że cholerni policjanci nie przyjdą i nie zaczną pierdolić.

- Camz. - Staram się zwrócić jej uwagę, kiedy ścigam się z własnymi myślami.

Nie podnosi wzroku z nad jej rąk na kolanach.

- Camila, proszę spójrz na mnie. - Sięgam ręką wzdłuż konsoli, aby ją dotknąć, ale ona szarpie się i jej ręka uderza w drzwi.

- Hej. - Odpinam pasy i odwracam się w jej stronę, biorąc obydwa jej nadgarstki do jednej ręki, tak jak często robię.

- Nic mi nie jest. - Podnosi lekko podbródek, aby udowodnić swój punkt widzenia, ale wilgoć w jej oczach opowiada inną historię.

- Nie powinnaś tutaj parkować, to ruchliwa autostrada.

- Nie obchodzi mnie to, gdzie zaparkowałam. - Mówię.

- Jestem popieprzona, z moim łbem jest coś nie tak. - Jąkam się, żeby nadać moim słowom sens.

- Strasznie przepraszam, nie powinnam zareagować w ten sposób.

Po chwili obniża oczy na mnie, patrząc na moją twarz, jednak unikając wzroku.

- Camz, nie zamykaj się ponownie, proszę. Tak mi przykro, nie wiem co sobie myślałam, nigdy nawet nie brałam pod uwagę mieć dzieci, a teraz sprawiłam, że czujesz się źle w tym gównie. - Przyznanie się brzmi jeszcze gorzej, gdy słowa wychodzą między nas.

- Masz prawo być zdenerwowana. - Reaguje zbyt spokojnie.

- Po prostu potrzebowałam ci coś powiedzieć, cokolwiek... - Ostatnie słowo wypowiada tak cicho, że ledwo je słyszę.

- Nie obchodzi mnie, że nie możesz mieć dzieci. - Mówię.

Ja pierdolę.

- To znaczy, nie obchodzą mnie nasze dzieci, że nie możemy ich mieć. - Staram się wcierać maść na rany mojego autorstwa, ale po wyrazie jej twarzy stwierdzam, że robię coś przeciwnego.

- Próbuję, kurwa, na marne powiedzieć, że cię kocham i że jestem niewrażliwą suką. Położyłam się pierwsza, jak zawsze i przepraszam cię za to. - Moje słowa wydają się wyciągać ją z siebie, bo przenosi oczy na mnie.

- Dziękuję. - Wyciąga nadgarstek z mojej ręki, waham się pozwolić jej zabrać rękę, ale odczuwam ulgę, kiedy podnosi ją, aby wytrzeć oczy.

- Przykro mi, że czujesz, jakbym zabrała coś z ciebie. - Mówi.

Widać, że ma więcej do powiedzenia.

- Nie wahaj się. Znam cię, powiedź to, co chcesz.

- Nie podoba mi się sposób, w jaki zareagowałaś. - Sapie.

- Wiem, ja... - Przerywa mi, podnosząc rękę.

- Jeszcze nie skończyłam. - Camila czyści gardło.

After Camren - IIIWhere stories live. Discover now