12. Transformacja

188 15 19
                                    

 Następnego dnia budzę się pierwszy raz sama z siebie. Przez chwilę zaczynam panikować, bo nie wiem, gdzie jestem, jaki jest dzień i zrywam się z łóżka. Widzę przez wielkie okno zamek i dochodzi do mnie, że jestem w akademii i zaczynam się śmiać. Szalona.

Widzę pulsującą diodę przy hologramie. Myślę, że powinnam ją nacisnąć. Pojawia się zaproszenie.

Dzień dobry Camilio! Zgodnie z zapowiedzą, nie zwlekałem z wysyłaniem. Mam nadzieję, że jest to pierwsza rzecz, którą widzisz z ranka i polepsza twój humor (chociaż nie wiem, jak to z Tobą może być). – Czytając, ściągam brwi. Czy książę właśnie napisał, że jest świadomy, jak bardzo nie chcę tam być? – Obiad odbędzie się o godzinie 15. Uprzejmie proszę, nie spóźnij się. Książę Nicolas.

Uprzejmie proszę, wsadź sobie to zaproszenie tam, gdzie już go nigdy nie zobaczę. Co za tupet. Naprawdę jestem w szoku. Nie będę na poobiadowym treningu, żeby zabawić księcia, super! Siadam przy toaletce i wpijam dłonie we włosy, spuszczając głowę. Załamuję się nad sobą.

Zakładam satynowy szlafrok i idę do Cassidy. Przy złotych barierkach stoi drobna blondynka. Odwraca się w moją stronę, a ja nie wiem co zrobić, więc tylko się do niej uśmiecham. Kojarzę ją, ale jej nie znam. Idę dalej.

Pukam do drzwi.

– Wchodzić!

Cassidy jeszcze leży w łóżku. Zwraca na mnie niewyspany wzrok i stęka. Siadam obok niej i się jej przyglądam. Nic nie mówię. Wraca do spania, ale po paru minutach podnosi się zniecierpliwiona.

– No co chcesz? – pyta, a ja odwracam głowę w stronę zamku.

– Poszłabyś tam?

– Znaczy, no wiesz, ja akurat z chęcią bym cię zastąpiła – śmieje się. – Ale jeżeli chodzi o ciebie... Co ci zaszkodzi, nie?

Patrzę na nią ze zmrużonymi oczami. Przewiercam jej wnętrzności.

– No co? A co może się takiego stać? Weź, jeszcze się zakochasz. – Sprzedaje mi kuksańca w bok, a ja przewracam oczami.

– Po prostu nie mam najmniejszej ochoty tam iść, rozumiesz? Ta wizja mnie po prostu odpycha. Poza tym to jest na 15, więc opuszczę wtedy poobiadowy trening. – Wzdycham i kładę rękę na skroń.

– To nie jest tak, że ty masz jakąś opcję, nie?

– Mogę nie po prostu nie pójść.

– Ale skoro się zgodziłaś?

To pytanie zawisa w powietrzu. No nie mam żadnej opcji.

– Muszę powiedzieć Haydenowi.

Kieruję się do wyjścia. Cassidy wyciąga rękę, jakby chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie rezygnuje. Salutuję jej dwoma palcami na pożegnanie i otwieram drzwi.

Blondynka z barierek jest teraz bliżej, tak mi się wydaje. Znów się do mnie odwraca. Patrzę na nią mierzącym wzrokiem. Dziwna jest.

W połowie drogi ogarniam, że jestem w pidżamie i szlafroku, ale dobra. Przynajmniej dzisiaj mam kapcie.

Wciąż nie wiem, która godzina. Na pewno wczesna, ale na recepcji już jest uśmiechnięta Cara. Ta kobieta to normalnie jakiś robot. Zawsze radosna, zaczyna najszybciej, kończy najpóźniej.

– Dzień dobry, Cara! – krzyczę do niej przelotnie.

– Dzień dobry, dzień dobry! Czekaj chwilkę!

Baletnica i ulicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz