Rozdział 10

161 3 0
                                    

Ze strachu zamknęłam oczy. Bałam się, ze to już koniec mojego życia, ale nagle poczułam jak otaczają mnie czyjeś silne ramiona. Powoli otworzyłam oczy.

- Jednak potrzebujesz anioła stróża – powiedział mój wybawca i postawił mnie na ziemi.

- Cóż – zaczęłam – może jednak nim jesteś – szepnęłam na co on uśmiechnął się promiennie.

- Zrobisz coś dla mnie? – zapytał, gdy stałam już na własnych nogach.

- Co takiego? – zaciekawiłam się.

- Zaśpiewaj ze mną? – Że co?! O nie! Wszystko, tylko nie to!

- Nie mogę – powiedziałam tylko i spuściłam wzrok.

- Dlaczego? – uniósł moją brodę i spojrzał mi w oczy.

- Bo... - teraz już się chyba nie wywinę – bo mam lęk przed sceną – szepnęłam i próbowałam znowu opuścić głowę, ale brunet mi nie pozwolił.

- Chodź – nagle puścił moją brodę.

- Dokąd?

- Na scenę – uśmiechnął się. Boże, uwielbiam ten jego cudowny uśmiech.

- Proszę – złożyłam dłonie jak do modlitwy – nie każ mi tam wracać – błagałam.

- Będę cały czas przy Tobie, obiecuję – to zabrzmiało jak wyznanie, czy tylko mi się wydaje? – Ufasz mi?

- Tak – odparłam bez zastanowienia. Przystojniak znowu uniósł kąciki ust i wyciągnął rękę w moją stronę. Ujęłam ją niemal natychmiast, a On zaprowadził mnie na podest.

- Poczekaj tutaj – wskazał na miejsce, w którym stałam. – Zaraz wracam – kiwnęłam głową i nagle spostrzegłam, gdzie jestem.

„Muszę jak najszybciej stąd uciec" – powiedziałam do siebie.

W końcu moje nogi mnie posłuchały, ale daleko nie zaszły, bo przede mną pojawił się Mój Anioł Stróż. Jak to pięknie brzmi – MÓJ.

- A Ty dokąd?

- Przepraszam – rzekłam. – Nie dam rady.

- Spokojnie. Uda Ci się – położył mi dłoń na ramieniu. – Musisz tylko w siebie uwierzyć – bardzo śmieszne. – Ja w Ciebie wierzę, Vic – podniosłam głowę na dźwięk mojego imienia.

- Naprawdę?

- Naprawdę.

Śpiewając u boku zielonookiego czułam, jakbym unosiła się w powietrzu. Przy Nim w ogóle niczego się nie bałam. To było niesamowite uczucie i powiem szczerze, że posmutniałam, kiedy muzyka dobiegła końca. Po chwili rozległy się oklaski, ale nie od razu je usłyszałam. Byłam zajęta czymś innym tzn. kimś, ale to już wiecie.

Tak więc, gdy skończyliśmy występ, bez zastanowienia rzuciłam się przystojniakowi na szyję.

- Dziękuję, że we mnie uwierzyłeś – szepnęłam. – To wiele dla mnie znaczy – miałam wielką ochotę Go pocałować, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Wierzcie albo nie, ale potrzebowałem całej mojej woli, aby tego nie zrobić przed całą szkołą, dosłownie. Moja cudowna intuicja podpowiadała mi, że On borykał się z tym samym, ale to pewnie tylko moja chora wyobraźnia.

Po kilku minutach, które dla mnie mogłyby trwać wiecznie, zauważyłam Adriana i szybko odskoczyłam od bruneta. Spojrzeliśmy po sobie, ukłoniliśmy się równocześnie i zeszliśmy ze sceny, a ja od razu podbiegłam do mojego chłopaka.

- Hej – uśmiechnęłam się. – Podobało ci się? – zapytałam radośnie.

- Pytasz czy mi się podobało? – kiwnęłam głową. – Nie.

Never lose hope - Nigdy nie trać nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz