34. Nie ma mnie

98 1 0
                                    

 Budzi mnie jakieś poczucie niepokoju. Otwieram powolnie oczy. Wciąż jestem w tym turkusowym pokoju. To nie jest tylko koszmar. Dlaczego...?

Dopiero teraz zauważam, że jeden ogromny żyrandol jest tuż nad moją głową, przyczepiony do murowanego „baldachimu". Nicolas siedzi na biało-złotym podnóżku przy łóżku, ubrany w emeraldowy garnitur. Jak tylko słyszy szelest puchowej pościeli, kiedy się powoli podnoszę, zrywa się i siada obok mnie.

– Co. On. Tu. Robi? – pytam ostrożnie, szeroko otwierając oczy, kiedy zauważam sylwetkę króla.

– Nic, Cam. To, co zawsze. Pilnuje porządku.

– Chyba mu się ten porządek wymknął spod kontroli, co? – pytam retorycznie, patrząc mu nienawistnie w oczy przez całe pomieszczenie. Jego twarz ani drgnie. Można by pomyśleć, że to tylko posąg.

Opieram się o tył łoża, które jest obite miękkim, turkusowym, pikowanym materiałem. Lekko kręcę głową, czemu towarzyszą charakterystyczne strzyknięcia. Zaczynam czuć jakieś zioła.

Nicolas sięga po kubek leżący na białej etażerce, obok lampki. Jest taki sam, jak wczoraj i ma podobny zapach, na który od razu mnie mdli. Delikatnie kładzie na mnie dłoń.

– Zostaw mnie! – krzyczę zaalarmowana, wyszarpując ramię spod jego dotyku. Płyn prawie że wylewa się z naczynia, a książę usiłuje je utrzymać.

– Spokojnie, Cam.

– Ja byłam spokojna, kiedy nie leżałam odurzona, nie wiadomo ile, porwana przez cholernego króla!

– Camilia, uspokój się, proszę.

Błękitnie oczy patrzą na mnie uważnie z dozą poczucia winy. Ale jego stonowany głos jeszcze bardziej działa mi na nerwy.

– Niech ona to po prostu wypije – odzywa się w końcu głębokim głosem król stojący przy wzorzystych, biało-złotych drzwiach. Opiera się, a wciąż wygląda prosto jak struna. Widocznie musiałam go zirytować. Cóż. Tak mi przykro.

Biorę głęboki wdech, spuszczam głowę. Wysuwam się spod złotawej pościeli i siadam na brzegu łóżka, przerzucając nogi. Bogu dzięki, że dalej mam na sobie wczorajszy strój. Teraz widzę, że całe łoże jest na wzniesieniu, bo przed sobą widzę dwa stopnie, wypolerowane na błysk.

Nicolas czyta moje ruchy jako zgodę i podaje mi zioła. Przełykam głośno ślinę i przyjmuje je od niego. Naczynie jest chłodne, co oznacza, że napar jest tylko ciepły. Szkoda.

Odbijam się wolną ręką od materaca, wstaję i rzucam złotym kubkiem przez cały pokój w stronę tego drania. Przez chwilę mam mroczki przed oczami i zaczyna mi się kręcić w głowie, ale słyszę, jak naczynie rozbija się na ścianie z głośnym hukiem.

W spóźnionym tempie Nicolas chwyta mnie i wręcz rzuca mną z powrotem na łoże. Normalnie jeszcze bardziej by mnie to rozwścieczyło, ale teraz uratował mnie przed upadkiem. Wciąż mam zawroty po tych ich ziółkach. Są niepoważni myśląc, że bym je znowu wzięła.

– To jest wariatka! – krzyczy rozwścieczony król.

– Ojcze... – Książę zrywa się w jego stronę.

– Nie! – Unosi na niego palec. – Pilnuj jej, ona jest niezrównoważona – mówi wręcz czerwony na twarzy i znika za drzwiami, obok których stał.

Zauważam, jak żółto-zielonkawa ciecz powoli ścieka między wyrzeźbionymi wzorami dokładnie w tym miejscu, w którym stał. Tylko unik w ostatniej chwili go uratował. Uśmiecham się pod nosem.

Baletnica i ulicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz