Rozdział 11

143 4 0
                                    

- Co Ty tuta robisz? – zapytałam nieźle zdziwiona.

- Twoja mama mnie wpuściła – kiedyś sama tu wchodziła bez pukania. – Musimy opracować naszą piosenkę – serio? I po to budzi mnie w sobotę rano? Chwila moment.. Ona powiedziała „naszą"?

- Spoko – odparłam – tylko daj mi chwilę – otworzyłam szerzej drzwi. – Wejdź i rozgość się, a ja zaraz wrócę – po tych słowach udałam się do łazienki.

Nie chciałam zostawiać Marty samej zbyt długo, więc szybko się przebrałam, umyłam twarz i zęby, rozczesałam włosy i po chwili byłam już z powrotem.

- Jesteś łyżwiarką? – nagle usłyszałam głos blondynki i odwróciłam się do niej przodem. Spojrzałam na nią, a ona pokazała mi zdjęcie z małą uśmiechniętą dziewczynką z łyżwami na nogach.

- Co? Nie – chyba zwariowałam, ale właśnie w tej chwili mam ochotę jej wszystko powiedzieć. – Kiedyś jeździłam. Zaczęłam jak miałam jakieś 3-4 lata, ale w wieku 9 lat, wykonując piruet nieszczęśliwie upadłam i skręciłam kostkę. Moi rodzice bardzo się przestraszyli i zabronili mi jeździć – przełknęłam ślinę. – Szczerze mówiąc od tamtej pory nie byłam na lodowisku.

- Nie tęsknisz za tym? – cholera, czuję jakbyśmy się nigdy nie rozstawały. Chyba powili wraca moja dawna przyjaciółka albo mi się tylko zdaje. – Ja na Twoim miejscu bym tęskniła.

- W sumie – usiadłam obok niej na łóżku – może trochę.

- Wiesz – zaczęła, przerywając ciszę – kiedyś chciałam być łyżwiarką – powiedziała nieśmiało.

- Naprawdę? – kiwnęła głową.

- Kiedyś byłam na kilku lekcjach. Od początku bardzo mi się podobało – spojrzała w moja stronę. - Miałam tam nawet przyjaciółkę. Było tam wiele dziewczynek, ale ona wybrała właśnie mnie – uśmiechnęła się zapewne na to wspomnienie. – Pomagała mi wstać, kiedy upadłam. Przytulała i pocieszała, gdy było mi smutno i źle. Od tamtej pory już zawsze byłyśmy nierozłączne. Wszystko robiłyśmy razem, ale pewnego dnia pokłóciłam się z nią o chłopaka i straciłam ja na zawsze – z trudem powstrzymywała łzy, a ja bez wahania mocną ja przytuliłam.

Pewnie trudno w to uwierzyć, ale to ja jestem ta dziewczynką, o której opowiadała Marta. Dzięki naszej kłótni poznałam Majkę. To ona pomogła pozbierać się mi do kupy. No i Malwina, która była nowa w szkole i nikogo jeszcze w niej nie znała. Raz zaprosiłyśmy ją do naszego stolika i jakoś od tamtej pory zaprzyjaźniłyśmy się. Marta za to stała się moim wrogiem numer jeden.

- Przepraszam – powiedziała blondynka, lekko się odsuwając. – Nie powinnam tu przychodzić – spuściła głowę. – Lepiej już pójdę – próbowała wstać, ale natychmiast ją powstrzymałam.

- czekaj – chwyciłam jej rękę, a ona spojrzała w moja stronę. – Proszę, zostań – chciała mi się wyrwać, ale jej na to nie pozwoliłam. – Nie chce Cię znowu stracić – w końcu to z siebie wydusiłam.

- Co? – widziałam przerażenie w jej oczach. – Nie potrzebuje litości – wstała i podeszła do drzwi.

- Wcale się nad Tobą nie lituję – zaprzeczyłam. – Ja tylko chcę odzyskać moją najlepsza przyjaciółkę – podeszłam do zdziwionej dziewczyny. – Wreszcie zrozumiałam, dlaczego byłaś dla mnie taka niemiła – milczała, więc mówiłam dalej. Byłaś taka, bo nie mogłaś sobie poradzić ze stratą bliskiej osoby.

- Może – odwróciła się od drzwi i spojrzała na mnie. – Przepraszam za tamten dzień i za wszystkie krzywdy, które Ci kiedykolwiek wyrządziłam.

Never lose hope - Nigdy nie trać nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz