Rozdział 1

498 18 0
                                    

- Hej Vic.

- Cześć Maja – powiedziałam do słuchawki. – Mam mały problem.

- Co jest? – zapytała z troską. – Gadaj.

- Nick się nie odzywa i nie wiem, co robić – przełożyłam komórkę do drugiej ręki. – A jeśli coś się stało?

- Uspokój się – rzekła. – Na pewno nic mu nie jest.

- Skąd to możesz wiedzieć?

- Bo ja wiem wszystko – zaśmiała się.

- To nie jest śmieszne – żachnęłam.

- Przepraszam – normalne nie potrafiłam się na nią długo gniewać.

- Okey nieważne – machnęłam ręką. – Poradzisz mi coś? Co mam robić?

- Hm.. – zastanowiła się. – A może pójdziesz do niego?

- Nie będzie to głupio wyglądać?

- A niby dlaczego? – zapytała. – Przecież to Twój chłopak.

- No niby tak, ale..

- Żadnego ale – przerwała mi. – Idziesz i koniec, bo inaczej nigdy się nie dowiesz, dlaczego milczy. Może najzwyczajniej w życiu rozładował mu się telefon.

- Może – powiedziałam.

- Więc?

- Dobra – zgodziłam się po dłuższym zastanowieniu. – Pójdę tam.

- Świetnie! – ucieszyła się i na bank miała wielkiego banana na ustach, na co ja też się uśmiechnęłam.

- Życz mi szczęścia.

- Powodzenia! – i rozłączyła się.

Odłożyłam telefon na stolik przy łóżku. Usiadłam przy toaletce i wzięłam szczotkę. Przyłożyłam ja do głowy, rozczesałam moje kasztanowe włosy i spojrzałam w lustro. Uśmiechnęłam się do własnego odbicia.

Po minucie porwałam komórkę i skórzaną kurtkę, ale zdecydowałam, że jednak jej nie wezmę, więc bez niej ruszyłam na dół.

- Mamo wychodzę! – zawołałam, ubierając buty.

- Dobrze - odparła. – Ale wróć na kolację!

- Jasne! – po chwili wyszłam na zewnątrz i skierowałam się w stronę rynku miasta, gdzie mieszkał mój chłopak.

Szłam jakieś 20 minut i przez całą drogę rozmyślałam o Nicku. Czy rzeczywiście rozładował mu się telefon? A jeśli on się odzywał, bo nie jestem dla niego ważna i nigdy nie byłam? A jeśli ma mnie dosyć? A jeśli ma inną? Nie, to chyba niemożliwe, prawda? Czy się mylę?

Nim się obejrzałam, byłam już na miejscu. Weszłam na ganek i z lekkim wahaniem zapukałam do drzwi. Nasłuchiwałam, ale nikt się nie kwapił, aby mi otworzyć, wiec zapukałam ponownie. Znowu cisza. A jeśli.. Nie. Nie ma takiej opcji, ale muszę tam wejść bez względu na wszystko, więc bez zastanowienia pociągnęłam za gałkę i ku mojemu zdziwieniu wrota ustąpiły. Otworzyłam je na oścież i weszłam do środka.

- Jest tu kto? – zapytałam, ale odpowiedziała mi cisza. Znowu.

Nagle usłyszałam jakieś głosy i podążyłam za nimi. Doprowadziły moją osobę do znajomego pokoju. Podniosłam dłoń, aby zapukać, ale ktoś mnie uprzedził.

- Vic? – chyba go zaskoczyłam. – Co Ty tu robisz? – zapytał, a ja zauważyła zdziwienie na jego twarzy.

- Chciałam sprawdzić czy u Ciebie wszystko w porządku – wyjaśniłam. – Nie odbierałeś komórki.

Never lose hope - Nigdy nie trać nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz