21. Potrafię solo

149 4 18
                                    

 Wszystkie uczennice już zasiadły do długiego, białego stołu w przestrzennej jadalni. Udało mi się zachować mały sekret, ale na myśl o dzisiejszym ogłoszeniu z trudem powstrzymuję szeroki uśmiech. Wciąż czuję się zaszczycona i wyróżniona. Ale kiedy zauważam puste siedzenia, które zostawiły po sobie Evie i Natalie, moja za dużo myśląca strona spada na mnie jak grom. Książę wciąż się nie odzywa. CAM. Przygryzam usta, żeby nie krzyknąć. Wdech, wydech. To nie jest moja wina. To nie jest moja wina.

Trenerzy przy swoim stoliku wstają, na co każda z osobna przerywa swoją konwersację i zapada cisza. Wszystkie oczy zwracają się w ich kierunku.

– Moje drogie – zaczyna wyniośle pani Catelyn – po naradzie, zgodnie zadecydowaliśmy, że układ solowy otrzyma... – Chwila pauzy. Powstrzymuję się przed prychnięciem. Po co te całe przedstawienie? Cała sala jakby zatrzymała się w czasie. Jakby każda pomyślała, że jakikolwiek ruch czy oddech może zabrać im szansę. – Camilia Hollybell!

Dwadzieścia jeden par oczu wlepia się we mnie. Ich zazdrość wypala dziury w moim ciele. Teraz nie czuję się w humorze, ale zmuszam się na lekki uśmiech. Nie wytrzymuję długo i chowam się za kaskadą rudych fal. Cassidy obok szturcha mnie.

– Brawo, Cam! Ale super! – mówi zupełnie szczerze.

Energia bijąca od niej sprawia, że znów mam ochotę skakać pod sufit. Teraz kąciki moich ust same wędrują, wydaje się, na stałe w górę. Gdyby tylko na świecie byli sami tacy ludzie.

***

Na najbliższym treningu zaczynamy zajmować się nowym układem, grupowym. Pod okiem i w choreografii jakiegoś nieznanego nam trenera, który nie raczył się przedstawić. Zdecydowanie wolę zajęcia z Haydenem. Ten taniec wydaje mi się być... sztuczny. Bez emocji. Bez niczego. Ale niestety i takie układy się już zdarzały. Jak ktoś by zobaczył balet pierwszy raz, oglądając coś takiego... Dlatego zawsze wolę, żeby dawać komuś czy czemuś dwie szanse. Chociaż komuś chyba lepiej nie... Lepiej to w ogóle się nie słuchać dziewczyny, która sama nie wie, czego chce.

Po treningu zmierzamy do pokoju Cas, ale na holu, praktycznie przed kręconymi schodami porywa mnie Hayden. Łapie mnie w objęcia i obdarowuje namiętnym pocałunkiem.

– Jestem z ciebie dumny, Cami – mówi. Pierwszy raz ma okazję pogratulować mi solówki.

Śmieję się. Wiem, że jest i byłby, nawet jeżeli nie ja bym ją dostała.

– Ale mam złą wiadomość.

Momentalnie rzednie mi mina. Jego granatowe oczy promienieją, zupełnie nie pasując do wypowiedzianej kwestii.

– Co się stało?

– Będziesz miała ze mną osobiste treningi.

Ściągam brwi i lekko przekrzywiam głowę. To jest ta zła wiadomość? Widzi moją konsternację.

– Będą w trakcie zajęć fotograficznych.

Kręcę głową i wtulam się w jego ramiona. A takiego stracha mi narobił. Lubię fotograficznie, ale zdecydowanie bardziej wolę fotografię samą w sobie, więc za bardzo mi to nie przeszkadza. Właśnie coś mi przychodzi na myśl.

– W takim razie całe szczęście, że to ze mną będziesz miał zajęcia, a nie z kimś innym – mówię, odsuwając się od niego, żeby spojrzeć w jego głębokie oczy. Wciąż są radosne.

Szypie mój policzek. Robię obrażoną minę i się odgrywam. Chwilę później miziamy się czubkami nosów. Daję mu przelotnego buziaka i szybkim krokiem wskakuję na schody. Jeszcze raz obracam się, żeby mu figlarnie pomachać. Stoi i się śmieje jak głupek. Mój kochany głupek.

Baletnica i ulicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz