11. Typowo nietypowe zajęcia

241 18 15
                                    

 Leżę na łóżku po śniadaniu następnego dnia i dalej trudno mi uwierzyć w to, co się wydarzyło. Nie idę do dziewczyn, bo potrzebuję się jakoś mentalnie przygotować na dzień dzisiejszy i przetrawić dzień wczorajszy.

David przez telefon w ogóle nie brzmiał na zaskoczonego. On zawsze wierzy w swoją siostrę. I vice versa. Tylko w zasadzie szkoda, że nie potrafimy wierzyć w siebie i dbać o siebie samych tak jak o drugą osobę.

Bardzo się cieszę, że tu zostaję, ale zaczynam czuć swego rodzaju pustkę. Brakuje mi brata, co mogę powiedzieć. Nieważne, ilu będę miała przyjaciół, nikt nie wypełni mi tej dziury, którą sprawiła rozłąka.

Myślę, że Hayden jednak nie uważa mnie za kretynkę. Miło. Bo on jest jedyną osobą, która najbardziej potrafi zająć tę pustkę.

Ale trzeba wracać do teraźniejszości. Nie mogę teraz popaść w żadną nostalgię ani nic z tych rzeczy. Muszę pokazać innym i sobie, że wiem, co tutaj robię. Bo chyba wiem.

Z trudem wstaję z satynowego, mięciutkiego łóżka i podchodzę do ogromnej szafy. Standardowo wybieram czarny strój do ćwiczeń. Tym razem mam prawdziwy powód, żeby nie paradować w sukience. Dziwi mnie, że mamy nakaz ubierania sukienek, a jako tako nie ma zasad co do ubioru na zajęciach. Chociaż... możemy ubierać tylko to, co jest w szafie. A góry typowo do ćwiczeń są wszystkie czarne. Czyli jednak jakiś kod jest.

Siadam przy toaletce i upinam koka. Patrzę na siebie w lustrze. Zawsze jak widzę swoje odbicie mam takie nierealne wrażenie, że ta osoba to nie ja. Taka spokojna, łagodna. Delikatne rysy twarzy. Ta dziewczyna, która tu siedzi i ta dziewczyna w lustrze na treningach to dwie różne osoby. Tak bardzo widzę podobieństwo do brata. Nie lubię się oglądać. Sprawia mi to za duży ból. Tylko jak tańczę, nie zwracam na to większej uwagi. Całe szczęście.

Odwracam się w stronę wielkiego okna i zerkam na pointy leżące na ziemi. Jeszcze żyją, bo nie tańczyłam w nich za dużo w zeszłym tygodniu. Po drugiej stronie bacznie stoi zamek. Wzdrygam się, patrząc na niego. Wzbudza on we mnie pewnego rodzaju trwogę. Wieczorem będę musiała poznać wspaniałego księcia Nicolasa. Juhu. Nie mogę się doczekać...

Od rozmyślań odrywa mnie ciche pukanie do drzwi. Krzyczę, żeby wejść.

– Cześć Cam. – Wchodzi do pokoju Hayden. Muszę przyznać, że go tutaj, teraz spodziewałam się najmniej. Zauważa moje zdziwienie i się uśmiecha. – Chciałem się upewnić, że nie zapomnisz o treningu. – Tłumaczy się.

– Hay, wiesz, że nie trzeba było? – Czy ja znowu powiedziałam Hay? Odwracam szybko wzrok i mam nadzieję, że nie widzi, że właśnie spalam się ze wstydu.

– Hay? – Nie mógł przemilczeć, no nie mógł.

– Przepraszam, ja nie miałam na myśli, po prostu... – Zaczyna się śmiać w głos.

– Spokojnie, możesz tak do mnie mówić, nie mam nic przeciwko. Po prostu się zdziwiłem, bo nigdy tak do mnie nie mówiłaś.

Nie wiem co odpowiedzieć, spuszczam wzrok i zakładam nieistniejące pasemko za ucho. Podchodzi do mnie i kuca, opierając rękę na moim krześle.

– Hej, Cam. Nic się nie stało. Nie chciałem cię peszyć.

– W porządku. Nie musimy już iść? – pytam.

– Tak, chodźmy – opowiada, wstaje i podaje mi rękę. Zabieram pointy i wychodzimy na korytarz.

– I jak, cieszysz się, że w końcu masz trening z grupą? – zagaduje. Odwracam głowę w stronę pokoju Cassidy i zauważam, że dziewczyny też właśnie wychodzą. Szybko się chowają, chichocząc. Boże... Znowu odwracam się do Haydena, a on patrzy na mnie wyczekująco.

Baletnica i ulicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz