Rozdział 13

131 5 0
                                    

- Pobudka śpiochy! – zawołał ktoś i wyjrzał zza drzwi. – Na o czekacie? – zapytał mój durny brat. – Wstawać albo wam pomogę!

- Chyba śnisz – odparłam, ale natychmiast pożałowałam tych słów, bo Kamil szybkim ruchem ściągnął z nas kołdrę. Wziął poduszkę i zaczęła się bitwa.

- Co tu się dzieje? – spytała Sara, obrywając poduszką prosto w twarz.

Po krótkim czasie mój pokój wyglądał jak wielkie pobojowisko. Dosłownie wszystko było w pierzu.

- Dziewczyny? – cała zgraja spojrzała w moją stronę. – Co wy na to żeby Kamil tu posprzątał? – oczywiście usłyszałam to, co chciałam, czyli „tak".

Gdy wróciłyśmy do pokoju, nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom. Łóżko zostało pościelone, nigdzie nie zauważyłam żadnych piór, a zadowolony brunet siedział przy biurku.

- I co? – zapytał. – Zdziwione?

- I to bardzo – odparłam. – A jednak cos potrafisz – zaśmiałam się.

- Ha ha ha, bardzo śmieszne – prychnął.

- Dobra dobra, możesz już sobie iść – powiedziała Majka.

- Wolę zostać – rzekł i w ogóle nie raczył się ruszyć.

- Wynocha! – warknęłam, a mój braciszek wstał jak oparzony i już go nie było.

Po jego wyjściu, dziewczyny włączyły laptopa i weszły na mojego faceooka. Było kilka nieistotnych powiadomień i jakaś wiadomość. Blondynka nacisnęła na ikonkę koło dwóch ludzików i przeczytała na głos.

~ Vic, kocham Cię! Proszę, wybacz mi! Jesteś dla mnie wszystkim!

Chyba nie trudno się domyślić, kto to napisał. Tak, tak. Macie rację.

Jakoś nie miałam ochoty z nim gadać, wiec Marta od razu przejęła inicjatywę.

~ Trzeba było myśleć wcześniej..

Niemal natychmiast odpisał.

~Wiem. Byłem głupcem. Co mam zrobić, aby Cię odzyskać?

-Teraz nagle go olśniło? – zdziwiła się Maja. – Co mu odpiszemy? – zwróciła się do mnie.

- Nic – odpowiedziałam. – Mam go w dupie.

Nagle usłyszałyśmy dźwięk powiadomienia.

Znowu napisał.

~Spotkajmy się w parku za 15 min. Proszę. Będę czekał przy fontannie

- Pójdziesz? – zapytała Marta.

- Nie.

- Czemu? – dołączyła się Majka.

- Serio mnie o to pytasz? – kiwnęła lekko głową. – Przecież znasz odpowiedź.

- Tak tak, wiem – rzekła. – Ale może go wysłuchasz? – spiorunowałam ją wzrokiem. Niestety nic to nie dało. – No weź. Wysłuchasz go i nigdy więcej go już nie zobaczysz.

- Przestań mnie przekonywać – założyłam ręce na piersi. – I tak tam nie pójdę – Maja spojrzała na Martę.

- Maja ma rację – odwróciłam głowę w stronę blondynki. – I pójdziesz się z nim spotkać – otworzyłam usta, ale przyjaciółka podniosła rękę. – Bez gadania – i już wiedziałam, że żadne argumenty ich nie przekonają. Czy one czasami za długo nie przebywają z Sarą i Kamilem?

Nie miałam ochoty tam iść, ale moje kumpelki mnie zmusiły i jestem pewna, że gdybym nie poszła tam o własnych nogach, na bank by mnie tam same zaciągnęły. Dziewczyny poszły ze mną do parku i zostawiły w umówionym miejscu, zapewniając, że nie będę sama. Mam tylko nadzieję, że nie chodziło im o tego zdrajcę.

Kiedy zniknęły z mojego pola widzenia, rozejrzałam się i modliłam, aby jednak nie przyszeł. Dziękowałabym Bogu z całego serca.

Nagle przede mną pojawił się wielki bukiet czerwonych róż, a w nich głowa niejwiększego debila na świecie.

- Daruj sobie – prychnęłam, a on odłożył kwiaty na ławkę, widząc, że nie zamierzam ich przyjąć. – Nie mam wiele czasu – rzekłam. – Gadaj, co masz do powiedzenia, a potem spadaj – próbował mnie dotknąć, ale odsunęłam się niemal natychmiast i założyłam ręce na piersi. – Powiesz w końcu, po co mnie tu ściągnąłeś? – milczał. – Jeśli nie to sobie idę – odwróciłam się od niego i powoli oddalałam się od chłopaka.

- Stój, proszę – nagle zagrodził mi drogę.

- Tracisz tylko mój czas, więc się streszczaj – warknęłam.

- Przepraszam – powiedział wreszcie i spuścił głowę.

- Myślisz, że jeno słowo wszystko załatwi?

- Ja..

- Tak myślałam – chciałam odejść, ale chwycił mnie za rękę. – Puszczaj! – wrzasnęłam, a on natychmiast zabrał dłoń.

- Naprawdę żałuję tego, co się stało – wyznał. – Przepraszam.

- Było myśleć wcześniej.

- Proszę, wybacz mi. Ja naprawdę Cię kocham.

- Kochasz?! – trzymajcie mnie, bo nie ręczę za siebie. – Gdybyś mnie kochał, nie zdradziłbyś mnie z moja przyjaciółką!

- To był błąd.

- I co?! Teraz to nagle sobie uświadomiłeś?! – krzyknęłam. – Przypominam ci, że z nami koniec!

- Ja się zmienię.

- Nie rozśmieszaj mnie – znowu próbował dotknąć mojego policzka. – Przestań – zamachnęłam się, a on w ostatniej chwili się odsunął, szkoda. – Jesteś idiotą, sądząc, że twoje głupie słowa coś zmienią – spojrzałam na kwiaty. Były piękne, ale nie ważne. Ważne jest to, że nie przyjmę bukietu ani przeprosin od kogoś, kto mnie okłamywał. – Pewnie myślałeś, że przychodząc z tymi różami od razu rzucę się ci na szyję, ale myliłeś się. Tak jak ja pomyliłam się co do ciebie – w tej właśnie chwili Adrian złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Próbowałam się wyrwać, ale był ode mnie silniejszy. Ten debil zbliżył swoje usta do moich, a ja nagle poczułam czyjeś silne ramiona ociągają mnie od niego. Wtuliłam się w moje wybawcę i pozwoliłam łzom płynąć. Chciałam poznać mojego bohatera, więc podniosłam głowę i ujrzałam znajomą twarz.

___________

Hej kochani!

Dzisiaj mam dla was małą niespodziankę -> pojawi się jeszcze 1 rozdział i to za chwilę!

Miłego czytania! <3

Never lose hope - Nigdy nie trać nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz