Następnego dnia budzi mnie pukanie do drzwi. Wymęczona wrażeniami, musiałam zasnąć od razu po wyjściu z łazienki. Wychodzę spod różowej, satynowej kołdry i leniwie zsuwam się na brzeg łóżka. Przez niedbale zasłonięte firany wpada do środka ostre światło. Mogłabym policzyć na palcach jednej ręki, kiedy padał tutaj deszcz. A roślinność wcale nie wygląda na suchą.
Znów słyszę pukanie. Jest szybsze, jakby zniecierpliwione.
Ziewam i wsuwam stopy w kapcie z futerkiem. Zza okna dochodzą do mnie radosne podśpiewywania ptaków.
W końcu dochodzę do drzwi, przekręcam złoty, zdobiony klucz (który nauczyłam się częściej używać!) i otwieram. Do środka wpada Hayden w burgundowym garniturze. Przecieram twarz i znów ziewam. Łapie mnie za ramiona i zupełnie niespodziewanie obejmuje i całuje, zatapiając rękę w rudych lokach.
– No nareszcie! – mówi z uśmiechem. – Coś ty wczoraj robiła?
– Umm...
Nawet zdarzyło mi się zapomnieć, com ja wczoraj narobiła.
– Rozmawiałam z dziennikarką. – Zamyślam się. – Powiedzmy, że mnie trochę bardzo zirytowała i jak już położyłam się na łóżku, tak nie wstałam.
Śmieje się. Może jednak mi się upiecze? Gdybym faktycznie coś nabroiła, to pewnie wyleciałabym już teraz, w trybie natychmiastowym, a na to nie wygląda.
– Dziękuję i przepraszam za wczoraj. Uratowałaś mnie.
– Mówiłam, że się do ciebie dopasuję – zauważam. Drocząc się, palcem pukam w czubek jego nosa.
Nagle od strony korytarza dochodzi nas kolejne pukanie. Oboje podskakujemy, zupełnie na to nieprzygotowani. Patrzę na bruneta z uniesionymi brwiami, a on wzrusza ramionami.
Wstaję i powoli przekręcam klamkę. Prawie że odrzuca mnie na ścianę, kiedy ktoś z impetem wchodzi do środka. Hayden od razu wstaje zaalarmowany.
Nicolas. Wygląda, jakby przeszło go tornado. Blond włosy sterczą na wszystkie strony, nie ma marynarki, a krawat krzywo zwisa z jego szyi. Jego błękitne oczy patrzą dziko to na mnie, to na Haydena. Ma zaciśnięte pięści i ciężko oddycha.
Hay podchodzi do mnie i oplatuje mnie ramieniem, patrząc księciu prosto w oczy. Ten prycha zirytowany, przewracając oczami. Nagle mam ochotę się w sobie skulić, schować do szafy, wyskoczyć przez okno, cokolwiek. Ale czując ciepło i bezpieczeństwo od Haydena, krzyżuję ręce na piersi i rzucam Nicolasowi znudzone spojrzenie. Czego ten tu znowu?
– Taka urocza parka, a całuje, kogo tylko napotka – syczy przez zęby, jak małe dziecko, które skarży się starszym.
Całe szczęście, że byłam szczera z Haydenem, bo właśnie w tym momencie mogłabym być już martwa. Granatowooki puszcza mnie i podchodzi do księcia. Ich twarze dzieli ledwie kilka centymetrów. Napięcie powstające w pokoju zdaje się być namacalne. Wstrzymuję oddech.
– Co ty powiedziałeś? – pyta twardym, donośnym tonem. Aż na moich bladej skórze pojawia się gęsia skórka.
– Powiedziałem. Że... – zaczyna wręcz sylabizować, ale widzę, jak po jego twarzy przebiega rezygnacja, nawet strach. Żałuję, że stoję tyłem do Haydena i nie widzę jego mimiki, która tak przeraziła blondyna.
Widząc jego zbicie z tropu, prawie się śmieję.
– Wiecie, co? Nieważne. Jesteście siebie warci – mówi z przymrużonymi oczami.
Jego słowa ociekają jadem. Urażona duma, to jest to, co faceta boli najbardziej. Popycha Haydena, który to ignoruje, nie dając się sprowokować, i idzie do wyjścia. Jeszcze wyciąga w moją stronę palec i dodaje:

CZYTASZ
Baletnica i ulica
Ficción GeneralGdy życie daje drugą szansę... Camilia to piękna, rudowłosa dziewczyna wychowana na ulicy. Razem z bratem bliźniakiem tworzą jedną całość. Pewnego dnia wygrywa pobyt w ekskluzywnej akademii baletowej. Sama. Na początku wszystko jest trudniejsze. Cam...