22. Rola za rolę

128 4 6
                                    

 Nowy układ grupowy zaczyna mieć ręce i nogi. Zauważam, że już skończyło się łagodne wprowadzanie i teraz przemy naprzód bez zatrzymania. Dziwny trener wciąż traktuje nas na dystans.

Ze schadzek u Cassidy dowiedziałam się, że w grupie Roxy i Aggie również jest jakiś tajemniczy nauczyciel. Chyba mają takie zadanie, żeby nauczyć i zniknąć, żeby móc wrócić do swoich wychowawców jak gdyby nigdy nic. Nie to, że narzekam... moje treningi z Haydenem podobają mi się zdecydowanie bardziej.

Pewnej spokojnej poobiadowej przerwy, kiedy właśnie idę z dziewczynami czekać na kolejny trening, widzę na głównym holu, wchodzącego przez ogromne szklane drzwi, z promieniami słońca padającymi prosto na jego osobę, nikogo innego jak księcia Nicolasa.

Momentalnie znów czuję, jak staję się Camilią z nieuzasadnionymi wyrzutami sumienia i wraca do mnie żal za siostrę Evie. Gwałtownie otrząsam głowę i przypominam sobie, że to nie jest moja wina. To nie jest moja wina. Ale... mam możliwość, mogę spróbować.

Mówię do swoich towarzyszek, zanim wchodzę na stopień kręconych schodów, że niedługo do nich przyjdę i dyskretnie wskazuję kciukiem w stronę księcia. Kiwają głowami.

Odwracam się i idę do niego. Kiedy mnie zauważa, zatrzymuje się i czeka, aż znajdę się przed nim. Jak do tego dochodzi, szarpie mnie za ramię i zaciąga na korytarz przed wszystkimi salami. Wyrywam się i patrzę na niego oburzona.

– Masz chłopaka – stwierdza poważnie.

Moją twarz wykrzywia grymas zdziwienia. Jak? Co? Skąd on to wie? Co mu do tego? Naprawdę przyszedł do akademii, żeby mi to wyrzygać? Wygląda na rozwścieczonego. Jakbym była jego własnością. Mimo że wyraźnie mu powiedziałam, żeby na nic nie liczył. Jestem tak zszokowana, że nie mogę z siebie nic wydusić.

– Widziałem cię z tamtym rudym facetem – wyrzuca.

Moje brwi wędrują wysoko w górę. Wybucham niepohamowanym śmiechem. Aż zginam się w pół i muszę przykucnąć. Kątem oka zauważam, że go wcale to nie bawi. Krzyżuje ręce na piersi.

W końcu podnoszę się i patrzę w jego oceaniczne oczy. Kiedy widzę, jaką ma minę, z trudem powstrzymuję się przed kolejnym wybuchem śmiechu.

– Nie opowiadałam ci o moim bracie? – Zakrywam usta pięścią. Zamykam oczy i lekko kręcę głową, jakby chcąc odgonić kolejny atak śmiechu, który czai się w pobliżu. – Bliźniaku?

Jego postawa wyraża czyste zakłopotanie. Odwraca wzrok i drapie się po karku. Wybucham mu prosto w twarz. Odchodzę usiąść na pobliski fotel. Za każdym razem kiedy w miarę się uspokajam, zaczynam na nowo rechotać jak wariatka. Zaczynają boleć mnie mięśnie brzucha, a z oczu wypływają małe łzy. Całe szczęście, że mnie tu zaciągnął, żeby się wywnętrzyć, bo nie ma nikogo innego w pobliżu. A jakby ktoś mnie teraz zobaczył, na pewno zacząłby się zastanawiać czy nie powinnam trafić do jakiegoś ośrodka zamkniętego.

Kiedy w końcu ogarniam się do końca, biorę głęboki wdech i wydech, wstaję i staję prosto przed nim. Nie ruszył się ani na centymetr. Teraz to ja krzyżuję ręce i przenoszę ciężar ciała na jedną nogę.

– Poza tym tak, mam chłopaka. Poznałeś Haydena, prawda? – mówię wyzywająco. Nie będzie robił mi wyrzutów.

Znów w jego oczach pojawia się zdenerwowanie i cały się momentalnie spina. Widzę, jak zaciska szczękę.

– Świetnie – szydzi przez zęby. – Krzyżyk na drogę.

Odwraca się na pięcie i zaczyna odchodzić. Stoję odrobinę zdziwiona, widząc jego reakcję, ale mało mnie to przejmuje, humor wciąż mi dopisuje. Jestem pod wrażeniem, że pofatygował się tutaj przychodzić i napinać swój już i tak baaardzo zapełniony grafik, żeby mnie zbesztać. Kiedy znika za rogiem, przypominam sobie, że powód, dla którego do niego podeszłam, był zupełnie inny. Siostra Evie.

Baletnica i ulicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz