6. Niewyraźnie to widzę...

327 25 49
                                    

 Nauczycielka patrzy na nasze przerażone miny i się uśmiecha. Bardziej szyderczo niż pokrzepiająco.

– Jeszcze raz. Teraz w tej sali, sali alabastrowej, rozgrzejecie się. Po godzinie wracacie tu, do szatni – praktycznie sylabizuje nam każde słowo. – Później wyczytujemy was. Alfabetycznie. Pan Locksmith pokaże każdej z osobna układ, żeby maksymalnie się skupić i ewentualnie o coś zapytać.

Chyba chodzi Haydena. W ogóle się nam nie przedstawili.

– Zapamiętacie go i przechodzicie do sali koralowej. Otrzymacie godzinę na przećwiczenie i dopracowanie do perfekcji, nic innego nie wchodzi w grę. Po, również alfabetycznie, będziecie dołączać do grupy w sali perłowej. Niektóre stamtąd wyjdą wniebowzięte, a niektóre już będą się pakować do domu. Ale nie obawiajcie się, będziemy brać pod uwagę czas, jaki miałyście na oswojenie się z układem. Czyli teoretycznie będziecie tańczyć razem, ale osobno. Przygotujcie się na najgorsze. – Znowu się okropnie uśmiecha.

Zapada grobowa cisza. To wszystko zajmie wieczność. Też mają pomysły. Pierwsza alfabetycznie ma najlepiej, a ostatnia – mimo wszystko może się już żegnać. Planowo, według Agnes, podziękują dziewięciorgu osobom, ale mogą więcej. Okej, ręce mi się trzęsą i chwilowo mnie zamracza, kiedy wstaję. Dodatkowo nie mam koka. Świetnie, ja to mam refleks. Szybko go robię, niestety będzie minus za brak elegancji.

Wszystkie nagle jakby stają się wrogami. Nie chcę takiej atmosfery, czemu nie możemy się po prostu dzielić wspólną pasją, a nie rywalizować i być najlepszą za wszelką cenę. Nigdy tego nie zrozumiem. Właśnie przez to ten styl tańca wydaje się taki wyrafinowany i chłodny, a tak naprawdę jest w nim dużo uczuć i zaangażowania. Zerkam na Cassidy. Jest bardzo skupiona, w przeciwieństwie do mnie.

Tak jak myślałam, z kostką już wszystko jest w porządku. O ile stan kostek tancerza można nazwać w porządku. Jednak zupełnie nie mam energii. Po prostu czuję taką pustkę i rozlazłość. Nienawidzę tej niemocy.

Zawsze, kiedy całkowicie skupiam się na ruchach, jestem w stanie zapomnieć o wszystkim, co mnie trapi. O całym świecie. Po chwili skupienia zatapiam się jeszcze głębiej. Zatapiam się w melodii pianina, i już nawet nie myślę o ruchach, a pozwalam dźwiękom przepływać przez swoją krew.

W tańcu czuję się jak ryba w wodzie. Jak malarz, który doskonale wie, że namaluje arcydzieło. Moje ciało to pędzel, a muzyka jest płótnem.

Dzisiaj jest inaczej. Mam wrażenie, że moje kończyny są uwiązane niewidzialną liną. Nie mogę jej przeciąć. Coraz bardziej jestem nią opleciona. Uwolnienie jest niemożliwe. Taniec, który pragnę wykonać, nie pragnie być wykonany. Nie dokańczam ruchów, brak mi dynamiki. Jestem jak ośmiornica zamknięta w klatce.

Nie potrafię się skoncentrować. Łapię się na tym, że zwyczajem uśmiecham się przez ramię do Daviego, ale go nie ma. Zaciskam zęby i ćwiczę dalej.

– Dobrze moje panienki! – Przychodzi po godzinie pani Bornis. – Powinnyście iść do szatni, ale po przemyśleniu planu ponownie, będziecie wpuszczane trójkami, a teraz pójdziecie do jeszcze innej sali. Do sali koralowej. Żebyście nam w tej szatni nie zastygły. – Uśmiecha się pokrzepiająco.

– Już myślałam, że te niedouczone kreatury o tym nie pomyślą – prycha pod nosem Evie, na co jej grupka potakuje głowami. Nauczycielka najwidoczniej to usłyszała, bo jej wyraz twarzy w mgnieniu oka zmienia się ze szczerego uśmiechu na wymuszony grymas imitujący uśmiech.

– Świetnie! Więc panienki... proszę za mną. – Pani Bornis klaszcze w dłonie i otwiera złocone drzwi do sali. Jednak zatrzymuje się, wyciąga spod pachy dziennik i czyta: – Barkers Sadie, Bell Ryn, Clayton Jenna, możecie zostać. Za chwilkę przyjdzie do was trener. Dajcie z siebie wszystko i nie bójcie się, nie jest tak strasznie – rzuca wybranym na pożegnanie.

Baletnica i ulicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz