10. Być albo nie być

187 15 16
                                    

 Do moich eliminacji zostaje jakieś... Dziesięć godzin? Zajęcia fotograficzne bardzo się przedłużyły i jest już grubo po ciszy nocnej. Muszę namówić Haydena na ćwiczenia.

Przebieram się w czarne body i lekko różowe rajstopy. Wychodzę z pokoju, uprzednio rozglądając się, czy nikogo nie ma. Czuję się, jakbym wybierała się na jakąś tajną misję. Cisza.

Skradam się na najniższe piętro, przy jadalni jest korytarz z pokojami trenerów. Nie opłaca im się mieszkać nigdzie indziej. Pokój numer 28. Pukam niepewnie.

Zauważam przechodzącą dziewczynę na głównym holu. Przyciskam się do ściany. Tego mi brakuje, żeby ktoś mnie widział przed północą przed pokojem bardzo pożądanego trenera. Czy to jest Evie? Jeszcze lepiej. Nieświadomie zamykam oczy, myśląc głupio, że wtedy mnie nie zobaczy.

Po całej nieskończoności w końcu otwierają się drzwi. Wpada poświata przyciemnionego światła.

– Cam? – pyta zaspany Hayden. – Wchodź do środka.

– Obudziłam cię? – Lawiruję między nim a przejściem. Jego pokój jest brązowy, meble są z lakierowanego drewna.

– Niee... Tylko oglądałem powieki od środka.

– Przepraszam. – Moja skóra przybiera wspaniały, czerwony odcień.

– No już za późno. O co chodzi?

– No bo... – Ale mi teraz głupio. – Chciałam poćwiczyć na sali – mówię z niezręcznym uśmiechem.

– Czyś ty oszalała?

W zasadzie to chyba tak.

– Nieważne. Przepraszam. Już wychodzę. – Nie ma sensu się prosić. To było naprawdę głupie.

Przekręcam klamkę i czuję silną dłoń Haydena na swoim ramieniu. Obracam się zdezorientowana.

– Poczekaj... – rzuca i idzie do szafy. Ściąga swoją koszulkę i łapie za drugą. Jego ciało jest takie silne... Stalowe mięśnie, błyszcząca w tym lekkim świetle skóra. Patrzę na jego zarysowaną szczękę. Rzadko kiedy zwracam uwagę na jego wygląd, ale on naprawdę mógłby konkurować z jakimś bóstwem.

Zauważa, że mu się przyglądam, a ja gwałtownie odwracam wzrok. Śmieje się pod nosem.

– Idziemy.

Nie pierwszy raz jestem na sali koralowej po zmroku, ale nigdy nie przestanie mnie to zachwycać. Standardowo proszę Haydena, żeby nie zapalał wszystkich świateł. Teraz nie narzeka, bo zaspany nie chce jasności.

Włącza cicho klasyczną muzykę i się rozgrzewamy.

– Jak ci poszło zdjęcie? – zagaduje w trakcie, a mi mimowolnie pojawia się uśmiech na twarzy. – No co?

– Bardzo dobrze. Wręcz najlepiej. Jak jutro stąd wylecę, to chociaż będę miała satysfakcje, że jedną rzecz potrafiłam zrobić.

– O, naprawdę? To moje gratulacje.

– Dzięki, dzięki.

– Ale wiesz, że nie pozwolę ci jutro odpaść?

– To znaczy?

Chwila ciszy.

– Po prostu będę cię tak pilnie obserwować, że będzie ci głupio źle wypaść.

– Aha. Brzmi bardzo pomocnie.

– Hej. – Przestaje ćwiczyć, podchodzi do mnie i łapie mnie za podbródek. – Musisz w siebie uwierzyć. Będzie dobrze.

Baletnica i ulicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz